Rachunki za weterynarza
Rachunki za weterynarza
Nasi użytkownicy założyli 1 226 088 zrzutek i zebrali 1 347 925 846 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Na dzień 20.09.2023
rachunki wyniosły 3 857,00
Witajcie. Zawsze to ja pomagałam innym, organizowałam loterie na leczenie kociaka po wypadku, pomagałam w bazarkach, byłam domem tymczasowym dla maluszków. Nadszedł jednak ten dzień, kiedy to ja zwracam się do Was o pomoc. Mini jest ze mną od 13 lat. Urodziła się na PKM-ie wraz ze swoją siostrzyczką. Niestety gdy były maluchami autobus przejechał ich mamę, wówczas mój mąż postanowił zabrać je do domu. Po jakimś czasie jednej kotce znaleźliśmy domek, Mini natomiast została z nami. Niestety na stare lata podupadła na zdrowiu, ma nadczynność tarczycy, chore serce oraz nie najlepsze wyniki wątroby, trzustki i nerek. Konieczne było również usunięcie resztek zębów, które były w fatalnym stanie. Miała również 3 razy robione badania krwi, usg serca, usg brzuszka oraz prześwietlenie szczęki. W wyniku wielu chorób Mini była w stanie krytycznym po zabiegu jednak dzielnie walczyła i wygrała. Przed nią jednak ciężki okres rekonwalescencji, nie udało się zaszyć dziąsła z jednej strony ponieważ stan podczas zabiegu gwałtownie się pogorszył i musiała być natychmiastowo wybudzana. Pobrano również próbkę kości szczęki do badania histopatologicznego, ponieważ ma podejrzenie nowotworu w pyszczku, wykryto również podejrzaną zmianę w brzuszku. Jutro ( 11.08) idziemy na pierwszą kontrolę i prawdopodobnie Mini dostanie kroplówkę (nadal ma wenflon w łapce) ponieważ chce jeść ale nie może. Jest również na antybiotykach, jak jej stan się ustabilizuje będzie trzeba zająć się w pierwszej kolejności nerkami, powoli omawiamy konieczność badań moczu i dalszą diagnostykę. Na pewno będą wykonywane ponownie badania krwi by sprawdzić, czy leczenie przynosi rezultaty. Zgubiłam gdzieś dwa paragony, mam jednak potwierdzenia płatności z banku, jedna z mojego konta, druga z męża. Będę ogromnie wdzięczna za każde wsparcie, wiedziałam, że leczenie nie będzie tanie jednak nie spodziewam się aż takiego wydatku. Dziękuję
Mini wczoraj tj 10.08 próbującą coś zjeść po przywiezieniu z zabiegu. Biorąc pod uwagę fakt, że jej stan był krytyczny to jest na prawdę siłaczką, że w ogóle próbowała.
Wyniki badań krwi 26.07.2023, jedne z trzech (tylko te mam, muszę poprosić o resztę)
Rachunki oraz 2 potwierdzenia z konta,
ponieważ gdzieś zgubiłam paragony
Dzisiejsza tj 11.08 wizyta, jutro kolejna ponieważ Mini ma gorączkę :(
Dzisiak tj 12.08 kolejna wizyta. Mini na szczęście nie ma już gorączki. Dostała syropek przeciwbólowy i zalecenie codziennego czyszczenia wnętrza pyszczka patyczkiem do uszu, co raczej w jej przypadku jest nie wykonalne w domu 🙈 Tak więc zostawimy to chyba weterynarzowi czyli kolejne wizyty ehh. Planowaną kontrolę mamy na czwartek.
Wczoraj tj 14.08 mieliśmy kolejna wizytę. Rana w pyszczku goi się dobrze, Mini czuję się coraz lepiej. Następna wizytę 17.08
Dzisiaj tj 17.08 kolejna wizyta. Mini przytyła 100 gram co mnie bardzo cieszy. Pyszczek się ładnie goi. Za 3 tygodnie ponowne badania krwi by sprawdzić jak tam tarczyca, a za 2 tygodnie będą wyniki histopatologiczne. Trzymajcie kciuki
Dzisiaj tj 23.08 kolejna wizyta z Mini. Nie podobał mi się wygląd szczęki z której pobierany był wycinek do histopatologii. Okazało się, że pojawił się obrzęk w pyszczku, którego po takiej ilości antybiotyków nie powinno być... Znów padła diagnoza, że to najprawdopodobniej nowotwór, na wyniki będzie trzeba czekać jeszcze około tydzień. Dostała antybiotyk w syropie oraz saszetki na poprawę pracy jelit. Koszt wizyty wyniósł 271 zł. Miała zajrzane do pyszczka, obejrzano raz jeszcze zdjęcia rentgenowskie, przepisano leki i wypisano dawkowanie. Kwota leczenia już przekroczyła kwotę ustawioną na zbiórce... Trzymajcie kciuki.
Mini dzisiaj tj 24.08 lepiej, nie widzę wysięku z pyszczka i obrzęk też zmalał. Lata od rana za jedzeniem, a musi godzinkę poczekać od wzięcia tabletek. A jak już jesteśmy przy lekach to jej asortyment. W wcześniej były jeszcze dwa antybiotyki, te różowe tabletki to na tarczycę, trzymam je w innym opakowaniu niż orginał stąd luzem.
Poprosiłam również dzisiaj o przesłanie poprzednich wyników badań krwi.
03.08.2023
10.08.2023
Dzisiejsza wizyta tj. 29.08. tym razem tylko po leki... W czwartek 31.08 mamy wizytę kontrolną z Mini, dowiemy się czy antybiotyki zadziałały, być może będą już wyniki histopatologiczne. To czekanie jest straszne... :(
Kolekna wizyta kontrolna 31.08. Zgrubienie na żuchwie nie zmniejsza się co sugeruje nowotwór...
06.09 w końcu przyszły wyniki jednak nie są jednoznaczne :(Wykryto pojedyncze skupiska komórek płaskonabłonkowych i zasugerowano ponowne pobranie materiału do badania by wykluczyć raka. Nie zdecyduje się na to z kilku względów. Mini musiałaby być poddana kolejnej narkozie, a ostanią ledwo przeżyła. Nadal ma opuchliznę w pyszczku, a musiałaby znów mieć wycięty kawałek tkanki z kością i po oststatnie nawet, jeśli jednoznacznie wyszedłby rak, nie zdecydowałabym się na radioterapię. Dlaczego? Bo jest mało skuteczna, przedłuża życie zwierzaka o około 3-4 miesiące, a niesie za sobą dużo skutków ubocznych. Chcę, by Mini miała jak najlepszy komfort życia, nie chce dokładać jej kolejnego bólu i stresu. A jeśli o stres chodzi to najbliższy wet specjalizujący się w radioterapii oddalony jest o 100 km, a Mini źle znosi nawet 5 minitową jazdę samochodem. Tak więc skupiamy się na tym co wyszło na 100% czyli na zapaleniu i to będziemy leczyć.
7.09 odbyłam konsultacje jeszcze w innej lecznicy i Pani doktor potwierdziła to, co wyżej napisalam. Wdrożymy również kilka suplementów podnoszących odporność oraz działających przeciwzapalnie. Obecnie Mini miała bardziej otwarty pyszczek i większe ślinienie dlatego znowu wdrożony został antybiotyk i lek przeciwzapalny i przeciwbólowy. Na szczęście Mini nadal ma apetyt i chętnie przychodzi na głoski jednak pyszczek mocno mnie niepokoi, mam nadzieję, że po lekach jej stan się poprawi.
A tu Mini dostała posłanie od Cioci Marty, które wprost uwielbia!
Trochę poczytałam, konsultowałam się z jedną dziewczyną i postanowiłam wdrożyć do leczenia Mini witaminy, zioła, olej, preparaty weterynaryjne oraz srebro koloidalne. Chciałabym podnieść jej odporność, wzmocnić m.in trzustkę i nerki gdzie miała podwyższone parametry i oczywiście zadziałać przeciwzapalnie i odkażająco. Na wszystkie te leki poszło 425,90 jednak widziałam efekty leczenia frerki z taką samą diagnozą jaką podejrzewają u Mini i jestem pełna nadziei, że pomogą.
12.09 zamówienie dotarło
13.09 Moja druga kotka Luna rano dostała jakiegoś ataku, z uwagi że tylko klinika była o tej godzinie otwarta pognalam do niej, zabrałam również Mini tak przy okazji. Pani doktor nie przesądziła, że to nowotwór jednak stan pyszczka jej się nie podobał. Zasugerowała szycie u lekarza prowadzącego Mini od początku. Wizyta za mini wyniosła 60 zł reszta to badania i wizyta Luny.
14.09 byłam z Mini na wizycie ponieważ zauważyłam mała dziurkę na szczęce... Pani weterynarz jest pewna, że to nowotwór, twarda masa na szczęce się powiększyła... Mini jednak ciągle ma apetyt i chętnie przychodzi na mizianie. Muszę podjąć decyzję, czy we wtorek poddać ją zabiegowi w którym pod narkozą będzie miała oczyszczony pyszczek i zostanie podjęta próba zszycia dziąsła, które nadal się nie zrosło, czy zostawić Mini w spokoju i zapewnić jej największy komfort życia dopóki dobrze się czuje. Nie wiem co będzie dla niej najlepsze. Dużo czytam i ciągle mam nadzieję, że to jednak nie rak, wyniki histo nie są jednoznaczne, a objawy pasują również do głównej diagnozy czyli zapalenia plazmocytarnego. Chcę dla niej jak najlepiej, nie chcę by cierpiała chce jednak, by żyła ... Finalnie zapisałam ja na wtorek 19.09 na zabieg... Rachunek wyniósł 60 zł, 22 zł to tabletki dla pieska mojej mamy.
15.09 byłam jeszcze u innego weterynarza, niestety potwierdził diagnozę :( U Mini dziurka na żuchwie jeszcze bardziej się powiększyła, potwierdził spory rozrost nowotworu. Nie zalecał również męczenia kotki zabiegiem zszywania dziury po zębie bo przy nowotworze nie ma to najmniejszego sensu... Jestem załamana, odwołałam zabieg.
17.09 Mini czuję się nadal dobrze, ma apetyt, nawet pobawiła się chwilkę laserem jednak dziurka na żuchwie nie wygląda dobrze, a najgorsze, że może się tylko powiększać :(
18.09 Zadzwoniłam do onkologa i umówiłam wizytę na 20.09. Nienwiem w sumie na co liczę, chce przedyskutować sprawę jednego leku, który był stosowany u wielu pacjentów z tego rodzaju nowotworem. Wieczorem przy jedzeniu Mini poszła krew z pyszczka, wyglądało to tak, jak by pękło jakiejś naczynko ponieważ Mini w ogóle nie zwróciła uwagi na to, że w misce jest pełno krwi i jadła jak by nigdy nic :( Postanowiłam, że zadzwonię jutro i postaram się przełożyć wizytę u onkologa.
19.09 udało mi się przełożyć wizytę u onkologa na dzisiaj. Szłam tam pełna nadziei... Niestety Pani doktor potwierdziła, że to na 100% jest nowotwór w dodatku w bardzo zaawansowanym stanie, sprawiając Mini już olbrzymi dyskomfort oraz na ból, mimo podawania leków przeciwbólowych. Zabezpieczyła Mini przeciwbólowo, nawodniła bo była odwodniona oraz zabezpieczyła do domu przeciwbólowo na dobę... Tyle jeszcze ukradłam nam wspólnego czasu. Jak wielokrotnie pisałam, najważniejsze dla mnie by Mini nie cierpiała, a ona na prawdę ból potrafi ukrywać jak żaden inny zwierzak. Będziemy się przytulać, miziać i głaskać by jej oststnie godziny były wypełnione miłością. Niestety po lekach wpadła w dziwną fazę i ciągle siedziała przy misce z wodą, chciała pić, a nie mogła, wkładała do niej łapeczki, strasznie było na to patrzeć. Na szczęście w końcu jej przeszło i udało jej się, chociaż z trudem, napić. Wieczorem pięknie zjadła, mimo iż języczek coraz bardziej wisi po lewej stronie pysia co mocno utrudnia jedzonko, na wadze jednak pojawiło się 2,3 kg to 300 g więcej niż miesiąc temu. Szkoda, że nie będzie nam dane patrzeć jak ta waga rośnie....
20.09 to była okropna noc, to jak by czekanie na egzekucję. O godzinie 9 rano zadzwoniłam do weta by ją umówić - 12.20. Mini zjadła już z olbrzymim trudem, języczek już w całości wisi z boku pyszczka... Nadal nie odmawia jednak głaskanka i rozmruczana ugniatał kocyk. Nie chciałam już jej męczyć kolejnym myciem, z grubsza tylko przetarłam chusteczką nawilżającą pyszczek. Czas jest taki dziwny, jak nam na czymś zależy, to wlecze się niemiłosiernie, dzisiaj jednak jak by przyspieszył, czułam jak przecieka mi przez palce. Nadszedł moment, że musieliśmy jechać. Cała drogę musiałam ją, a ona tuliła mi się do ręki. Co za cholerna choroba, gdyby nie ona to Mini na pewno byłaby z nami jeszcze długie lata. Ona miała w sobie ogromną wolę walki tylko jej ciałko odmówiło już współpracy. Byliśmy razem z mężem, do końca była tulona, całowana i patrząc jej w oczy powtarzałam, jak bardzo ją kocham. Mam nadzieję, że odeszła czując jak bardzo ją kochamy.
Już Cię nic nie boli moje najsłodsze kochanie, już możesz jeść bez bólu i wysiłku, masz śnieżno białe futerko, jakie zawsze nosiłaś i wierzę, że jesteś szczęśliwa i będziesz na mnie czekała. Zawsze będę Cię kochać.
Serdecznie dziękuję wszystkim za wsparcie.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Powodzenia
Bardzo dziękuję ♥
Powodzenia. Zdrowia dla kici.❤️
Bardzo dziękuję ♥
Sam mam kotka i nawet nie potrafię sobie wyobrazić co Pani przeżywa. Jak najwiecej zdrowia. Trzymam kciuki wraz z partnerka! Wszystko bedzie dobrze, na pewno :)
Pięknie dziękuję, kciuki się bardzo przydadzą, cały czas czekamy na wyniki histopatologii.
Powodzenia
Bardzo dziękuję ♥
🤍
♥️♥️♥️