Kochani, kto mnie zna to wie, że z Berni (Bernadetta, 43 lata) to nie ściema. Przekażcie proszę informację o zrzutce dalej, do ludzi, których znacie …po prostu PODAJ DALEJ…:)

Z Berni poznałyśmy się w szpitalu lat temu…25, liceum, szpital Korczaka w Łodzi, łóżka obok siebie, dziewczyna starsza o rok, z okolic Białegostoku, nuda jak to w szpitalu, opowiadamy sobie różne historie, między innymi o szkole. Mówię, że ja chodzę do szkoły katolickiej, że mamy takiego księdza Antoniego Gabriela, człowiek super ale dupa dyrektor, nie nadaje się, za dobry i w ogóle, na co Berni odpowiada, że to jej wujek, brat rodzony taty:) Nie muszę pisać jaką musiałam mieć minę;) No i tak to się między nami zaczęło. Niedługo po tym u Berni pojawiło się SM. Najgorsza odmiana. Dodatkowo Berni nie może przyjmować, żadnych leków bo osłabiają inne organy odpowiedzialne za funkcje życiowe. Pomimo walki z chorobą chciała zawalczyć też o siebie, o dziecko, o małżeństwo. I się udało! Bartek – trzecia klasa technikum, przyszły aktor;) Bogdan – cudowny, oddany, kochany mąż! Ta kobieta jest wieczną optymistką, ma ogromny dystans do siebie i swojej choroby, potrafi obrócić w żart swoją dramatyczną sytuację. To ja wypłakuję się jej w rękaw a ona mnie pociesza, chociaż to ją choroba już zdjęła z wózka (zdjęcie z ubiegłego roku, grudzień) i położyła do łóżka :( I cały czas wierzy…wierzy w Boga (którego ja cały czas pytam dlaczego?), w medycynę, która tak szybko idzie do przodu…póki co potrzebna jest dodatkowa, wzmożona rehabilitacja, dodatkowa opieka (niestety musi być karmiona, chłopaki- jeden w szkole, drugi w pracy, opiekunka w obecnym wymiarze to już za mało). Chcę, żeby ta zrzutka była prezentem gwiazdkowym (jej nie potrzebne są kiecki, torebki, dziesiąte buty, potrzebuje kogoś kto wpadnie w ciągu dnia, poczyta, pomasuje, bo to niezbędne, żeby doczekać...doczekać aż medycyna powie MAMY LEK!) dla CZŁOWIEKA- ANIOŁA, bo BERNI jest właśnie takim Aniołem, który potrzebny jest nam tutaj na ziemi.

Monika