Mam na imię Martyna. W siodle spędziłam bardzo dużą część swojego życia. Każdy jeździec na pewno od samego początku marzy o posiadaniu swojego konia. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z jeździectwem cały czas mówiłam, że kiedyś będę posiadała swojego własnego konika. W 2020r. spełniło się moje największe marzenie, w końcu mogłam powiedzieć głośno MAM SWOJEGO KONIA. Od pierwszych chwil z Majkelem wiedziałam, że nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Udało mi się trafić na konia z dobrą głową i sercem dla człowieka. Bardzo cieszyłam się, że w końcu po długiej przerwie ze względów zdrowotnych mogłam wrócić do jazdy konnej i tym samym do pracy z moim koniem. Majkel stał się dla mnie całym moim światem i najlepszym przyjacielem. Niestety po 2-3 miesiącach zauważyłam, że Majkelowi puchnie noga. Do tego doszła jeszcze kulawość na tę nogę. Zaczęłam się niepokoić i wezwałam weterynarza. Okazało się, że jest to pozostałość po złamaniu kości rysikowej, która niestety źle się zrosła. Zastosowałam się do wszystkich zaleceń weterynarza, aby uniknąć operacji. Nogi Majkela jednak nie udało się wyleczyć oszczędzaniem i smarowaniem maściami. Weterynarz został wezwany po raz drugi, żeby sprawdzić stan nogi i okazało się, że operacja jest nieunikniona. Tutaj zwracam się do Państwa z wielką prośbą. Finansowo nie jestem w stanie pokryć kosztów tej operacji, ale jestem w stanie zrobić wszystko, żeby wyleczyć mojego konia. Nie jest to kwestia tego, że chcę jeździć sportowo, nie muszę wcale na nim jeździć. Chcę tylko, aby udało mu się żyć jak najdłużej pod moją opieką, nawet jeżeli do końca życia miałby tylko paść się na łąkach. Sprzedaż nie wchodzi w grę, za bardzo zależy mi na nim, za bardzo go pokochałam. Jest to koń, który zasługuje na wszystko co najlepsze, a za to co razem zbudowaliśmy i czego mnie nauczył będę mu wdzięczna do końca życia. Każda złotówka od Państwa się liczy i może uratować jego piękne życie.