NA REMONT ZNISZCZONEGO DACHU
NA REMONT ZNISZCZONEGO DACHU
Nasi użytkownicy założyli 1 226 303 zrzutki i zebrali 1 348 427 024 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Dzień dobry. W mojej rodzinie zwykle nie zwracaliśmy się o pomoc, ale niestety sytuacja finansowa zmusiła mnie do podjęcia tego kroku.
Na początek się przedstawię - nazywam się Kamila, mam 20 lat i w październiku zaczynam studia na Politechnice Gdańskiej. Niestety, gdy los zabrał mi rodziców (mamę 6 lat temu - toczeń układowy, tatę 2 lata temu - rak pęcherza moczowego) zostałam sama ze starym domem do utrzymania i niewysoką rentą po ojcu.
Dom został wybudowany w roku 1920, więc wymaga remontu. Jak tata jeszcze żył, a był budowlańcem, starał się zawsze coś tam naprawić i podreperować, gdyż na większy remont nie było pieniędzy (i tak nam się skromnie żyło bez dodatkowych wydatków). Od czasu ulewnych deszczy zauważyłam, że cieknie z sufitu, po ścianach. Na początku myślałam, że da się to może jakoś podreperować. Niestety z każdym deszczem było coraz gorzej. Zadzwoniłam po dekarza. Tego nie da się tanio załatać. Wiele dachówek jest zsuniętych, albo nie ma ich w ogóle, papa pod nimi jest przemoknięta, wszystkie gąsiory dawno pospadały, a sam dach zaczął się zapadać. Cena takiego dachu to około 30 tysięcy z robocizną. Z moich uzbieranych środków na czarną godzinę i z renty będzie ciężko (z powodu rozprawy sądowej, o której zaraz Wam opowiem). Nie mogę zwlekać z tą naprawą, gdyż może wejść wilgoć do domu, rozwinąć się grzyb, zniszczyć ściany i meble. A jeśli stan dachu będzie się pogarszał może okazać się, że ocieplenie domu w zimę stanie się prawdziwym wyzwaniem. Podjęłam się nawet pracy wakacyjnej, ale nieważne ile bym pracowała, zebranie takiej kwoty w tak krótkim czasie jest po prostu niemożliwe.
Niestety oprócz czekającego mnie remontu dachu, mam jeszcze rozprawę sądową na głowie. Po śmierci taty, z racji tego, że zostałam sama w tym dużym domu i zdecydowałam się na studia w Gdańsku, postanowiłam sprzedać dom i zakupić jakieś mieszkanie w Trójmieście. Kupiec znalazł się w grudniu 2019 roku. Podpisaliśmy umowę przedwstępną i wpłacił mi kwotę zadatku - 35 tysięcy złotych. Umowa końcowa miała zostać zwarta 30 kwietnia 2020 roku. Do samego końca byłam przekonywana przez kupującego, że podpisanie umowy nastąpi, więc podpisałam umowę przedwstępną w Gdańsku na mieszkanie trzypokojowe w okazyjnej cenie i uiściłam tam zadatek w kwocie - 15 tysięcy złotych. Sprzedałam również wszystkie meble i spakowałam wszystkie rzeczy. Kupujący jednak na kilka dni przed podpisaniem umowy stwierdził, że nie kupi tego domu, a kredytu nie dostał z powodu koronawirusa (zaczął się o niego starać dopiero w kwietniu). Chciał zwrot zadatku. Niestety sama też zadatek straciłam (15 tys. zł) i zostałam sama z nieumeblowanym domem (dzięki pomocy wielu dobrych ludzi udało mi się go jakoś odratować - jeśli to czytacie - jesteście wspaniali, dziękuję). Nie oddałam zadatku, gdyż wina leżała po jego stronie - nie starał się wystarczająco o otrzymanie kredytu, a na moją ofertę, że mogę przedłużyć umowę nawet aż 6 miesięcy odpowiedział, że on chce tylko kasę z powrotem i nie chce tego domu. Wytoczył mi sprawę sądową, która już trochę się ciągnie, dlatego też trzymam trochę pieniędzy na czarną godzinę w razie jakby sąd zadecydował, że jednak muszę oddać zadatek (35 tys. plus odsetki i koszty sądownicze oraz adwokackie).
Świat zwalił mi się na głowę, ale na razie myślę tylko o tym, żeby naprawić zniszczony dach i mieć, gdzie mieszkać. To dla mnie najważniejsze. Proszę o wsparcie, nieważne jaką kwotą. Każda złotówka się liczy. Nie chcę, żeby dom, o który tak dbał mój tata i starał się go ratować spoczął w ruinach. Jest jednym, co mi po nim i mamie zostało. Nie chcę go stracić.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Powodzenia