Proszę o wparcie.

Nazywam się Chicco i mam 11 lat. Mieszkam w domu z moja ukochaną Panią która jest najlepsza na świecie. Opiekuje się mną bardzo troskliwie. Ale musi chodzić do pracy i wtedy zostaje sam. Dużo się bawimy, Pani kupuje mi smakołyki, chodzimy na spacery ale ostatnio nie mam już siły ani ochoty. Zaczęło się około miesiąc temu, straciłem apetyt i ciągle po jedzeniu było mi niedobrze. Pani była ze mną u weterynarza, i to nie jednego. Najpierw był jeden, potem drugi, trzeci, czwarty - wszyscy mnie obmacywali, kłuli zastrzykami, podłączali kroplówki a poprawy nie ma. Dopiero piąty weterynarz zrobił mi USG i znalazł przyczynę. Mam guza na żołądku. Trzeba go będzie usunąć i można to zrobić tylko poprzez operację. Chyba to będzie bolało. Poważna sprawa. Pani chodzi smutna. Nie wiem jak to będzie, chciałbym jeszcze trochę pożyć. Może się uda? Widzę, że Pani tylko ciągle coś przelicza, chyba ta operacja będzie drogo kosztować. Może ktoś o dobrym sercu mnie wspomoże? Moja wdzięczność byłaby nieskończona i zawsze będę o tym pamiętał. Dla mnie najważniejsze żeby moja pani już się nie smuciła. A dla mojej Pani żeby wyzdrowiał i żył.