Po feriach wróciliśmy do szkoły wypoczęci, cali i zdrowi, ale ku naszemu zdziwieniu nie otworzył się nasz szkolny sklepik. Okazało się, że kiedy my wypoczywaliśmy miała miejsce tragedia - Pan Witold, właściciel sklepiku, doznał poważnego udaru. Sklep prowadził razem z żoną, Panią Gizelą, która w niewielkim odstępie czasowym miała operację stopy. Pani Gizela wróciła po dwóch tygodniach, niestety, pan Witek nie. W oddychaniu nie pomaga mu już respirator, ale nie mówi, jest sparaliżowany, mimo to wykazuje świadomość. Wyciąga ręce, wie kto do niego przychodzi, rozpoznaje bliskich. Kiedy żona Pana Witka wróciła do szkoły przywitały ją liczne słowa otuchy i uściski uczniów oraz wszystkich pracowników szkoły. Każdym wstrząsnęło to wydarzenie, w końcu to Państwo ze sklepiku nie raz obdarzali nas uśmiechem i życzliwym słowem. Zapewniają w naszej szkole posiłki już od lat. Sami przygotowują zupy różnego rodzaju, sałatki, koktajle, deserki, tosty, hot dogi, czy bułki. Angażują się w akcje charytatywne i zawsze są otwarci na rozmowę. Pani Gizela obecnie sama zajmuje się wszystkim, staramy się pomagać w czym tylko się da, ale jednostka nie jest w stanie pomóc na większą skalę. Dlatego też my, uczniowie gostyńskiego liceum, chcielibyśmy pomóc w finansowaniu rehabilitacji i innych potrzebnych zabiegów. Pomóżmy wszyscy zapewnić dobrą opiekę tym, którzy sprawili, że dobrze zapamiętamy nasze liceum. Sprawmy, że całe dobro, które zdążyli nam dać, do nich wróci. 

Akcja zorganizowana za aprobatą dyrekcji oraz samej Pani Gizeli Bartosz

Oby dobro do Was wróciło. Za wszystkie wpłaty serdecznie dziękują:

Pan Witold, Pani Gizela

Kadra nauczycielska, pracownicy szkoły oraz uczniowie gostyńskiego liceum