Cześć, mam na imię Felix i jestem bardzo pechowym kotem. Już jako kilkumiesięczny kociak pierwszy raz złamałem łapkę. Była operacja, druty, gips - nie wspominam tego zbyt dobrze. Aktualnie mam prawie 7 lat i powiem Wam, że często przydarzają mi się jakieś wypadki. Do tego choruję na padaczkę. Mimo tego żyje sobie szczęśliwie razem z moimi ludzkimi rodzicami, kocim bratem i psią rodziną. Niestety w zeszłym tygodniu spadłem z blatu w kuchni i złamałem trzy z czterech kości śródstopia. Bardzo bolało więc mama od razu jechała ze mną do weterynarza. Tam mnie oglądali, dotykali - co mi się nie podobało, więc za kare pokazałem im jakim potrafię być diabłem. Niestety okazało się, że konieczna będzie skomplikowana operacja bo inaczej będę kulał i będzie mnie bolało do końca życia. Mama od razu zawiozła mnie daleko do kliniki gdzie zasnąłem a jak się obudziłem moja łapka była jakaś inna. Podsłuchałem, że mam w niej 12 śrub i 3 płytki. Muszę dostawać leki przez dużo dni, później czeka mnie zdjęcie szwów a co najgorsze za trzy miesiące możliwe, że znowu czeka mnie zabieg usunięcia stalowych płytek podtrzymujących mi śrubki w moich złamanych kościach. Ale do sedna. Te wszystkie leki, wizyty, RTG, morfologie no i sama operacja były bardzo drogie a mamę czekają kolejne wydatki związane z kontrolami u weterynarza itd. Mama sama teraz nie pracuje bo zrobiła sobie kuku w plecy w pracy i musi dużo odpoczywać żeby być zdrowa. Razem sobie teraz leżymy i odpoczywamy. I wiecie przydałoby się jakieś wsparcie żeby mama nie musiała się przejmować skąd weźmie pieniążki na zabieg usunięcia płytek. To co? Pomożecie?