Rak dopadł mnie w jednym z najpiękniejszych okresów mojego życia, kiedy to po dziesięciu latach smutku i tęsknoty za zmarłym mężem i samotnym wychowywaniu naszego synka, związałam się z obecnym ojcem naszych dzieci. Kiedy w 2011r byłam w siódmym miesiącu ciąży zdiagnozowano u mnie raka jajnika z przerzutami do płuc. Rozpoczęła się walka o nasze życie. Cesarskie cięcie razem z operacją ginekologiczną, miesiąc spędzony przy inkubatorze, później sześć ciężkich chemioterapii. Największym szczęściem w nieszczęściu był dzień kiedy nasza kruszynka osiągnęła wagę 2kg i zdrową mogliśmy zabrać do domu. Gdy po pół roku leczenia nastąpiła remisja i odrosły włosy, wzięliśmy ślub i ochrzciliśmy naszą Julkę. Rozpoczęliśmy nasze Nowe Życie.

Niestety w 2015 (po 33 miesiącach) choroba wróciła. Zdiagnozowana przerzuty do węzłów chłonnych. Od tamtego czasu walka trwa, jestem już po siódmym kursie chemioterapii. Niestety, mój rak uodpornił się na standardowe cytostatyki. Kilka miesięcy temu lekarz prowadzący zaproponował mi leczenie Avastinem - moim światełkiem nadziei. NFZ na moim etapie leczenia nie refunduje już tej terapii. Lek muszę przyjmować co trzy tygodnie a koszt jednej dawki wynosi 4050 zł w połączeniu z zastrzykiem Neulasta za 450 zł oraz lekami przeciwzakrzepowymi i sterydami, w sumie ok. 5000 zł. Jest to suma przekraczająca nasze możliwości finansowe.

Dlatego proszę ludzi wrażliwego serca nawet o najmniejszą pomoc finansową, abym mogła jak najdłużej być z naszymi dziećmi i mężem (córeczka Julka ma dopiero 5 lat) i cieszyć się każdą chwilką pięknego życia! Wierzę, że z Waszą pomocą może się to udać. Za każdy odruch dobrego serca - bardzo dziękujemy.

Sylwia z rodzinką :)

_______________________________________________________________________________

Jeśli ktoś zechciałby uzyskać dokumenty z leczenia, proszę o kontakt prywatny.