Na leczenie, sprzęt i owocne życie
Na leczenie, sprzęt i owocne życie
Nasi użytkownicy założyli 1 225 386 zrzutek i zebrali 1 346 182 194 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności6
-
Kochani dawno nas tu nie było. Zacznijmy trochę od aktualizacji.
Jest lipiec 2024. Zuzia ma 5 lat. Ma potwierdzony zespół CHARGE. Po zrobieniu badań genetycznych okazało się, że zespół ten nie jest przeniesiony przez nas. To taki Przypadek. Jesteśmy po dwóch operacjach serca, po trzech operacjach udrożnienia nozdrzy tylnych. Nozdrza w końcu zostały drożne - Zuzia nie ma już rurki tracheostomijnej. Oddycha samodzielnie. Zuzia też nauczyła się jeść buzia i nie mamy już pega do karmienia. Je teraz to na co ma ochotę. Wada słuchu i wzroku zostaje z nami do końca życia. Zuzinka jest drobniutka, waży 15 kg i mierzy ok 100 cm. Będziemy badać hormon wzrostu. Mała nosi okulary, aktualnie ma +4.5 OL i +3.5 OP. Niedosłuch szacuje się na 70-90 dB. Zuzia w serduszku po operacji zamknięcia ubytku w przegrodzie międzyprzedsionkowej, ma niedomykalność zastawki mitralnej i aortalnej. Póki mało rośnie jest stabilnie. Jej tetno w nocy spada do ok 45 uderzeń na minutę. Niestety w tym roku pulmunolog potwierdził u Małej astmę. Każdego dnia ma inhalacje ze sterydów. W czasie choroby jest to łącznie ok 6/8 inhalacji. Kruszyna ma opóźniony rozwój mowy ze względu na rurkę, którą miała, ale każdego dnia nas zadziwia. Gdy mówi powoli potrafi mówić bardzo wyraźnie. Zuzia chodzi do przedszkola publicznego, aktualnie chcemy jej wyrobić opinie o kształceniu specjalnym żeby w zerówce miała możliwość pomocy nauczyciela wspomagającego. Cały czas korzystamy z pomocy logopedy, neurologopeda, psychologa, pedagoga, rewalidacji, integracji sensorycznej, rehabilitacji. Nadal mamy wielu specjalistów, a wizyta np u okulisty kosztuje nas jednorazowo 700 zł. Zuzik ma nadal chwiejny krok. Ale każdego dnia stara się o lepsze jutro. Jeśli zechcecie nas wspomóc będziemy bardzo wdzięczni. Cały czas walczymy o to żeby była samodzielna. Niestety dużo rehabilitacji to mało czasu na zabawę, ale przyszłość jej to wynagrodzi.
Dziękujemy! ❤️
Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
Cześć. Mam na imię Zuzia. Urodziłam się w 30 tc. Byłam okruszkiem. Ważyłam 1400 gram i byłam malutka, bo miałam tylko 43 cm. W brzuszku mamy czułam się bezpieczna, ale chciałam być już obok rodziców. Więc nie czekałam aż wszyscy będą na mnie gotowi, sama zapukałam. Hmmm to znaczy wiecie, moje serduszko nie chciało pukać, ale w odpowiednim czasie to zauważono i bum. Jestem. Los podarował mi kilka wad, więc lekarze podejrzewają u mnie zespół Charge. Już w drugiej dobie życia grzebali w moim brzuszku. Nie byłam na nich zła bo zoperowali mi jelitka. Pani doktor powiedziała rodzicom, że to trzustka obrączkowata i muszą przecinać jelitka. Niestety gdzieś tam w środku zawieruszył się jakiś szkodnik i spowodował martwicze zapalenie jelit. Brzmi strasznie, ale ja nie jestem taka słaba dziewczyna. Poradziłam sobie z nim razem z Panem Antybiotykiem. Tatuś i Mamusia byli przerażeni, gdy usłyszeli że mogę „nie dożyć jutra”, ale moja chęć poznania świata była zbyt silna. Rach ciach i najcięższy tydzień minął. To coś, co bije mi w klatce (mówią na to serduszko) ma dziurki. Czy tak wygląda sitko? Chyba nie, bo są tylko dwie dziurki a trzecia już się zrosła. Ach ja to jestem szczęściara. Muszę coś wykombinować, żeby te dwie też się zatkały. W drugim tygodniu mojego życia musieli znowu grzebać mi w ciele. Bo jakiś Przewód Botalla się nie zamknął i wujkowie kardiochirurdzy sami się tym zajęli. I znowu się udało. Gdy chcieli wciskać mi jakieś wstrętne rury do nosa to im nie pozwoliłam. Jak się później okazało, mój nosek nie ma dziurek. I to on im nie pozwolił. Diagnoza- niezdrożność nozdrzy tylnych. Ach przez tą wadę nie mogę jeść, wszystko dostaje sondą do mojego brzuszka a szkoda, bo chciałabym żeby jedzonko wchodziło do mojej buzi i żebym sama je połykała. No ale co ja mam zrobić? Przecież nie mam wyjścia. Mama sama musi wkładać mi sondę i to każdego dnia. Nie mogę też leżeć na brzuszku. W mojej małej szyi mam rurkę tracheostomijną, która mi to utrudnia. Jest bardzo nie miło, gdy coś mnie tam smyra, więc wolę plecy. Tak też się fajnie śpi. Moja Mamusia wciąż próbuje układać mnie na boczki, ale to nie dla mnie. Kocham leżeć na pleckach. A tą rurkę lekarze wsadzili mi w drugim miesiącu życia. Byłam już troszkę większa i myślę, że dobrze to zniosłam. Czasem się nią bawię, złapię i nie chce puścić. W końcu przecież jest moja. Ale czasami jak za bardzo ją ruszę, to aż mnie mdli. Fuj. Okropieństwo. Mamusia nie słyszy jak płaczę, ale jest doskonałym detektywem i poznaje to po moim „charczeniu”. Bo kiedy się zdenerwuję, to jakaś wstrętna wydzielina gromadzi mi się w płuckach i trzeba ją odsysać. Ale co to za problem. Czasem te cewniki, które mi wsadzają mnie śmieszą, a czasem dławią. Ale grunt to urozmaicanie hi hi. Nazywają to dysplazją oskrzelowo- płucną, ale ja daje sobie z nią radę i już nie zawsze jestem na respiratorze. Zdarza mi się, że kiedy się zmęczę to trzeba mnie podłączyć do tego dużego pudła, ale już coraz rzadziej i na chwilkę dłuższą albo krótszą. Pani Ola z mojego oddziału załatwiła mi takie korki, które filtrują powietrze i zakładają mi je na rurkę. Och jak dobrze, bo co by było gdyby wleciała mi tam mucha. Jak ja bym ją wygoniła? Nie mam pojęcia. Dlatego dobrze, że są te kominki. W moich oczkach była jakaś retinopatia i siedziała kilka miesięcy. Ale z tego co słyszałam to nareszcie sobie poszła, chociaż ciężko mi ją było wygonić, tak mnie polubiła. Teraz została ze mną jeszcze Coloboma, ale jej już nie uda mi się wygnać. Znalazła sobie domek w naczyniówce i siatkówce a ja jestem gościnna i pozwolę jej zostać. Powiem Wam też trochę o moich uszkach. Są w nich jakieś ubytki. Ale ja słyszę. Jak chce to słyszę. Na papierku, który rodzice dostali od Pani laryngolog jest napisane, że ubytki są powyżej 40 dB. Wiem co to dla mnie znaczy. Aparaty. Ale z nimi się nie polubiłam. Na szczęście nie muszę jeszcze ich mieć bo najpierw trzeba zebrać na nie pieniążki. A to trochę potrwa. Na razie mam same wkładki, takie silikonowe. Wcale nie są twarde, są miłe. Wszyscy mówią, że jestem Łodzianką bo tutaj się urodziłam i mieszkam już dosyć długo. Co jakiś czas zmieniam tylko pokój, żeby mi się nie nudziło. Jestem tu od 3 września 2018 roku. Ponoć to kawał czasu. Moim domem jest Klinika Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowlaków na ulicy Rzgowskiej w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki tutaj jest fajnie, ale chciałabym już pojechać do swojego prawdziwego domku. Na Kujawy. Tam czeka na mnie Antoś, ciocie, wujkowie, babcie i dziadkowie. Cała rodzina, która nie może doczekać się mojego powrotu. Szkoda tylko, że nikt nie chce zająć się moim noskiem, który nie chce się sam podziurkować... Czy Wy, ciocie i wujkowie, pomożecie mi, Tatusiowi i Mamusi w zbieraniu pieniążków na moje leczenie i rehabilitację? Proszę pomóżcie nam. Dzięki Wam będę stawiać kolejne kroki w moim życiu. A sami nie zawsze poradzimy sobie finansowo. Za każdą pomoc dziękuję uśmiechem, bo buziaczków nie umiem jeszcze przesyłać. Ściskam Was bardzo mocno i razem z rodzicami dziękujemy!!!
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!