Witam, mam na imię Adam, w sierpniu skończę 46 lat. W maju 2019 roku wszystko się zaczęło. Jeżdżenie po szpitalach, robienie badań, różne podejrzenia aż w końcu dostałem diagnozę- złośliwy rak jamy brzusznej (wątroba, węzły chłonne, trzustka, śledziona). Po wielu konsultacjach lekarzy zostało wdrożone leczenie chemią. Badania krwi po każdej chemii było coraz gorsze. Wiele razy lekarze odmawiali mi podania chemii, właśnie przez złe wyniki. Próbowaliśmy domowych sposobów na podwyższenie badań krwi (sok z buraków, pyłki pszczele i wiele innych)- pomogło, wyniki były lepsze, jednak nie na długo. Po zakończeniu kilkudziesięciu dawek chemii zrobiono mi tomograf komputerowy. I w tym momencie są dobre i złe wieści. Jama brzuszna czysta, nowotwory nieaktywne jednak kolejny przerzut, tym razem rak zaatakował otrzewną. Dostałem skierowania na kolejne badania. Przepisano mi nową chemię, która miała działać typowo na raka otrzewnej. Niestety jest ona płatna. Wyniki krwi słabe. Staram się być silny, ale już czuję że tracę siły. Są dni lepsze, ale również te gorsze w których nie mam siły żeby wstać z łóżka. Po tylu dawkach chemii organizm stracił wszystkie witaminy, które dodawały mi sił. Razem z rodziną podjęliśmy decyzje o dodatkowym wspomaganiu organizmu kroplówkami z witaminami i naświetleniami lamp, jednak wszystko jest robione prywatnie. Czuje się po tym lepiej, czuje że nabieram sił. Jednak to wszystko jest bardzo kosztowne (chemia, naświetlenia, kroplówki, bieżące lekarstwa). Powoli zaczyna brakować nam środków na to wszystko, a z każdą wizytą kontrolną w szpitalu dostaje nowe leki, które rzekomo mają pomóc. Chciałbym nabrać więcej sił. Chce dalej walczyć z tą chorobą dla siebie, dla rodziny. W 2019 roku zostałem dziadkiem. Chciałbym dalej widzieć jak mój wnuk dorasta, chciałbym pójść z nim na spacer, zabrać go na wycieczkę, jednak na to potrzeba sił. Bardzo proszę o pomoc.