Po wielomiesięcznej walce o tą rodzinę zostałam sama z dziećmi. Niestety moje małżeństwo nie istnieje od bardzo dawna. Musiałam odejść i zostać z niczym. Zostałam z nimi sama, bez pracy, z długami.

Starszy syn Leo choruje od 3 mieisiaca życia na nowotwór, ma 2,5 roku, młodszy- Noa ma prawie 11 miesięcy.

Z ojcem chłopców nie układało się za dobrze od bardzo dawna, było wiele rozstań i powrotów, wiele kłótni i awantur ale starałam się zawsze zacisnąć zęby żeby moje dzieci miały pełną rodzinę.

W ten poniedziałek powiedziałam dość, kazałam się mu wynieść, nie chcę żeby dzieci dorastały w domu pełnym krzyków, patrząc na brak szacunku. Wiem że to była dobra decyzja ale automatycznie wiązało się to z utratą pracy. Jeździłam na bolcie odkąd młodszy syn miał 3/4 miesiące. Teraz jestem z niczym, mamy tylko spokój. Albo aż spokój.

Zaczynamy wszystko od zera, od początku. Jestem na etapie zbierania się emocjonalnie, pisania pism do sądu, szukam pomocy gdzie się da ale finansowo po ostatnich opłatach za mieszanie i rachunki jest bardzo ciężko. Nie proszę o wiele, wszystko co kupię zamierzam udokumentować.

Przede mną długa droga żeby wyjść na prostą ale wiem że mi się uda tylko potrzebuję małej pomocy.

Wszystkim bardzo dziękuję za okazane wsparcie.