id: b44gy4

Na rehabilitacje i leczenie

Na rehabilitacje i leczenie

Nasi użytkownicy założyli 1 157 991 zrzutek i zebrali 1 202 886 919 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Aktualności2

  • j3U3vTaWQtY3ysi6.jpg

    0Komentarzy
     
    2500 znaków

    Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!

    Czytaj więcej
Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Ta zrzutka nie ma jeszcze aktualności.

Opis zrzutki

Dzień dobry,

zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc, ponieważ jestem w trudnej sytuacji życiowej, zdrowotnej i finansowej, i niestety nie jestem już w stanie sama sobie poradzić. 

Na wstępie chciałabym poruszyć problem mojej sytuacji zdrowotnej, ponieważ 

to przez nią jestem obecnie osobą niezdolną do pracy, a moje marzenia i plany zawodowe legły w gruzach. Jestem młodą osobą, która prawdopodobnie nigdy nie odzyska pełnej sprawności. W 2018 roku ukończyłam studia na kierunku pielęgniarstwo. Niestety, przepracowałam jedynie rok w moim wymarzonym zawodzie, bowiem po ostatnim roku studiów stan mojego lewego barku spowodował, że byłam zmuszona poświęcić się jego leczeniu. Moje problemy zaczęły się parę lat wcześniej. Początkowo wyrażały się one 

w ogromnym bólu barku oraz uczuciu drętwienia. Niemniej jednak, mimo tych objawów, ręka była sprawna. Funkcjonowałam w miarę normalnie. Ze względu na narastający ból barku w 2017 roku udałam się do lekarza ortopedy przy ul. Bonifratów w Krakowie, 

który skierował mnie na leczenie operacyjne barku - artroskopię. Zdaniem lekarza, operacja ta miała spowodować, że ręka przestanie mnie boleć. Wydawało się, że wszystko powinno skończyć się dobrze. Prosty zabieg jakich wiele. Czekać mnie miała jedynie długa rehabilitacja. Niestety, jak się okazało, był to początek moich cierpień, które trwają do dnia dzisiejszego. Po długim okresie czasu od zabiegu ręka była coraz słabsza. Siniała. Bark był coraz bardziej niestabilny. Lekarz nie chciał jednak sprawdzić, co się dzieje twierdząc, 

że problemem jest źle prowadzona rehabilitacja. Przez długi czas mu w to wierzyłam. 

Panie fizjoterapeutki jednak utrzymywały, że coś jest nie tak, i mimo największych pokładów energii, zarówno mojej jak i ich, ręka się pogarszała. Zdecydowałam więc, 

że poszukam pomocy u innego specjalisty, ponieważ miałam poczucie, że dotychczasowy lekarz zupełnie zlekceważył pogarszający się stan mojej ręki. Udało mi się dostać do bardzo dobrego specjalisty w Zakopanem, który obiecał, że spróbuje mi pomóc. Po badaniach okazało się, że mam uszkodzony nerw łokciowy, który został zoperowany w lipcu 2018 roku. Następnie ten sam lekarz podjął się ponownej operacji barku w styczniu 2019 roku. 

W międzyczasie, cały czas, począwszy od pierwszego zabiegu aż po dzień dzisiejszy, uczęszczałam i uczęszczam na rehabilitację. Jej ciągłość ma w moim przypadku decydujące znaczenie. Niestety z uwagi na odległe terminy oczekiwania na rehabilitację w ramach NFZ, zmuszona byłam i niestety jestem w przeważającej mierze, korzystać z rehabilitacji prywatnej. Niemniej jednak wykorzystuje również wszystkie możliwości rehabilitacji na NFZ. Jak się okazało, operacja, która miała miejsce w styczniu 2019 roku została przeprowadzona zdecydowanie za późno i nigdy nie uda mi się odzyskać pełnej sprawności ręki. Lekarz daje nadzieje jedynie na częściowy jej powrót i tylko przy intensywnej rehabilitacji, podejmowanej 

na różnych płaszczyznach. Najbardziej skuteczne są masaże oraz terapia manualna, 

które również są niezwykle kosztowne. Do tego, w ostatnim czasie, doszła konieczność rehabilitacji neurologicznej z użyciem biofeedbacku ręki, rehabilitacji za pomocą maszyny CPN, rehabilitacji indywidualnej z terapeutą w wodzie i konieczność zakupienia kolejnej ortezy. W okresie, w którym jestem poddawana rehabilitacji odczuwam zdecydowanie mniejszy ból. Niestety, jak tylko nastąpi przerwa w zabiegach, wszystkie rezultaty się cofają. 

Po operacji w styczniu 2019 roku oraz ciągłych kontrolach u lekarza ortopedy, zostałam skierowana do Poradni Chorób Piersi, ze względu na znaczny wzrost lewej piersi 

po pierwszej operacji barku. Było przypuszczenie, że rozmiar i waga lewej piersi przeciąża uszkodzoną rękę (bark podwichał się kilkanaście razy dziennie). Zaszła więc konieczność 

jej zmniejszenia. Operacja ta odbyła się w grudniu 2019 roku. W jej trakcie w piersi wykryto niepokojące zmiany - zarówno torbielowate, jak i nowotworowe, które na szczęście 

po badaniach zostały ocenione jako łagodne. W chwili obecnej nadal uczęszczam 

na rehabilitację, w przeważającej mierze prywatnie, niemniej jednak właściwie nie ma widoków na poprawę stanu mojego barku i odzyskanie sprawności.

Jeszcze cztery lata temu byłam w pełni sprawną osobą, tancerka, początkującą pielęgniarką, która doskonale odnalazła się 

w zawodzie. Miałam wizję pomocy ludziom. Obecnie to ja wymagam wsparcia 

w codziennym funkcjonowaniu. Nie jestem w stanie utrzymać w chorej ręce długopisu, 

nie mówiąc już o szklance, czy cięższych przedmiotach. Stałam się osobą nieporadną życiowo, a moja przyszłość napawa mnie lękiem. Tracę nadzieję, że będę mogła wrócić 

do wyuczonego przeze mnie zawodu, a w zasadzie, czy będę w stanie podjąć jakąkolwiek pracę. Moja największa pasja był taniec, a w momencie w którym stawiałam kroki jako początkująca instruktorka, przez rękę, musiałam odłożyć marzenia na dalszy plan. Po kolejnym zabiegu, zostałam odesłana na kolejne i kolejne konsultacje, ponieważ stan mojej ręki wciąż się pogarszał. Zjeździłam różne zakątki Polski, aż trafiłam na dobrych ludzi w Klinice we Wrocławiu. Tam po wielu kosztownych badaniach zostałam skierowana na kolejną operację ręki. Miała ona miejsce w sierpniu 2021 roku. Niestety ze względu 

na sytuację covidową w naszym kraju oraz ogromne kolejki na NFZ (a czas grał tu kluczową role, bo ręka coraz bardziej siniała z dnia na dzień) - zaszła konieczność przeprowadzenia jej prywatnie. Obciążyła mnie ona finansowo na tyle, że obecnie nie stać mnie na dalszą specjalistyczną pomoc medyczną oraz życie. Nawet znalezienie środków na życie codzienne stanowi wyzwanie, a kosztów tylko przybywa. Stan mojego barku spowodował u mnie dodatkowo duże problemy z kręgosłupem szyjnym, co między innymi objawia się dużym bólem szyi 

i zaburzeniami równowagi/zawrotami głowy. Po ostatniej operacji, pojawiły się też zaburzenia funkcjonalne korowo-mięśniowe. Dodatkowo właściwie od dziecka cierpię 

na niedoczynność tarczycy oraz chorobę Hashimoto. Przysparzają mi one również wielu problemów i dolegliwości,a ostatnio z uwagi na omdlenia, zostałam skierowana 

do kardiologa i neurologa. Niestety w badaniu EEG zostały wykryte niepokojące zmiany. 

W 2020 roku zdiagnozowano u mnie padaczkę. Z uwagi na konieczność potwierdzenia 

tej diagnozy u innego lekarza, w poszukiwaniach specjalisty udałam się do Zabrza. Tamtejszy neurolog zlecił mi pobyt w szpitalu w celu dalszej diagnostyki. Niestety potwierdził wcześniejszą diagnozę. W obecnej chwili co 3 miesiace odbywam wizyty kontrolne u lekarza w Zabrzu, które poprzedza zawsze badanie EEG po deprywacji snu.. Niestety prywatnie. Myślałam, że to koniec złej passy, jednak na rutynowej kontroli u ginekologa, zostały zauważone dwie zmiany na jajnikach. Póki co jestem w trakcie diagnostyki. Powoli tracę siły, że to wszystko kiedyś się skończy. Leki które codziennie biorę są bardzo kosztowne, a kosztów tylko z dnia na dzień dochodzi. Wraz z niniejszym pismem mogę przedłożyć dokumentacje medyczną oraz faktury. Nie mniej jednak nie jestem 

w stanie udokumentować dostatecznie kosztów mojego leczenia, ponieważ faktury 

i rachunki zbieram dopiero od dwóch lat. Wcześniej nie sądziłam, że będą mi potrzebne.

W dalszej kolejności należy wskazać, że jestem osobą samotną. Mieszkam sama w mieszkaniu, co bardzo utrudnia mi funkcjonowanie. Zajmowane przeze mnie mieszkanie jest obciążone kredytem hipotecznym. Dodatkowo posiadam psiaka z adopcji, który generuje ogromne koszty, ponieważ w ostatnim roku okazało się, że ma poważne problemy zdrowotne 

i również jest po ciężkiej operacji i wymaga specjalistycznego bardzo kosztownego leczenia. 

Należy stwierdzić, że aktualnie znajduję się w dramatycznej sytuacji finansowej. Mogę śmiało powiedzieć, że żyję jedynie dzięki pomocy bliskich mi osób oraz przyjaciół. Znaczną część kosztów mojego utrzymania stanowią wydatki związane z moim leczeniem, badaniami i rehabilitacja. W chwili obecnej przechodzę rekonwalescencje po operacji, w związku z czym jestem zmuszona kupować specjalistyczne ortezy. Obecnie jest to konieczność zakupu ortezy neurologicznej (na która mnie nie stac), wcześniej ortezy odwodzącej, kamizelki typu Dessoult oraz temblaka . 

Co więcej, regularnie kupuję specjalistyczne plastry, które mają pomóc w zagojeniu się blizn, a także żele i maści. Niemniej jednak stałym wydatkiem, który stanowi znaczne obciążenie finansowe są koszty rehabilitacji ręki, której jestem poddana już od ponad 4 lat. Niestety,

z uwagi na bardzo długie okresy oczekiwania na termin w ramach NFZ, często zmuszona jestem odbywać rehabilitację prywatnie. Cześć rehabilitacji, której wymagam nie jest refundowana wogole przez NFZ np. Indywidualna specjalistyczna rehabilitacja w wodzie. Szacuję, że miesięczny koszt rehabilitacji, a więc masaży oraz zabiegów, wynosi około 2-3 tys. zl. Koszt ten byłby wyższy, gdybym dodatkowo uczęszczała na rehabilitację w wodzie oraz neurorehabilitację z użyciem specjalnego sprzętu. Są one, w moim przypadku, jednym z podstawowych zaleceń. Niemniej jednak obecnie mnie już na nie nie stać. Zalecany jest również turnus rehabilitacji neurologicznej, której miesięczny koszt szacuje się na około 20-30 tys zł, a niestety nie byłby on jednorazowy. Dodatkowo ze względu na choroby przewlekłe 

– niedoczynność tarczycy i chorobę Hashimoto – od 13 lat na stałe przyjmuję lek Euthyrox. W ostatnim czasie wykryto u mnie guz na tarczycy, z czym związana była konieczność prywatnej diagnostyki. Wykonałam odpłatnie biopsję. Należy zauważyć, że pozostaję 

pod stałą opieką lekarza endokrynologa w ramach NFZ, ale z uwagi na długie okresy oczekiwania na wizytę lekarską, chodzę również do lekarza prywatnie z racji na różne dolegliwości, a koszt jednej wizyty stanowi kwota 300 zł. Konieczność wizyt prywatnych wynika również z faktu, iż stan mojej choroby się pogarsza. Szukam więc pomocy u specjalistów z dużym doświadczeniem medycznym, którzy często prowadzą jedynie prywatną praktykę. Dodatkowo, ostatnio wykryto u mnie chorobę neurologiczną – padaczkę. W związku z tym przyjmuję również lek Lamitrin oraz Atarax. Diagnostykę tej choroby podjęłam u specjalisty w Zabrzu, gdzie odbyłam prywatną wizytę, której koszt stanowiła kwota 250 zł. Lekarz neurolog zalecił mi pobyt w szpitalu w celu diagnostyki tej choroby, a także badania pod kątem uszkodzenia splotu barkowego. Pomimo tego, że udało mi się zaplanować pobyt w szpitalu w Zabrzu 

w ramach NFZ, lekarz polecił mi wykonanie badań wstępnych m. in. badania holterem, które to byłam zmuszona przeprowadzić prywatnie. Czas oczekiwania na to badanie 

w ramach NFZ przekraczał czas pozostały do planowanego pobytu w szpitalu. Dodatkowo, w dalszym ciągu pozostaję pod opieką ortopedy, który przeprowadzał operacje mojego barku, a który przyjmuje we Wrocławiu. Przejazdy Kraków-Wrocław oraz koszty wizyt prywatnych również generują znaczne koszty, a wizyty odbywają się co 2

miesiace. Do tego dochodzi zakup leków przeciwbólowych.  

W chwili obecnej nie jestem w stanie podjąć pracy zarobkowej i utrzymać się samodzielnie. Z uwagi na stan mojego zdrowia, początkowo przebywałam przez okres 

pół roku na zwolnieniu lekarskim. Następnie przez rok pobierałam świadczenie rehabilitacyjne. Obecnie otrzymuję bardzo niska rentę. Muszę przyznać, że jeszcze do niedawna, kiedy pobierałam świadczenie rehabilitacyjne, wierzyłam, że po jego ustaniu, będę w stanie podjąć jakiejkolwiek pracę zarobkową. Niestety bardzo się myliłam. Stan mojego zdrowia uległ 

w ostatnim czasie dramatycznemu pogorszeniu. Nie byłam również w pełni świadoma, 

że okres rekonwalescencji po operacji piersi, potem barku,trwa tak długo. Konieczność ciągłego uważania na siebie, zakaz schylania się i podnoszenia czegokolwiek znacząco ograniczył moje funkcjonowanie. W chwili obecnej mogę liczyć na wsparcie finansowe moich rodziców, którzy pomagają mi jak tylko mogą, lecz ich zaplecze też już się niestety skończyło. Czasami zmuszona jestem pożyczać pieniądze na życie od przyjaciół. Niestety pomoc taka jest jedynie czasowa, a ja każdego dnia staję przed wyborem, który z moich wydatków jest bardziej pilny. Moi rodzice od zawsze pomagali mi na tyle, na ile mogli. Dodatkowo stan zdrowia mojej mamy również się pogorszył 

(raz na 2-3 miesiące musi mieć podawane specjalistyczne zastrzyki, które kosztują 

około 500-700 zł), więc nie są już oni w stanie mi pomagać tyle, ile potrzebuję. 

Jestem załamana moją sytuacją osobistą. Chciałabym być samodzielna życiowo. Niestety, stan mojego zdrowia spowodował, że muszę prosić o pomoc, by mieć z czego żyć i

miec szanse na jakakolwiek funkcje tej ręki.


BO JEST SZANSA ZE CHOCIAŻ TROCHĘ SIĘ POPRAWI! TYLKO WYMAGA TO DUŻO CIERPLIWOŚCI, DŁUGIEJ I INTENSYWNEJ REHABILITACJI NA RÓŻNYCH PŁASZCZYZNACH I SAMOZAPARCIA!


I WASZEJ POMOCY !


Załączam przykładowe faktury (jest ich za dużo żeby załączyć wszystkie ale jak ktoś chce to wszystko udostępnię) i tylko częściowa najbardziej aktualna dokumentacje medyczna - pozostała cześć jak ktoś będzie chciał to prześle.



Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Jeszcze nikt nie założył skarbonki na tej zrzutce. Twoja może być pierwsza!

Wpłaty 357

preloader

Komentarze 5

 
2500 znaków