Jestem wolontariuszem Stowarzyszenia Vox Animalium. Od 13 lat ratujemy zwierzęta - z ulicy, z wypadków, zaniedbane, chore, niechciane. Jeszcze niedawno opiekowaliśmy się biedakami z wszystkich interwencji, które nam zgłaszano. Opieka nad skrzywdzonym zwierzęciem to nie tylko zapewnienie mu miejsca do życia w godnych warunkach, najczęściej w hotelikach, bo domów tymczasowych właściwie nie ma, ale przede wszystkim drogie leczenie, często operacje ratujące życie i zdrowie. A to kosztuje, czasem nawet kilkanaście tysięcy.

Od pewnego czasu nie możemy już pomagać na szerszą skalę, musimy spłacić długi. Oczywiście staramy się ratować życie zwierzęcia w najtrudniejszych sytuacjach. I tak było i jest z Anulką ze zdjęcia głównego, która została uratowana dosłownie kilka godzin przed śmiercią. Od paru miesięcy leczymy koteczkę na koci katar i jego następstwa, ale ze względu na niewielkie tego efekty musieliśmy przeprowadzić specjalistyczne badania. Oczywiście pozostał dług w klinice za paromiesięczne leczenie i diagnozy oraz leki. Okazuje się, że za stan zdrowia kotki odpowiada clamydia obecna w drogach oddechowych. Anulka jest jednym z naszych zwierząt wymagających leczenia.

Mamy jeszcze pod opieką zwierzęta wyleczone, ale nie mające domu, niechciane. I utrzymanie kosztuje. Nie możemy wybierać - leczyć czy opłacać hoteliki, często i jedno i drugie.

Bardzo prosimy o wsparcie, dziękujemy serdecznie za każdą złotówkę.