Dwa lata temu zgłosiła się do mnie starsza kobieta dokarmiająca osiedlową kolonię bezdomnych kotów. Pani Danusia* nie dawała sobie już rady z ich wykarmieniem, bo przeznaczała na to większość swojej skromnej emerytury. Zorganizowałam wówczas zbiórkę karmy i zrobiliśmy jej zapasy na kilka miesięcy. Niestety, sytuacja się powtarza i jest tym trudniejsza, że koty się rozmnażają (obecnie jest ich 9). Udało nam się przy pomocy zaprzyjaźnionej pani weterynarz złapać i wysterylizować nieodpłatnie trzy, które się dość dobrze zsocjalizowały. Pozostałe nie dają się złapać, ale będziemy próbować do skutku, choć pewnie będziemy potrzebowały w tym profesjonalnej pomocy.

Nie znam drugiej osoby tak przejmującej się losem tych kotów, jak pani Danusia. Bardzo chcę jej pomóc, zwłaszcza że zaczęła mieć problemy ze zdrowiem i teraz martwi się o koty jeszcze bardziej.

Władze miasta, w którym mieszkamy nie są zainteresowane pomocą bezdomnym kotom, więc żeby odciążyć panią Danusię, postanowiłam zorganizować tym razem zbiórkę pieniędzy na zakup karmy, ponieważ sporo osób pisało mi wówczas, że taka forma wsparcia byłaby dla nich bardziej wygodna, niż dostarczenie karmy.

*Nie chcę ujawniać prawdziwego imienia pani Danusi, ponieważ przy okazji nagłośnienia zbiórki karmy, spotkały ją przykrości ze strony ludzi, którzy w tym, co robi, nie widzą niczego dobrego.

Z góry dziękuję za każdą wpłaconą złotówkę. Wierzę, że razem uda nam się pomóc pani Danusi i kotełkom.