"Tak bardzo pragnę cie przytulić..." Na leki, wizyty lekarskie i powrót do zdrowia mojego syna
"Tak bardzo pragnę cie przytulić..." Na leki, wizyty lekarskie i powrót do zdrowia mojego syna
Nasi użytkownicy założyli 1 231 712 zrzutek i zebrali 1 364 697 337 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Mój syn ma 13 lat. We wrześniu ubiegłego roku, zdiagnozowano u niego przewlekła boreliozę. Nie wiemy kiedy ugryzł go kleszcz. Nie pojawił się rumień, który mógłby być dla nas informacją o tym co się stało. Podczas ubiegłorocznych wakacji, zaczął się coraz gorzej czuć. Nie chciał wychodzić z kolegami, bolała go głowa, zasłynął szczelnie żaluzje, bo słońce zza okna sprawiało, że miał odruch wymiotny ... wizyta u lekarza i podstawowe badania nie wniosły nic nowego - poza przepisaniem dodatkowych witamin. Jednak z dnia na dzień syn cierpiał coraz mocniej. Bolały go kolana, plecy, ręce i męczył się nawet wizyta w toalecie. Kolejna wizyta u lekarza POZ i sugestia pt.: "niech mu Pani zrobi badania na boreliozę... niestety prywatnie bo ja dac skierowania nie mogę". Od tamtego czasu podobne słowa słyszę bardzo często, co uświadamia mi tylko jak straszne jest dla wszystkich rodziców kochających swoje dzieci, gdy nie są w stanie znaleźć w portfelu kolejnych kilku stówek na leczenie czy leki ... szczególnie tym, którzy wychowują dziecko sami tak jak ja, nie mając możliwości na wsparcie finansowe od rodziny ponieważ zwyczajnie jej nie posiadają.
Antybiotyki, wizyty u różnych specjalistów, pobyt w szpitalu, ciągłe wydatki na leki, na nutridrinki bez których Pat nie ma apetytu na jedzenie normalne życie tj. rachunki, zakupy i codzienne wydatki .. po prostu mnie przerosły.
Podczas pobytu w szpitalu dowiedzieliśmy się o kolejnym powodzie do zmartwienia. U syna wykryto żyłkę w sercu, której być nie powinno z czym kolejny stres i powód do zmartwienia pojawił się w naszym życiu. Konieczna ablacja, która ma pomóc w wyjściu na 3 piętro bez łapania ciężkich oddechów i bólu w piersi.
Nie. To nie wszystko. Zmiany w zachowaniu, zmusiły nas do wizyty u neurologa. Każdy wyjazd do lekarza jest dla syna wielkim stresem i wyczynem nie do opisania. Nie jestem w stanie opisać tego nawet jak boli mnie serce gdy patrzę na mojego mądrego i inteligentego syna, który panicznie boi się otoczenia i nie jest w stanie cieszyć się niczym bo paraliżuje go strach. Wizyta u neurologa dołożyła kolejna cegiełkę do moich nieprzespanych nocy. Diagnoza. Zmiany zlokalizowane /ogniskowe/ w okolicach centralno- skroniowych, które powodują powodują zmiany w zachowaniu. Jest nadzieja ze leki pomaga ustabilizować sytuację ale musimy uzbroić się w ciezpliwosc
Wiem że są inne dzieci, których stan jest dużo gorszy i często wspierałam jeśli tylko miałam jak choćby przysłowiowa złotówka. Sama jestem mama i wiem jak ciężko jest patrzeć na cierpienie własnego dziecka nie mając za co ulżyć mu w cierpieniu.
Marzę o tym żeby wybiegł na dwór i wrócił z dziurą w spodniach po udanym meczu ... Żeby pływał jak kiedyś po 20 basenów i z dumą opowiadał o tym w szkole ... dałabym wiele żeby wsiadł na rower i wrócił zmęczony, brudny Ale szczęśliwy do domu, krzycząc od progu "Mamo jaki jestem głodny!!!"
Marzę żeby jeszcze kiedyś mnie przytulił, żebym mogła go dotknąć, żebyśmy poszli razem na spacer.. ????????
Wierzę, że wszystko się ułoży. Muszę wierzyć chociaż dzisiaj już wiem zE bez pomocy dobrych i życzliwych mi osób nie dałabym sobie rady ....
Z góry dziękuję za wszelką pomoc ...
Dobro wraca. Wiem to ... ❤
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!