„Chcę wykonywać swój zawód!” Dlaczego artyści zakładają zrzutki, które wcale nie są charytatywne?

Napisano 20 lutego, 2023. Aktualizacja: 25 lipca, 2024.
„Chcę wykonywać swój zawód!” Dlaczego artyści zakładają zrzutki, które wcale nie są charytatywne?

O realiach pracy muzyka w polskich warunkach, zrzutce, jako platformie do sprzedaży usług i fali niezrozumienia rozmawialiśmy z Kamą Salach - pianistką, wokalistką, kompozytorką oraz aktorką, która należy do grona artystów organizujących zbiórki w serwisie zrzutka.pl.

Agnieszka Sałek: Kama, czy pamiętasz, kiedy rozpoczęła się Twoja muzyczna przygoda? W którym momencie zdecydowałaś, że zostaniesz zawodową artystką?

Kama Salach: Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta, dlatego że ja mam pewien problem z określeniem kim jest artysta w dzisiejszych czasach. Na potrzeby naszej rozmowy sprawdziłam nawet definicję tego słowa i brzmi ona następująco: „artysta to osoba tworząca przedmioty materialne lub utwory niematerialne, mające cechy dzieła sztuki”. To słowo ma olbrzymie znaczenie. Dla mnie artystą był Niemen. Ja jestem z wykształcenia muzykiem i aktorką scen muzycznych - to jest mój zawód. Dokładnie pamiętam swój egzamin do szkoły muzycznej - chciałam grać na saksofonie, ale jeszcze nie było nauczyciela, a ja byłam za mała. Jedynym instrumentem w sali było pianino. I tak, w wieku 7 lat zdecydowałam, że będę się uczyć gry na pianinie - w efekcie gram na nim do dzisiaj. Jeśli ktoś uzna mnie za artystkę, to będę dumna, że udało mi się znaleźć grupę odbiorców, dla których moja twórczość jest rodzajem dzieła sztuki. Jednak dla mnie kluczowe jest to, że chcę wykonywać zawód, w którym kształcę się od dziecka.

To trochę przykre, że zawód muzyka nie jest przez społeczeństwo traktowany na równi z innymi.

To chyba dlatego, że dla wielu ludzi jest to rodzaj hobby. Dla mnie osobiście jest to praca i to ciężka. Muszę być swoją menadżerką, muszę kontaktować się z organizatorami koncertów i wykonywać wiele zadań, do których nie jestem wykształcona. Występ na scenie to tylko wierzchołek góry lodowej. Pod spodem jest ogrom pracy, którą mało znany muzyk przeważnie musi wykonać sam.

Jak oceniasz popyt na usługi świadczone przez artystów? Czy łatwo jest dotrzeć do potencjalnego klienta?

To wszystko zależy, czy chce się tworzyć swoją muzykę, swoją markę, czy jest się muzykiem sesyjnym. Ja tworzę własne projekty, ale znam wielu muzyków sesyjnych, bo jestem w tym środowisku od dziecka. Z tego co widzę, jeśli ktoś się dobrze odnajduje w graniu sesyjnym, to nie jest aż tak źle. Myślę, że schody zaczynają się, gdy ktoś postanawia stworzyć własny projekt i nie chce się wyłamywać na sesyjne granie. W takim wypadku alternatywą pozostaje zawód nauczyciela, który również jeszcze wykonuję. Ta praca daje mi poczucie bezpieczeństwa - wiem, że co miesiąc otrzymam wynagrodzenie, dzięki któremu nie będę musiała się martwić, że zabraknie mi pieniędzy. Dzięki temu, że jestem również aktorką, zyskuję dodatkowe możliwości zawodowe. Muzyka i aktorstwo pięknie się uzupełniają w mojej pracy, gdy komponuję muzykę do spektakli lub aranżuję utwory na konkursy piosenek aktorskich. Jako aktorce, łatwiej mi również zrozumieć ludzi, którym trudno jest wyrazić to, o co im chodzi w muzyce. Dodatkowo stworzyłam kurs online “teoria muzyki w praktyce”, który sprzedaję w internecie - m.in. jako jedną z ofert w mojej zrzutce. Reasumując, myślę że większości muzyków nie jest łatwo - nasze miejsca pracy są ograniczone, a ludzie niechętnie płacą za koncerty. Ja staram się łapać wielu zajęć i nie nakładać sobie przysłowiowych klapek na oczy.


Co sprawiło, że zdecydowałaś się na założenie zrzutki?

Bardzo długo wzbraniałam się przed zakładaniem jakiejkolwiek zbiórki. Aż pewnego dnia spotkałam się na kawę z dwoma dziewczynami, dla których wykonuję aranżację na konkurs piosenki aktorskiej. To one mnie zachęciły mówiąc, że ludzie, którzy mnie znają, może i chcieliby mnie wesprzeć, ale nie mają możliwości żeby to zrobić. Ktoś, kto wie ile pracy, energii i serca wkładam w to, co robię, mógłby mi pomóc właśnie dzięki zrzutce. Nawet jeśli znajdzie się tylko kilka osób, które wpłacą, powiedzmy, po 20 złotych, to już będzie coś! Ja nie będę musiała sama pokrywać całości kosztów produkcji teledysku, a ktoś z moich znajomych będzie miał satysfakcję, że mi pomógł. 

Po zapoznaniu się ze zrzutką uważam, że największą wartość tego portalu jest to, że ludzie, którzy mnie znają, mogą oficjalnie wpłacić mi pieniądze na to, co robię. Nie wyobrażam sobie, że miałabym wysyłać do nich wiadomości o treści “cześć, robię teledysk, wpłać mi pieniądze na moje konto”. Dzięki zrzutce wszyscy wiedzą, na co zbieram, a przekazanie środków ma dużo bardziej oficjalny charakter.

Czyli Twoją zrzutkę wspierają tylko znajomi?

Głównie znajomi, ale miałam kilka wpłat po 1 zł od nieznajomych… i to jest super! To znaczy, że moja zbiórka dociera dalej, a ludzie, którzy ją widzą, postanawiają przekazać swoją, zapracowaną złotówkę na to, żebym mogła realizować się w pracy. Jak to mówią, grosz do grosza - dla mnie każda złotówka jest na wagę złota! Tym bardziej, że docieranie do nieznajomych nie jest łatwe

Ja nie jestem znana na tyle, żeby ludzie zobaczyli moje zdjęcie i stwierdzili “o, jej muzykę lubię, to będę wpłacać, bo chcę kolejną”. Z tego typu zrzutką trzeba się jeszcze przebić - non stop ją reklamować i ogłaszać. Zauważyłam, że kiedy przez kilka dni pod rząd publikowałam link do zrzutki w mojej relacji na instagramie, ludzie w końcu zaczęli w niego klikać. Nie bez znaczenia pewnie było to, że zrzutka.pl to zaufany portal - moi odbiorcy wiedzieli, że mogą bezpiecznie wpłacić pieniądze. 

Ale zasięgi w social mediach mają też swoje wady - przekonałam się o tym, kiedy moja zrzutka została przez Was opublikowana na facebooku. Pojawiły się bardzo przykre komentarze mówiące o tym, że zbiórki powinny być organizowane tylko na chore dzieci i zwierzęta, a marzenie o teledysku można spełnić mając 2 000 zł i telefon komórkowy. W tej sytuacji poczułam, że muszę zabrać głos, bo komentujący najwyraźniej nie rozumieją sensu mojej zbiórki! Nagranie teledysku może być moim marzeniem, ale przede wszystkim jest bardzo ważną inwestycją w moim zawodzie. To jest moja droga do pokazania moich umiejętności! Oczywiście całym sercem wspieram zbiórki charytatywne. Sama mam chorą siostrę, więc bardzo dobrze znam temat chorej osoby w domu. Wiem ile to jest wyrzeczeń, wiem jakie to są koszty, ja z tym wszystkim żyłam od 4 roku życia. Ale to przecież nie znaczy, że ja nie mogę założyć zrzutki!

No i nikt nie ma obowiązku wspierać akurat Ciebie - każdy wpłacający sam decyduje, komu przekaże pieniądze.

Dokładnie, dajmy ludziom wybór! To jest ich sprawa, na co oni wydają pieniądze. Czy to jest moja sprawa, że ktoś chce zbierać, powiedzmy, na motor? A ktoś inny chce go wesprzeć, bo w ofertach jest przejażdżka na motorze, a on akurat ma takie marzenie? Ktoś może chcieć kupić sobie przejażdżkę na motorze, a ktoś inny może chcieć kupić sobie kurs “teoria muzyki w praktyce” albo zajęcia muzyczne. I dzięki temu ja mogę świadczyć swoje usługi, których nie mam na co dzień w takiej ilości. Moja zrzutka nie jest charytatywna. To nie jest tak, że ktoś mi wpłaca pieniądze i nic z tego nie dostaje - ja świadczę swoje usługi, czyli wykonuję swoją pracę, za którą otrzymuję wynagrodzenie z góry. Czyjąś sprawą może być to, na co przeznaczę pieniądze ze zrzutki. Jej celem jest nagranie teledysku, więc całą zebraną kwotę przeznaczę na teledysk. I to może kogoś interesować, bo ktoś wpłacił na ten cel, więc chce, żeby teledysk powstał. 

Niech każdy sobie zbiera na co chce - jak ktoś będzie chciał wesprzeć daną zrzutkę, to ją wesprze, a jak nie, to niech chociaż nie hejtuje, bo po co.


No właśnie, a propos pracy - jakie perspektywy zarobkowe ma zawodowy muzyk w Polsce?

Nie chcę dramatyzować, ale to nie jest łatwy rynek. Nierówna gratyfikacja pracy względem innych zawodów jest chyba najbardziej frustrującą kwestią w całym artystycznym świecie. Być może bierze się to stąd, że nie wszyscy uznają istnienie takiego zawodu jak muzyk. Zawody artystyczne nie są uregulowane. Z jednej strony to jest super, bo mamy wolność twórczą i możemy sobie robić co chcemy, ale z drugiej strony trzeba w to cały czas inwestować. Na muzyków bardzo rzadko czekają etaty - trzeba się wybić, wykazać kreatywnością. Wydaje mi się, że to zniechęca ludzi i że właśnie dlatego absolwenci szkół muzycznych czy aktorskich zostają nauczycielami albo opuszczają wyuczony zawód i pracują na przykład jako kurierzy.

Jedną z takich inwestycji może być wydanie płyty. Ile to kosztuje?

Taki koszt - mówię to oczywiście z własnego doświadczenia - wynosi między 6 000 zł a 10 000 zł za singiel. Jeden. Przy czym ja sama komponuję swoje piosenki - idę do producenta muzycznego, żeby pomógł mi ładnie oprawić cały projekt. Mimo to, nawet gdybym pracowała w samej szkole muzycznej 5 dni w tygodniu, nie stać by mnie było nawet na jeden singiel! 

Druga kwestia jest taka, że mało kto kupuje dzisiaj płyty. Nowsze komputery często nie mają nawet odtwarzaczy CD. Muzyka staje się cyfrowa, pojawia się w takich serwisach jak Tidal czy Spotify. Marketingowo wydanie płyty ma ogromną wartość, ale dla przeciętnego odbiorcy płyta CD staje się przeżytkiem, który można ewentualnie odtworzyć w samochodzie.

Jaki jest więc sens takiej inwestycji?

Bez tego muzyk nie istnieje - bez social mediów, bez wydania płyt, singli. To jest nasza praca i jedyny sposób na pokazanie się ludziom. Jeżeli artysta tego nie ma, to nie ma wizytówki, nie ma oferty, nie ma czego wysyłać do organizatorów festiwali. 

Nie wydaje mi się, żeby to była opłacalna rzecz w sensie materialnym, ale jest to na pewno duża promocja. Razem z płytą pojawia się okładka, cała strategia promocyjna jest kreowana właśnie pod tę płytę, wykonawca ma w rękach fizyczny produkt, a muzyka i tak jest w sieci. Ja nie widzę innej drogi na przebicie się, niż robienie teledysków i wydawanie muzyki, która pojawia się we wszystkich platformach streamingowych. Trzeba to robić, żeby się pokazać.


Czyli rozpoznawalność wymaga sporych inwestycji.

Tak. Ja to porównuję trochę do biznesu, mimo że nie chcemy tego tak nazywać, że chcemy mówić, że to jest takie artystyczne i muzyczne… No nie, to jest biznes, w którym trzeba się napracować, naharować, zainwestować mnóstwo pieniędzy, czasu, wchodzić jak nie drzwiami to oknem. Jeśli chcemy, żeby coś wypłynęło, jednym ze sposobów jest zrobienie tego z doświadczonym producentem muzycznym. I to jest kosztowne - ja wydając EPkę robiłam 3 piosenki z producentem, a czwartą wrzuciłam jako nagranie live, które zostało zmiksowane i zmasterowane. I wydałam na to około 25 000 zł. Nie liczę teledysku - tu ceny zaczynają się od 10 000 zł, jeśli chcemy dostać porządną produkcję, razem z reżyserią i scenariuszem. W zgromadzenie tych środków włożyłam mnóstwo czasu, wysiłku i własnej inicjatywy. Dzięki temu, że interesowałam się różnymi dotacjami dla artystów, otrzymałam wsparcie od Urzędu Miasta Wrocławia na wydanie płyty. Szukanie pomocy w różnych miejscach to też własna inicjatywa, którą warto się wykazać! Tak jak mówiłam, płyty nie wydaje się stricte po to, żeby ją sprzedawać, ja sama otrzymam ograniczoną ilość egzemplarzy. Ale będę już miała konkretny materiał, który będę mogła wysłać do recenzentów i radia. Bez tego typu działań muzyk nie stanie się znany. No nie da się inaczej! Ja nie znam innej drogi, niż determinacja i pracowitość.

Jakie są blaski i cienie Twojej pracy?

Proces twórczy i występowanie na scenie to zdecydowanie są blaski. Ja to lubię, a na scenie czuję, że jestem w odpowiednim miejscu. I to zawsze - czy jestem jako aktorka na planie zdjęciowym, czy tworzę muzykę do spektaklu, czy tworzę własne projekty, czy gram koncert, to to jest zdecydowanie najlepsza część mojej pracy. Cieniem jest ogrom pozamuzycznych zadań organizacyjnych, które muszę wykonać. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z ogromu przygotowań, które muszę zrobić, zanim wyjdę na scenę i zagram. Tym bardziej, że jeszcze nie stać mnie na menedżera. Sama kontaktuję się z organizatorami wszelakich wydarzeń muzycznych, zajmuję się umowami, fakturami i koordynuję wydarzenia promocyjne. W związku z premierą płyty “Imago” chcę wypuścić limitowaną serie biżuterii z logiem ćmy oraz jedwabne apaszki, które będę sprzedawać na koncertach. W związku z tym musiałam pojechać do sklepu z materiałami, skontaktować się z projektantką, ustalić projekt. Dzięki temu, że zrobiłam research nawiązałam współpracę z firmą Morph (biżuteria) oraz Bilquis (produkty z jedwabiu). Projekt okładki również osobiście ustalałam z graficzką. W idealnym świecie pewnie siedziałabym całym dniami i grała, tworzyła, a wieczorami wychodziłabym na scenę, ale to tak nie działa. Po koncercie zawsze czeka na mnie ogrom pracy organizacyjnej i duże wydatki, konieczne do stworzenia tego świata, który chcę wykreować dla słuchaczy. Do tego jeszcze trzeba się przebić, bo bardzo dużo jest teraz na polskiej scenie wszelakiej muzyki, a dotarcie do mniej znanych artystów staje się coraz trudniejsze.

Wspominałaś, że jesteś nauczycielką. Lubisz uczyć? 

Lubię uczyć. Oczywiście nic w nadmiarze, teraz rezygnuję z pracy nauczyciela, bo zajmuję się już tyloma rzeczami, że fizycznie zaczęło mi brakować czasu. Ale lubię uczyć, bo spotykam niesamowicie ciekawych ludzi, właśnie takich, dla których to jest pasja, którzy są bardzo zdolni. Nie miałam pojęcia, że na świecie jest tylu zdolnych ludzi! To jest niesamowite, każdy ma jakiś inny talent. Ucząc pianina i wokalu widzę, że jeden ma fajną barwę głosu, drugi jest bardzo muzykalny, trzeci ma świetne poczucie rytmu, czwarty świetnie słyszy. Czasami uczeń potrzebuje tylko drobnej wskazówki i nagle się otwiera i patrzysz na człowieka, który znalazł swoją pasję! A dzieci to już nie wspomnę! Miałam ucznia, takiego 10-latka, który nie chciał wyjść z zajęć. Pierwszy raz mi się to zdarzyło! Gdy minęło ustalone 45 minut, poszedł do taty zapytać, czy może zostać 15 minut dłużej. Po godzinie zajęć powiedziałam, że nasz czas się skończył. Wtedy ten chłopczyk z rozczarowaniem powiedział “już?!” Ja mówię “no już, ale widzimy się za tydzień”. I był smutny, że musiał wyjść z zajęć! Mam też ucznia, który ma zespół Aspergera. On uczy się z nut jakiegoś taktu, np Bacha i zapamiętuje ten takt od razu. I on wszystko pamięta - po prostu. To jest coś niesamowitego! Z mojej perspektywy praca nauczyciela ma bardzo wiele pozytywnych aspektów.

Co Twoim zdaniem musiałoby się zmienić w prawie lub społeczeństwie, aby praca muzyka stała się bardziej opłacalna?

Myślę, że przede wszystkim podejście stacji radiowych i telewizyjnych do nowych utworów. Internet internetem, ale mnóstwo ludzi ogląda telewizję i słucha radia. Kiedy wydałam pierwszy singiel, „Etymologię kształtu serca”, pisałam do różnych stacji radiowych z prośbą o puszczenie tego utworu na antenie. I spotkałam się z pozytywnymi odpowiedziami ze strony lokalnych stacji - m.in. Radia Opole, Radia RAM, czy Radia Mercury w Poznaniu. Napisałam też do pana z Radia ZET, który prowadzi audycję z nowymi singlami. I odpisał mi, cytuję: “Piękne, ale niepopularne. Bez szans w mainstreamowych stacjach, tylko autorskie audycje i lokalne stacje, sorry”. Przeczytałam to i pomyślałam sobie - jak coś, co nie było puszczone w radiu ani telewizji może być już popularne?. Jak utwór, który nie dostał szansy w mainstreamowych mediach, może stać się powszechnie znany? Uważam, że w tym wypadku wiele zależy od prowadzącego audycję, a niepopularny utwór, umieszczony między hitami powtarzanymi dziesiątki razy, mógłby być dla słuchacza pewną odmianą. Trzeba mieć tylko trochę odwagi i dać szansę mniej znanemu muzykowi

Takie sytuacje są przykre, ale to nie pierwszy raz, kiedy odbijam się od ściany. Mam zespół, który funkcjonuje od 2014 roku, więc trochę już przebrnęłam przez ten temat, ale teraz, tworząc solowy materiał, znowu muszę się przebić - tym razem pod własnym nazwiskiem. Wiadomo, że czasy idą do przodu, muzyka się zmienia, ale jeżeli ktoś stwierdza, że mój utwór jest bez szans, to ja się pytam dlaczego? Dlaczego nie dajemy ludziom wyboru?

Oczywiście znam też muzyków, którzy myślą, że jak będą tylko siedzieć w domu i ćwiczyć, to z nieba spadną im oferty nie wiadomo czego. Zejdźmy na ziemię - to też tak nie działa. Ja bym mogła sobie siedzieć w studio w pracowni i grać całymi dniami... no i co? A trzeba zapłacić za tę pracownię, za jedzenie, dom i tak dalej. To jest naprawdę ciężka praca 

Kama, dziękuję Ci za rozmowę. Czy chciałabyś, na koniec, zostawić jakieś przesłanie dla naszych czytelników?

Nie oceniajcie nikogo na pierwszy rzut oka. Ludzie przeczytają nagłówek i wypowiadają się na temat artykułu - dokładnie taka sytuacja spotkała mnie na facebooku. Komentujący zobaczyli zrzutkę “na teledysk”, ale bardzo niewielu z nich kliknęło i sprawdziło, co ona faktycznie zawiera. Nie dali mi szansy na zaprezentowanie się jako usługodawca! Ja nie proszę o bezinteresowną pomoc. Żeby móc się realizować zawodowo, chwytałam się różnych prac - pracowałam na kuchni, za barem, grałam na fortepianie w restauracji, gdzie niejednokrotnie ktoś zajmował stolik koło instrumentu i mówił, że mam grać ciszej. Grałam na Święcie Konia w jakiejś miejscowości pod Wrocławiem, statystowałam w serialach, na spektaklach, w filmach, grając np. pianistkę za główną bohaterkę. To jest takie spektrum rzeczy, którymi ja się zajmowałam i którymi jeszcze muszę się zajmować, przez to, że teraz prowadzę swoją firmę i chcę ją rozwijać. Chcę traktować zrzutkę jako kolejną opcję zawodową, miejsce, gdzie mogę wystawiać swoje usługi. Mam nadzieję, że ludzie w końcu to zrozumieją. Serdecznie zapraszam więc do zapoznania się z moją twórczością ☺

Zrzutka Kamy Salach zawiera aż 10 różnych ofert. Zachęcamy - zajrzyjcie na nią i sprawdźcie usługi, które oferuje organizatorka. Pamiętajcie, że nie każda zrzutka musi być charytatywna. Jesteśmy wszechstronni i chcemy, aby każdy organizator mógł znaleźć u nas swoją przestrzeń. Powstrzymajmy się od hejtu - przecież w crowdfundingu nie chodzi o skakanie sobie do gardeł.



Facebook Twitter