Gdy odeszła Nasza Córeczka, na cmentarzu byliśmy po kilka razy dziennie. Potem co dwa dni, co trzy, aż wyprowadziliśmy się 30km dalej i jesteśmy raz w tygodniu. Wokół Niej spoczywają inne dzieci. Jedne żyły kilka dni, inne kilka miesięcy, a niektóre nawet kilka lat. Niektóre też los zabrał tego samego dnia.

Na większości nagrobków nawet nie świeci się ten przysłowiowy elektryk.

Często na grupie o stracie Panie i Panowie wymieniają się zdaniami, czy odwiedzają nagrobki swoich Dzieci, bo odwiedzanie sprawia im często duży ból.

Brak odwiedzin skutkuje zaniedbaniem. Skrzynka, stawiana w dzień pogrzebu z czasem próchnieje, krzyż się przekrzywia, schodzą napisy, znicze przez wiatr się zbijają. Stroiki płowieją, a grób wieczorem w ogóle nie jest oświetlony. Z czasem nawet niewiadomo kto tam leży. Ksiądz decyduje o grobie do likwidacji, a potem w to miejsce chowają kogoś innego. I ten człowiek, którego grób został zlikwidowany zostaje zapomniany. Tak, jakby nigdy nie istniał.

Nie mówię tutaj o grobach dorosłych, ponieważ najczęściej jestem wokół nagrobków Dzieci w pobliżu miejsca spoczynku Naszej Córeczki.

Z mężem kupiliśmy na 4 nagrobki po stroiku, dwóch zniczach, wkładzie elektrycznym oraz żywym. Baterie trzymają ok. 2-3 tygodnie, a stroiki z czasem potrzebują wymiany.

Jeśli ktoś z Was, chciałby dorzucić swoją małą cegiełkę w ratowaniu starych, zaniedbanych, nie odwiedzanych nagrobków w województwie Pomorskim to można wpłacić choć złotówkę.

Ja z mężem z chęci i dobrego serca wyplewimy, umyjemy nagrobki (jeśli są), czy też zajmiemy się organizacją skrzyneczki, bo często jest tak, że jest zwykły kopczyk ziemi. Dołożymy też zapewne coś od siebie, ale chcemy działać na większą skalę, aniżeli tylko te 4 nagrobki, o których wspomniałam wyżej. To generuje też większe koszta, tak więc jeśli chcesz wesprzeć Naszą inicjatywę - zapraszam.