Leczenie Sisia
Leczenie Sisia
Nasi użytkownicy założyli 1 260 651 zrzutek i zebrali 1 446 256 932 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Cześć,
Mam na imię Sisio. Mam około 8 lat, może troszkę więcej. Jestem kotkiem niewychodzącym, takim zwykłym dachowym czarnulkiem.
Zostałem znaleziony w zimę pod okolicznym kebabem, moja mama razem z ciocią zabrały mnie stamtąd. Zastanawiały się jak mają mnie złapać ponieważ widać było po mnie ze jestem chory, wiecie glutek zwisający z noska, zaropiałe oczka. Ale, powiem wam ze naprawdę źle się czułem więc jak tylko postawiły transporter na ziemi to troszkę się poocieralem im o nóżki a później sam wszedłem do tego transportera.
Dziewczyny nie wiedziały co mają ze mną zrobić, ale w pierwszej kolejności zabrały mnie do Pana doktora, tam zostały poinformowane, że mogą skorzystać z pomocy miejscowej fundacji. Skorzystały z tej pomocy tylko później pojawił się problem ponieważ ciocia miała w domku same pieski i bała się, że się nie polubimy a mama czwórkę mojego rodzeństwa. Dziewczyny pokochały mnie od pierwszego wejrzenia, więc gdy Pani z gminnej fundacji powiedziała, że trafię do schroniska nie pozwoliły na to, mama powiedziała jej ze weźmie mnie do siebie. Mama akurat była w trakcie przeprowadzki do innego domku więc uznała, że zamieszkam tam z nią a moje rodzeństwo z dziadkami, bo za bardzo się nie polubiliśmy. Na początku byłem takim dzikuskiem, chowałem się cały czas pod łóżko i nie dałem się głaskać, ale po jakimś czasie zobaczyłem, że mama i tata wcale nie są tacy źli. Dostawałem codziennie dobre jedzonko, oczywiście na początku kręciłem noskiem, że to nie dobre i tamto też nie. Dostałem mnóstwo zabaweczek, które uwielbiam i codziennie się bawię nimi z rodzicami. Ale sam też uwielbiam się bawić szczególnie w nocy. W międzyczasie mama dogadała się z Panią z fundacji ze jednak zostanę u niej i u taty na stałe, ponieważ jestem starszym kotkiem i możliwe, że nie znajdę tak szybko domku, ale w sumie i tak rodzice by mnie nie oddali, bo skradłem im serduszka. Tylko mama postawiła jeden warunek, na który tamta Pani się zgodziła... że wrazie, gdybym zaczął znów chorować to pomoże ona w moim leczeniu. Tak też się stało... na jesieni znów dopadł mnie katarek, znów odwiedzałem Pana doktora. Mama wtedy poprosiła o pomoc Panią z fundacji jednak została odesłana z kwitkiem "Niestety nie mam takich środków w budżecie gminy". Więc rodzice sami zaczęli płacić za moje leczenie, mama trochę była zła, bo moje przybrane rodzeństwo też zaczęło chorować. Gdy już byłem zdrowy i myśleliśmy ze wszystko będzie dobrze to niestety w wigilię zacząłem kichać krwią, rodzice się wystraszyli, od razu zabrali mnie do Pana doktora. Pan doktor zlecił badanie rynoskopii, żeby zobaczyć co tam mi dolega. Mama od razu skontaktowała się znów z tamtą Panią, ponieważ koszty badania okazały się naprawdę wysokie... I tutaj oddaję już głos mamie...
Dzień dobry,
Zbieram na leczenie kotka, który potrzebuje badań rynoskopii i ewentualnej operacji, jeżeli zostanie coś wykryte. Pan weterynarz powiedział, że to może być jakieś ciało obce czy polip a w najgorszym przypadku nowotwór.
Kot jest pod moja opieka w domu tymczasowym, przy braniu kota, Pani pracująca w gminie zobowiązała się do pomocy w przypadku choroby kotka z racji, że jest on już w starszym wieku, weterynarz drogi, a ja posiadam już swoje 4 koty domowe. Wzięłam kota, gdyż kobieta zapewniała pomoc finansową, a nie chciałam, aby starszy kot wylądował w schronisku. Dobre serce jak widać jednak nie wystarczy, gdy kot zachorował i potrzebna mi jest pomoc finansowa, pani stwierdziła, że kot jest mój (chociaż żadnych papierów adopcyjnych nie podpisałam) oraz że nie obiecywała żadnej pomocy finansowej w razie choroby kota. Po wielokrotnych próbach uzyskania pomocy gmina chciała zabrać kota, aby nie narażać mnie na dalsze koszty jego leczenia, jednak stwierdzili, że co się stanie z kotem pozostaje niewiadome, dlatego postanowiłam dalej zajmować się kotem i poprosiłam o papiery adopcyjne. Od tamtego czasu, że strony gminy jest cisza. Żadnych papierów dalej nie dostałam, a kot potrzebuje opieki weterynaryjnej. Za nami jest już badanie serduszka, które było potrzebne, żeby dowiedzieć się, czy nie będzie żadnych przeciwwskazań do podania narkozy. Zostało nam do wykonania jeszcze badanie krwi i te najważniejsze rynoskopia. Przebadanie serduszka to koszt 260zl, a te główne badanie to już koszt w granicach 1500-2000zł. Później też nie wiadomo czy nie będzie potrzebna jednak operacja albo jakieś inne leczenie. Niestety jestem zmuszona prosić o pomoc, ponieważ gmina się wypięła na nas, a moje 2 inne koty uznały ze to również jest idealny moment na chorowanie...

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.