Nina to trzynastoletni kotek, który spędził ze mną całe życie. Od dłuższego czasu (dwa lata) nie byłam w stanie zdiagnozować u niej problemu, który zaistniał nagle, niespodziewanie, pomimo konsultacji z wieloma specjalistami oraz próby dostosowania odpowiednich diet i leków. Chodziłyśmy do wielu weterynarzy, jednakże żaden nie był w stanie określić przyczyny problemu. Nina miała zawsze wzorowe wyniki badań krwi, USG czy echa serca. W styczniu tego roku była w szpitalu dla zwierząt, gdzie została jej udzielona pomoc specjalistyczna i problemy na chwilę ustały. Niestety po niespełna 10 miesiącach nastąpił powrót jej złego samopoczucia i zaczęła wymiotować krwią. Zdiagnozowanie problemu zajęło weterynarzom dwa miesiące i pochłonęło sporą część moich oszczędności. Przez cały okres leczenia jako studiująca dwudziestolatka, mieszkająca większość tego czasu sama, wydałam już na Ninę około 10 tysięcy i nie jestem w stanie zapewnić jej operacji, która być może uratuje jej życie. To wspaniały kot, który jest dla mnie ogromnym wsparciem emocjonalnym, zważając na to, że przez długi czas był to mój jedyny "współlokator". Proces leczenia u niej nowotworu żołądka wymaga natychmiastowego podjęcia działania, bo z każdym dniem jej szanse na przeżycie maleją. Docenimy naprawdę każdą pomoc, ale nie jesteśmy już w stanie poradzić sobie same.