Rodzina Ewy musiała zrezygnować z wakacji. Mieli jechać nad morze, bo ich dzieci nigdy morza nie widziały. Ale rak kosztuje. Dojazdy, leczenie, wizyty u lekarzy… Na wakacje już nie starczy. Chcemy zebrać kwotę, która pozwoli im na najlepsze wakacje ever. Pozwoli im pobyć razem i oderwać się chociaż na moment od tych trudności codziennego życia z nowotworem. Bo w końcu… rak nie jedzie na wakacje.

#RakNieJedzieNaWakacje

Nie wiem, czy wiecie… Ale…

I ja, i Karol uwielbiamy z Wami robić dobre rzeczy. A w ciągu ostatnich kilku miesięcy zrobiliśmy tego NAPRAWDĘ SPORO. Nie ma dnia, żebyśmy nie byli Wam wdzięczni za dobro, które się wydarzyło dzięki temu, że połączyliśmy siły. Były uśmiechy, żarty, wspólne wesołe rozmowy i masę, masę radości z robienia małych cudów.

Teraz jest inaczej.

Teraz nie ma w nas wielkiego, radosnego zrywu. Nie ma ekscytacji. Ale jest mocne przekonanie: MUSIMY TO ZROBIĆ. I ZROBIMY TO.

Bez wielkich, wydumanych słów. Powiemy Wam po prostu jak jest…

Ewy nie znamy zbyt dobrze. Ot zwyczajna, uśmiechnięta, miła babka, która zawsze siadała niedaleko nas w kościele wraz z mężem i trójką dzieci. Dwójka z nich kilka razy wpadła na świetlicę do nas, a najmłodszy syn jest zaledwie kilka miesięcy starszy od naszej Marysi.

Ewa ma 33 lata i od kilku miesięcy walczy z wieloogniskowym złośliwym nowotworem piersi, który dał przerzut do węzłów chłonnych. Jest w trakcie chemioterapii. Przed nią dalsze leczenie, operacja, rehabilitacja i radioterapia.

Mama trójki dzieci. Żona. Fajna, młoda kobieta.

W Ewie można się zakochać od pierwszej rozmowy. Jest niemożliwie silna, ma wielki dystans do siebie i świetne poczucie humoru. Żartuje, śmieje się, opowiada o tym, jaka jest szczęśliwa mimo choroby. I o tym, że to właśnie choroba jej to najmocniej uświadomiła.

Opowiada o mężu, który pracuje, ile tylko jest w stanie, zajmuje się domem i gdy trzeba siedzi cały dzień obok niej w szpitalu. O mężu, który zamknął się w łazience i zgolił głowę, gdy ona straciła wszystkie włosy. I o córce, która sama ścięła swoje, bo też czuje, też przeżywa… Mimo tego, że ma zaledwie kilka lat i zaraz pójdzie do szkoły.

Ewa nie daje się chorobie. Chce brać z życia garściami. I wierzy… Wierzy ogromnie, że całe życie jeszcze przed nią, że będzie dobrze i przede wszystkim, że Bóg jest w tym wszystkim obok.

Ewa czasem mówi takie rzeczy, że nam mowę odbiera. Człowiek zaczyna inaczej myśleć i inaczej żyć. Jest absolutnie, kosmicznie, ekstremalnie NIESAMOWITA.

Dlatego…

Wiecie dobrze, co zaraz napiszemy ;)

Pomagamy dzieciom, kiedy tylko jest taka okazja. Rodzina Ewy musiała zrezygnować z wakacji. Mieli jechać nad morze, bo ich dzieci nigdy morza nie widziały. Ale rak kosztuje. Dojazdy, leczenie, wizyty u lekarzy… Na wakacje już nie starczy.

No i oczywiście my tego tak nie zostawimy, no nie? :)

Chcemy zebrać kwotę, która pozwoli im na najlepsze wakacje ever. Pozwoli im pobyć razem i oderwać się chociaż na moment od tych trudności codziennego życia z nowotworem. Bo w końcu… rak nie jedzie na wakacje. Chcemy wspólnie z Wami dać im te kilka dni oddechu i odpoczynku. Dni, które pozwolą im nabrać sił. Dni, które spełnią małe marzenia dzieci.

Dlatego prosimy Was o wsparcie i przekazanie darowizny na ten cel. Zróbmy wspólnie Ewie i jej rodzinie wakacyjną niespodziankę. :)

Dwie ważne kwestie:

1.Nie zbieramy tym razem na konto naszego Stowarzyszenia. Księgowo i formalnie jest to nie do przeskoczenia. Zbieramy tu na zrzutce, a następnie całą kwotę przekazujemy rodzinie Ewy. Dla Was przygotujemy screen, który to potwierdzi.

2.Nie podajemy więcej danych o Ewie i jej rodzinie, w tym również imion dzieci umyślnie. Szanujemy ich prywatność. Jeśli ktoś ma więcej pytań w sprawie zbiórki – napiszcie do nas!