ciekawostką jest, że miesiąc wcześniej te koty były złapane i czekały na odbiór. Najprawdopodobniej zostało to uzgodnione z jakąś organizacją lub schroniskiem. Nie wiem, opiekunowie na miejscu nie są wstanie powiedzieć z kim zostało to omówione. Finalnie nikt po złapane koty nie przyjechał. Zostały wypuszczone z powrotem. Jeden zginął śmiercią tragiczną, bo rozjechanie przez pociąg do lekkich śmierci nie należy.

Czwórka kociąt. 3 kocurki trafiły na zabieg kastracji, kotka miała na niego czekać. Sam bardzo długo szukałem miejsca gdzie te kocięta się urodziły, wspólnie ze znajomymi wielokrotnie jeździliśmy by je złapać, często w środku nocy. Wszystkie kocięta otrzymały profilaktykę, krew została wysłana na badanie. Bardzo trudno jest przejść obojętnie koło zwierzęcia żyjącego na ulicy, ze świadomością, że nie będzie na niej długo żyło. Dzwoniono do mnie jednocześnie w sprawie bardzo wielu kociąt. Nikt ich nie chciał przyjmować, nikt nie chciał się nimi zająć, nie było i nie ma chętnych do zostania domem tymczasowym. To bardzo trudna sytuacja, gdy wszystkie koszty, łapania, leczenia, opieki, bierze na siebie samotna osoba, która nawet nie ma samochodu. Zamiast szukać pracy, wolę poświęcić czas na działania charytatywne i starać się pomóc tym kotom, którym mogę.

Termin płatności tej wspólnej faktury mija 13 września. To kolejna z kilkudziesięciu faktur w bardzo krótkim okresie czasu i muszę prosić o pomoc w zebraniu środków na jej opłacenie.