2.5 roku temu wykryto u mnie zmiany nowotworowe w lewym talerzu kości biodrowej.Do tej pory lekarze na nfz rzucają mną od badania do badania nie potrafiąc wciąż postawić konkretnej diagnozy i określenia rodzaju zmian. Nie mogę żyć w niepewności, wychowuje sama dwojke malutkich dzieci. Są dla mnie calym swiatem a przez ból zwiazany z chorobą nie jestem w stanie normalnie funkcjonować przy nich :( Leki zapobiegawcze (przeciwbólowe) pochlaniają część moich dochodów których i tak nie jest zbyt wiele, dodatkowe podróże do kliniki do lublina i spowrotem (100 zl za jedna wizyte) kilka razy również bez państwa pomocy są niestety niemożliwe. Niestety lekarze w Białymstoku rozkładają ręce . Chciałabym wyzdrowieć być w pełni sprawna , nie musieć odmawiać maluchom różnych wyjść czy zajęć. Zmiany cały czas rosną tym samym niszcząc mi kość i pogłębiając ból. Jestem po biopsji operacyjnej i usunięciu pierwotnych zmian torbielowatych. Niestety niespełna pół roku po operacji zmiany powróciły ze zdwojoną siłą i z dodatkowymi plazmocytami. Czekają mnie kolejne leki kolejne podróże i kolejne miesiące ciężkiej walki