Mona nie ma lekko w życiu. Prześladuje ją chyba jakiś wstrętny pech…. Nie wiemy jakie były początki jej życia, ale na pewno kiedyś miała DOM. Niestety została porzucona i trafiła z działek do fundacji Jokot. Więc niby szczęście się do niej uśmiechnęło, znalazła dach nad głową i pełną miskę, ale niestety bardzo źle znosiła pobyt w kociarni. Tęskniła za uwagą ze strony człowieka, za czułością i poczuciem bliskości. Udało jej się znaleźć dom tymczasowy, w którym odżyła i wypiękniała. Wyleczyła się ze wszystkich infekcji. Nabrała okrągłych kształtów i rozwinęła (a raczej udoskonaliła) talent do rozkochiwania w sobie ludzi. Okazała się cudowną grzeczną koteczką, wspaniałą przyjaciółką człowieka. Była gotowa do adopcji, miała szansę na znalezienie domu na stałe.

Dobra passa nie potrwała długo. Z dnia na dzień zmarkotniała, straciła ochotę na harce i przytulanki, przestała jeść. Okazało się, że okrągłe kształty nie są oznaką dobrobytu – a wprost przeciwnie - choroby. Brzuszek wypełnił się płynem, przyjął kształt balona, więc diagnoza była jednoznaczna. Zakaźne zapalenie otrzewnej.

Jeszcze niedawno oznaczało wyrok śmierci. Obecnie jest możliwość terapii, chociaż kuracja jest długa i żmudna. A co za tym idzie – kosztowna. Staramy się pomóc Monie, ale bez zaplecza finansowego niewiele możemy zrobić. Preparat musi być podawany codziennie, tylko nieprzerwana kilkumiesięczna terapia może zwalczyć tą straszną chorobę. I nie możemy sobie wyobrazić, że z powodu braku kasy, pewnego dnia nie będziemy w stanie go podać. Mona ma około 3 lat i dużo woli walki o życie. Zwykły burasek, znajda, pechowiec. Czy nie zasługuje na możliwość szczęśliwego dożycia do sędziwego wieku?

Jeśli możesz, podaruj kilka złotych na jej leczenie. Podaruj jej szansę na życie, może los się wreszcie do niej uśmiechnie.

Pomóc można również przez paypal: [email protected]