id: czwrvm

Pomóż mi wrócić do zdrowia, mój braciszek czeka na mnie w domu.

Pomóż mi wrócić do zdrowia, mój braciszek czeka na mnie w domu.

Nasi użytkownicy założyli 1 166 207 zrzutek i zebrali 1 212 563 773 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

„Mama boli nóżka” słowa które do dziś dźwięczą w mojej głowie. To była noc 17/18 września. Noc po hucznej imprezie urodzinowej Anielki. Noc po której nie zaznałam już psychicznego spokoju. Choć tłumaczyłam sobie, że to pewnie skutek urodzinowych harców, to w głębi czułam, że coś jest nie tak. W przeciągu miesiąca zaliczyliśmy 3 razy SOR (usg, rtg nic nie pokazało). „Zakaz obciążania nóżki, nadwyrężony staw skokowy, na pewno przejdzie”. Nie przeszło. Na koniec września profilaktycznie zbadałam dzieciakom krew - prawidłowa. Noga dalej bolała, Anielka przestała chodzić. Pojechaliśmy prywatnie do ortopedy. „Raczej złamanie, gipsujemy”. Przyznam szczerze, że tego dnia poczułam ulgę. Ulgę, która trwała dosłownie chwilę. Anielka zrobiła się bardzo marudna, ciagle chciała być blisko mnie. Tłumaczyłam to tęsknotą, bo po 5 latach macierzyństwa w końcu zaczęłam pracę.

Zagipsowana nózka przestała bolec. Teoretycznie „byliśmy w domu”, ale po dwóch tygodniach zauważyłam pojedyncze wybroczyny na buźce, w kolejnych dniach było ich więcej. 2. Listopada umówiłam prywatna wizytę u pediatry. Lekarz skierował nas na badanie krwi. Po godzinie 20 mieliśmy odebrać wyniki. Pamietam jak dziś długi korytarz i zmierzającą w moim kierunku Panią laborantkę. „Proszę mi powiedzieć, czy córeczka od jakiegoś czasu na coś choruje?” Już wtedy wiedziałam, że jest źle. Szybki telefon do pediatry i polecenie „musicie szybko udać się do szpitala. Zaraz wyślę Wam nr skierowania”

Dotarliśmy do szpitala przed północą. Powtórka badań krwi (wtedy głęboko wierzyłam, że te sieradzkie to jakiś błąd), konsultacja z pediatrą, usg jamy brzusznej, rtg klatki piersiowej i słowa lekarza „nie będziemy dłużej czekać, idziecie na oddział onkohematologii”.

EBWdkFzkKr99wW6O.jpgPamietam moment kiedy z zasypiającą na rękach Anielką przekraczałam drzwi z napisem „Onkohematologia dzieci młodszych”. Cały czas powtarzając, że to zły sen, zaraz się obudzę - niestety. Zamieszkałyśmy w pokoju nr 3 na dłużej. W nocy przyszedł lekarz i poinformował nas, że w 95% mamy do czynienia z białaczka. Poranna biopsja będzie potwierdzeniem.

Przepłakałam cała noc, modliłam się o to magiczne 5%. Przyglądałam się śpiącej Anielce i próbowałam oszukać przeznaczenie. Cofnąć czas i nie dopuścić do takiej diagnozy.

3.Listopada około godziny 15 do pokoju wszedł lekarz i właśnie wtedy nasz piękny, poukładany świat rozpadł się na milion kawałków. Serce pękło. A łez brakowało.

Białaczka limfoblastyczna typu B.

fOmU7j7C521HCkLq.jpg

Pierwszy tydzień hospitalizacji próbuję wymazać z pamięci. Niewiele spałam, a kiedy w końcu padłam z wyczerpania budziły mnie słowa pielęgniarki „zapraszam z córką do zabiegowego. Będziemy pobierać krew” „Przyszedł anestezjolog, proszę przyjść z córką, zaśnie na Pani rękach”

Koszmar, strach, lzy, których nie życzę nikomu.

Za nami kilka biopsji, punkcji, przetoczeń krwi. Za nami kilkanaście wlewów chemii i garści tabletek.


Aktualnie jesteśmy na drugim etapie leczenia. Piękne blond loczki wypadły, a buźka przybrała sterydowy wygląd. Anielka ma założoną drogę centralną przez którą podawane są leki oraz pobierana krew. Dzięki temu nie jest kluta, nie płacze przy każdym zabiegu, a moje serce odrobinę mniej krwawi.

Au3PwziQX60iQ9Oz.jpgPrzed nami długa i trudna droga. Cały proces leczenia szpitalnego trwa od 6 do 9 miesięcy. Następnie podtrzymanie w domu. Rehabilitacja. Niestety sterydoterapia sieje ogromne spustoszenia w organizmie. Anielka na chwilę przestała chodzić, aktualnie ma problemy ze wstawaniem.

Choroba zabrała mojej córeczce beztroskie dziecinstwo. Zabrała nocowanie u dziadków i cudowne chwile tam spedzone. Zabrała żłobek i przyjaźnie tam nawiązane.

Nasza codzienność toczy się teraz w szpitalnych murach. Za każdym razem słowa „mama ja chce do domku. Tata przyjedzie?” Rozrywają mnie od środka.

W domu czeka na nas stęskniony brat i tata. Najchętniej podzieliłabym się na pół, żeby być przy jednym i drugim dziecku jednocześnie.


1zV80I0KGBK8sSpd.jpg

Choroba zweryfikowała nasze plany, marzenia. W październiku rozpoczęłam prace. W połowie listopada musiałam podpisać wypowiedzenie. Aktualnie nic poza zdrowiem Anielki się nie liczy. Wszystkie pozostałe problemy przestały mieć znaczenie.

Choć długa droga przed nami, wiele tygodni spędzonych na oddziale, wiele wlewow chemii i jeszcze więcej łykanych przez 2- letnie dziecko tabletek, to w głębi duszy wiem, że wyjdziemy z tego! Anielka ma w sobie niesamowitą siłę.

Nasza rodzina na Nowy Rok ma jeden cel - pozbyć się tej paskudnej choroby raz na zawsze.

Niebo i ziemię poruszę, żeby było jak kiedyś, żeby moje dziecko znów mogło się cieszyć beztroskim dzieciństwem.


J2dgvQkOc6WDxi7S.jpgJesteśmy niesamowicie wdzięczni za wsparcie jakie otrzymujemy od wszystkich. Za każdą modlitwę, ml oddanej krwi.

Zebrane środki chcemy przeznaczyć na leki, rehabilitacje, które usprawnią Anielce poruszanie się, dojazdy do szpitala oraz wszystko, co przybliży ją do całkowitego wyleczenia.



Z góry dziękuję, Marta.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 1374

preloader

Komentarze 37

 
2500 znaków