Cztery kocięta ze wsi Młynarze: zgłoszone nam dwa tygodnie temu. 30 minut po zgłoszeniu, tego samego dnia, znaleźliśmy dla kotków dom tymczasowy. Niestety zniknęły z miejsca bytowania. 4 razy różne grupy osób przyjeżdżały godzinę drogi od Warszawy aby kotki złapać i zabrać, dokarmić, jednak przepadły. Nikt nie widział, nikt nie słyszał.

To dlatego tak ważne jest zabezpieczenie potrzebujących kotów od razu. Mijały tygodnie, stawialiśmy, że koty zabrał ktoś inny.

Aż do tej soboty gdy koty się nagle pojawiły. W stanie agonalnym. Wyziębione, wygłodzone, ledwo żywe. Natychmiast zorganizowaliśmy dla nich transport do Warszawy, gdzie od razu trafiły do lecznicy i do domów tymczasowych.

Testy na panleukopenię, kroplówki, ogrzewanie, leki nie wystarczyły - koty w najgorszym stanie czyli czarno-biały i czarny zmarły po 3 dniach walki. Ich stan od początku był wyrokiem. Skóra i kości, ogromne zarobaczenie, kał z krwią nie dawał im większych szans, ale próbowaliśmy.

Dalej ratujemy kotkę trzykolorową i czarnego kocurka. Ich stan nie jest stabilny, ale bardzo dobrze czują się w domu, mija 5 dzień a dalej są z nami. Codzienny weterynarz trzyma ręke na pulsie.

Ratowanie kociąt kosztuje i potrzebujemy wsparcia by opłacić dotychczasowe oraz nadchodzące paragony. Z góry dziękujemy za pomoc!