Jest taka kicia. Grzybek.

Miała takie sobie życie. Dopóki nie została zgarnięta i nie trafiła do domu. 

Wydawało się że wszystko będzie już okej, ale to był tylko początek paskudnej historii. Grzybek była w ciąży – ale z powodów totalnie niezależnych od nas, z którymi się kompletnie nie zgadzamy – zabroniono przeprowadzić kastrację aborcyjną. 

Grzybek urodziła więc. 

Rodziła przez całą noc. Urodziła 5 martwych kociąt.

Po porodzie trafiła od razu do weterynarza – ponieważ była tak słaba, że nie mogła się podnieść, jej ciało opanowały bolesne skurcze, dodatkowo zaczęły się problemy z koordynacją ruchów. Podejrzewano tężyczkę poporodową i w tym kierunku zostało zastosowane leczenie. 

W momencie, kiedy udało się opanować skurcze i zagrożenie spowodowane tężyczką minęło a stan zdrowia i samopoczucie kotki się poprawiło, zapadła decyzja o zmniejszeniu dawki podawanego dotychczas sterydu, w celu sprawdzenia reakcji organizmu. Spowodowało to znaczne pogorszenie kondycji Grzybka - wtedy zalecona została wizyta specjalistyczna u neurologa.

Zdiagnozowano w Szczecinie. 

Zapalenie otrzewnej. W najgorszej możliwej opcji - neurologicznej, a także wysiękowej.

Jeśli ktoś spotkał się z tą chorobą, to wie jak strasznie ciężkie jest to do leczenia i jak kosztowne. 

W Szczecinie ściągnięto jej płyn z płuc.

Samo badanie i diagnoza, bez specjalistycznej badań, kosztowało 664 zł. 

Kontrola weterynaryjna z usg - kolejne 130 zł.

Łączny koszt dotychczasowej terapii oraz diagnoz wyniósł już ponad 1900 zł.

To jest dopiero początek kosztów. 

Ta kicia przed porodem była w pełni sprawna, wesoła, odżyła.

Teraz to cień kota.

Leczenie jest już rozpoczęte. Nie możemy przerwać - od tego zależy jej życie.

Trzeba uzupełnić badania rozpoczęte w Szczecinie. Zrobić elektroferezę i ponowne badanie krwi.

Podawać leki – kto leczył zapalenie otrzewnej, ten zdaje sobie sprawę, o jakich kosztach mówimy.

Bardzo prosimy o pomoc w wyleczeniu Grzybka.

Po wszystkim co ją spotkało, ta kotka naprawdę zasługuje na dobre życie.