id: dp2bhb

Na nowe życie po wyjściu ze szpitala

Na nowe życie po wyjściu ze szpitala

Nasi użytkownicy założyli 1 201 400 zrzutek i zebrali 1 274 456 936 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

(Ostrzeżenie dla osób w depresji lub w kryzysie - szczegółowy opis)


Hej, a kiedyś i szczenść booorze. 

W internecie działałem jako mirabout, a obecnie prowadzę podcast Gatka 30-latka. 

Prowadzę to trochę dużo powiedziane. Prowadziłem. Obecnie jest przerwa, która minie, jak wyjdę ze szpitala. Tworzenie daje mi bardzo dużo, więc na pewno wrócę do nagrywania podcastu. 

Moje życie obecnie tak jakby nie istnieje. Takie mam wrażenie. Jakby przestój, pauza. 


Pod koniec zeszłego roku zaczęły się problemy w pracy (pracy marzeń warto dodać - byłem stewardem), potem rozstanie, przeprowadzka, 30 urodziny, bolesna i nagła utrata pracy i zdiagnozowana depresja w maju. 

Chodziłem do psychiatry, leczyłem się farmakologicznie i korzystałem ze zwolnienia lekarskiego L4, bo nie byłem w stanie normalnie funkcjonować. 

Mój stan psychiczny niestety pogarszał się, podczas gdy fizycznie było już nieco lepiej. 


W lipcu 2024 roku było najgorzej. Dużo rozmyślałem i analizowałem. Uznałem, że moje istnienie i dalsze życie nie ma kompletnie sensu. Nie wiedziałem, po co to wszystko i po co mam dalej żyć. 

Uznałem, że czas to zakończyć. 


18.07 już sobie przygotowałem wszystko. Wiedziałem, że wezmę leki w połączeniu z alkoholem, żeby dało to jak „najlepszy” efekt. Zakupiłem kilka opakowań leków przeciwwymiotnych oraz przeciwbiegunkowych, bo wiedziałem, że może się to skończyć zwróceniem wszystkiego. Kupiłem również wódkę, której nie cierpię, ale tu chodziło o moc alkoholu. Tego dnia zjadłem tylko lekkie śniadanie, a potem już nic, żeby mieć pusty żołądek, żeby zminimalizować ryzyko wymiotów. Przygotowałem łazienkę, bo to w wannie chciałem usnąć na zawsze. Przyniosłem do niej wszystkie pamiątki, zdjęcia i jakieś oświetlenie, żeby nie włączać mocnego górnego światła. Chciałem sobie stworzyć przyjemny klimat, skoro następny wieczór miał być moim ostatnim. 


19.07 poszedłem do psychiatry, zgodnie z wcześniej umówioną wizytą. 

Na wizycie powiedziałem, że zamierzam szukać pracy, a L4 nie pomaga w podjęciu zatrudnienia, więc z niego rezygnuję.  Prawda była taka, że od 20.07 i tak miało mnie nie być, więc nie widziałem sensu w L4. Chciałem też jak najbardziej ukryć mój plan i moje myśli, dlatego wymyśliłem tę chęć poszukiwania pracy i zakończenie w związku z tym zwolnienia. 

Lekarz wypisał mi receptę na leki, w tym dwa leki nasenne, na których mi najbardziej zależało. Wykupiłem leki, a następnie poszedłem do domu. W mieszkaniu najpierw wyjąłem kartkę i długopis. Napisałem oświadczenie oraz list pożegnalny. Zacząłem pić powoli alkohol, a potem zażyłem porcję leków. Potem wypiłem resztę alkoholu i wziąłem całą dawkę leków, która była wyliczona z tego co pamiętam na 2 miesiące chyba. 

Położyłem się do wanny, włączyłem sobie muzykę i zasnąłem. 


Obudziłem się 21.07, dwa dni po wszystkim. Na początku myślałem, że to koniec. Tak się czułem. Po chwili dopiero zdałem sobie sprawę, że nadal żyję. Głównie chyba po zapachu. Kompletnie nie pamiętam godziny, kiedy to się wydarzyło. Wiem, że jeszcze chwilę leżałem w tej wannie. Następnie jakoś udało mi się z niej wydostać i przeniosłem się do łóżka. Tam spałem kolejną dobę. Kiedy się obudziłem, czułem się tragicznie. 

Byłem wykończony i struty. Nie miałem na nic siły. Jako że myślałem, że wszystko się uda, to zjadłem większość zapasów jedzenia, a wszystkie pieniądze co miałem przelałem osobie, która wtedy ich najbardziej potrzebowała, bo sama była w tragicznej sytuacji. 

Wstałem więc i zjadłem resztkę płatków kukurydzianych i 2 kromki chleba tostowego. 

Nie miałem na nic siły, więc znowu się położyłem do łóżka. W takim stanie funkcjonowałem przez kilka dni, ograniczając ruch do minimum i wyjadając wszystkie możliwe resztki z mieszkania. Nie miałem na nic siły.

Wszystkie leki wziąłem 19.07, więc nie miałem żadnych leków antydepresyjnych ani nasennych. Nastąpił zespół odstawienny, który był koszmarny: ból i zawroty głowy, wymioty i bezsenność. 

Czułem się tak źle, że tym bardziej uznałem, że to musi się skończyć, bo nie dam rady dłużej i teraz na pewno mi się uda. Musi. 


Około tydzień trwało, żebym był w stanie normalnie się poruszać i żeby wróciły siły. W domu nie miałem już nic, oprócz noża i kabla. Wybrałem kabel. 


2.08 przygotowałem wszystko w sypialni, bo to tam chciałem zawisnąć i odejść. Wszystkie pamiątki i zdjęcia ułożyłem na łóżku, zasłoniłem zasłony i włączyłem klimatyczne oświetlenie. Chciałem, żeby było mi jak najbardziej miło w tej strasznej chwili. Przeczytałem wszystko co było możliwe o zagardleniu, żeby się jak najlepiej przygotować. Nauczyłem się wiązać supły i pętlę. Połączyłem ze sobą dwa kable, a na końcu jednego z nich zrobiłem pętlę. Poszedłem spać do salonu. 


3.08 wstałem dosyć późno, włączyłem muzykę i trochę sobie „potańczyłem”. Miałem zadziwiająco dobry humor, bo wiedziałem, że za kilka godzin moje cierpienie dobiegnie końca. List pożegnalny miałem już napisany, dopisałem tylko dodatkową, ostatnią stronę. 

Była sobota, więc myślałem, że raczej wszyscy będą zajęci, w końcu weekend, ładna, letnia pogoda. 


Na 14:00 zaplanowałem wysłanie maila do kilku najbliższych mi osób z informacją, że już mnie na tym świecie nie ma i proszę tylko o wezwanie pogotowia, żeby sprzątnęli ciało. Nie chciałem, żeby tam leżało kilka dni, bo pewnie tak by było, a było mega ciepło na zewnątrz. 

Na 15:00 zaplanowałem natomiast publikację postów na YouTube, żeby też poinformować moich najwierniejszych widzów, że to koniec. Nie lubię odchodzić bez pożegnania. 

Byłem przerażony, kiedy wybiła 13:30. Wiedziałem natomiast, że już za późno, żeby się wycofać. Teraz wiem, ŻE NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO. I wtedy mogłem po prostu zadzwonić do kogokolwiek. Powiedzieć, że nie mam siły. Że chce, żeby to się skończyło i potrzebuję pomocy. 

Ale wybrałem dokończenie planu. 

13:55 wybiła. Powiesiłem się. 


Potem okazało się, że moja przyjaciółka Alicja (Dramcia) od razu odczytała maila i natychmiast wezwała pogotowie. 

Na moje szczęście łączenie kabli nie wytrzymało, bo sporo ważę plus jednak nie byłem harcerzem i jestem kiepski w supłach. Będąc już nieprzytomnym upadłem na podłogę, ale pętla na szyi ciągle była zaciśnięta i sprawiała, że powoli się dusiłem. W tym momencie przyjechało pogotowie, straż pożarna i policja. Gdyby nie przyjechali, w końcu udusił bym się pod naciskiem pętli mimo, że już nie wisiałem. 

Ogólnie mam przebłyski tego, że leżałem na podłodze i się duszę. To było straszne. Koszmar, z którego nie byłem w stanie się wybudzić. Nie miałem też czucia w ciele, więc nie mogłem poluzować pętli. W tym momencie straciłem przytomność ponownie. 

Obudziłem się już w karetce, w drodze do szpitala. 


Żyję. 

Żyję, ale jest mi ciężko.

Jest mi jeszcze ciężej, niż było.


Obecnie jestem w szpitalu psychiatrycznym.  Lekarze stwierdzili depresję i zaburzenia osobowości. Jako, że 19.07 zrezygnowałem ze świadczenia chorobowego, obecnie jestem bez środków do życia. Psychiatrzy ze szpitala nie zgadzają się na wypisanie mi zwolnienia wstecznego L4, bo uważają, że od 19.07 do 3.08 byłem świadomy i w pełni poczytalny, nie miałem zaburzeń świadomości. 

Ciężko mi się z nimi w tej kwestii zgodzić, bo ten czas między 19.07 a 3.08 to był najgorszy czas w moim życiu, istny koszmar. Jak go teraz wspominam, to wydaje się nierzeczywisty. Mogą mi wystawić zwolnienie lekarskie za pobyt w szpitalu psychotycznym, ale niestety nie dostanę za to świadczenia chorobowego, bo jest przerwa w świadczeniach, właśnie między 19.07 a 3.08. 


Jestem obecnie bez środków do życia. Zapożyczam się, bo musiałem opłacić mieszkanie, czynsz i opłaty. Nie spłaciłem jeszcze raty za aparat ortodontyczny. Długi rosną i rosną, a ja nawet nie wiem kiedy wyjdę ze szpitala. To już kilka tysięcy złotych. Prawdopodobnie będę tu miesiąc, ale może być i dłużej. 

Nie wiem też jak szybko znajdę pracę po wyjściu ze szpitala i gdzie ją znajdę. 

Nie pomaga mi to w leczeniu. Ta wizja, że po wyjściu nie mam wręcz nic, tylko długi. Że nie zaczynam nawet od zera, lecz od „minusu”. 


Mam ogrom wsparcia od bliskich, za co im serdecznie dziękuję, ale nie jestem w stanie ich już prosić o więcej, bo mi z tym bardzo źle i ciężko. Poświęcają mi swój czas, wspierają emocjonalnie i też finansowo. 

Tak naprawdę ciężko mi również teraz, zakładając tę zbiórkę, ale jest to dla mnie łatwiejsze, niż bycie ciężarem dla bliskich, chociaż nikt mi tego nie powiedział i pewnie nie powie, ale mam to w głowie po prostu. 

Bo to co im ostatnio dałem, to zawód, stres i smutek… 


Moim widzom i słuchaczom mam nadzieję przez te wszystkie lata dałem coś więcej - jakiś humor, radość, wzruszenia czy inspirację. Dlatego jeżeli ktoś chciałby mi za to podziękować, to teraz jest na to najlepszy czas. Jak to mówiła kiedyś pewna Gizela: „proszę o złotówkę prosto z serca”. Przed tym wszystkim wyłączyłem zarabianie na moim kanale mirabout, żebyście oglądali filmy bez reklam. Nie mogę go włączyć ponownie niestety. Kanał z podcastem jeszcze nie kwalifikuje się do zarabiania, więc jestem dosłownie bez możliwości dorobienia sobie. 


Chciałbym spłacić bliskich i odwdzięczyć im się za to, co teraz dla mnie robią. Po wyjściu ze szpitala zamieszkam w Tczewie z moją kochaną siostrą. Ona mówi, że oczywiście to dla niej nie problem i nie będę dla niej ciężarem. Niestety to nie takie proste, pozbyć się tego uczucia. Jeśli będę w stanie zapłacić jej za wynajem i dołożyć się do rachunków, będzie mi z tym lżej. 

Po wyjściu chciałbym też zacząć psychoterapię i oczywiście kontynuować farmakoterapię. I tak jak to mówi tytuł tej zbiórki… żyć na nowo. Myślę, że już nie będzie nigdy tak jak było wcześniej. Dlatego chciałbym zacząć jeszcze raz, tak od nowa. Ciągle szukam sensu życia, motywacji i chęci. Czasem są gorsze dni, ale staram się.  Wiem, że jestem zdrowy fizycznie, sprawny, młody itd., więc ta zbiórka może mieć dla kogoś zły wydźwięk i być naciąganiem. Ja natomiast nie mam obecnie nic do stracenia, a jeśli to chociaż trochę pomoże mi spłacić bliskich i te długi, które przez to wszystko powstały, to zyskam trochę spokoju w głowie, którego teraz mi brakuje. 

Dziękuję za wszystko, 

Mirek 

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Pierwsza na świecie karta do przyjmowania wpłat. Karta Wpłatnicza.
Dowiedz się więcej

Jeszcze nikt nie założył skarbonki na tej zrzutce. Twoja może być pierwsza!

Wpłaty 550

preloader

Komentarze 45

 
2500 znaków
  • PR
    Paulina

    Od kilku lat choruje na depresję, a kiedyś Twoje filmy były dla mnie światełkiem w tunelu i rozweselaczem. Nie poddawaj się, bo szansa którą dostałeś od losu nie jest przypadkowa. Trzymam kciuki za powrót do zdrowia. Będzie dobrze.

    100 zł
  •  
    Użytkownik anonimowy

    Każdego dnia nie przestaję myśleć o tym, że się bardzo cieszę, że jesteś z nami!

    150 zł
  •  
    Użytkownik anonimowy

    Miro Jak mam gorszy dzien, cos mi nie wychodzi czy zawalam w robocie to przypominam sobie Twoje parodie czy rozkminy I od razu lepiej, weselej. Mam nadzieje, ze wkrotce lepiej sie poczujesz I powiesz nam o tym. Wierze, ze dasz rade. Trzymaj sie cieplutko.

    300 zł
  • MF
    Magdalena Frej

    Ściskam mocno! I pamiętaj, że choćby nie wiem co to jesteś ważną i wartościową osobą!

    10 zł
  • M
    Małgorzata

    Mirku niech moc będzie z Tobą :-) ściskam i przytulam mocno

    100 zł