W czasach, kiedy musimy dbać o każdy pozostały skrawek natury a dostęp do produktów naturalnych robi się drogi i luksusowy – ktoś postanowił z premedytacją wytruć pasiekę i miliony pszczół.

To sytuacja, którą ciężko wytłumaczyć a tym bardziej zrozumieć.

Mojemu Tacie wytruto pasiekę.

Słyszy się, że ule są kradzione, co dla pszczelarza, pomimo że straszne, wciąż lepsze niż wybicie niewinnych stworzeń.

Wystawił ule na pole, gdzie mogły mieć więcej pożytku. Nieopodal stoi druga pasieka, innego pszczelarza.

Wszystko było dobrze, aż pewnego dnia Tatę zastał taki oto przerażający widok.

Wiemy, że pszczoły czasem giną od nieprawidłowych oprysków, jednak jeśli to by miało tu miejsce, to pasieka obok też by padła – ta jednak ma się wciąż świetnie. Wezwano Policję, weterynarza – stwierdzono celowe wytrucie pasieki, co potwierdziły badania toksykologiczne w Instytucie Pszczół. Jak zazwyczaj bywa w takich sytuacjach – Policja nic nie będzie w stanie zrobić i sprawę prędzej czy później umorzy.

Wszystko co wypracowały pszczoły, czyli ponad 100 kg miodu zostało rozkradzione.

Tata został z niczym. Lata pracy i całe serce włożone w pasiekę ktoś postanowił celowo zniszczyć. Powodu ciężko szukać, bo to nie mieści się w naszym wyobrażeniu.

Jako człowieka Tatę to zdruzgotało. Chcemy pomóc mu odbudować to co zostało zniszczone. Jest to pszczelarz z powołania, który powrócił i poświęcił się całkowicie swojej pasji. To co miał – budował latami. W rodzinie każdorazowo było niemal święto, kiedy przylatywała nowa rójka. Chcemy zebrać pieniądze, aby przywieźć mu nowe pszczoły i przywrócić wiarę w ludzkość.

Po tym doświadczeniu chcemy również kupić monitoring, gdyż jest to jedyna możliwość zabezpieczenia się przed podobną sytuacją na przyszłość.

Będziemy wdzięczni za wsparcie!