Pomóż powrócić 3 letniej nagle sparaliżowanej Tosi do sprawności!!!
Pomóż powrócić 3 letniej nagle sparaliżowanej Tosi do sprawności!!!
Nasi użytkownicy założyli 1 231 400 zrzutek i zebrali 1 363 784 915 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Witajcie Kochani,
Zwracam się do Was z prośbą o pomoc w zebraniu funduszy na ratowanie życia mojej kochanej suni Tosi. Tosia to 3 letni adopciak.
Trafiła do mnie (wówczas Domu Tymczasowego) jako ok. 8 tygodniowy maluszek, razem z dwójką rodzeństwa.
Poniżej Tosia z tym rodzeństwem (czarną Lajlą i rudzielcem Bandziorkiem):
W tamtym czasie byłam już Domem Tymczasowym dwóch innych piesków z tej samej posesji co przyszła ta malutka 3jka. Przez chwilkę przebywało u mnie 5 tymczasowiczów plus moja prywatna sunia Amelka :) i było wtedy naprawdę wesoło <3, zwłaszcza, że wszystkie spały ze mną w łóżku :)
Przyszedł czas kiedy 3 pieski znalazły dom stały - dwa starsze pieski i rudzielec Bandziorek. Zostałam z Amelką i dwoma suniami. Pokochałam je obie, Lajla upodobała sobie mnie, chodziła za mną jak cień, a Tosia Amelkę :)
Od jakiegoś czasu pragnęłam adoptować sunie dla Amelki, by miała towarzystwo. W związku z tym, że ze wszystkich tymczasowiczów Amelka z Tosią najbardziej się zżyły, decyzja podjęła się sama :)
Poniżej Tosi metamorfoza na przełomie jej 3 latek:
W styczniu Tosia skończyła 3 latka.
Tosia jest ciepłolubna, więc zimą "wozimy się po dzielni" stylowo :D
Obie są takimi samymi obżartusami, dla jedzenia zrobią wszystko :-)
Tosia była też modelką na sesji ślubnej :) Obroże obu suniom przygotowywałam na tą okazję sama :)
Psi patrol :)
Dotychczas Tosia, była aktywny, pogodnym i ZDROWYM pieskiem, poza tym, że od małego nie gryzie tylko połyka jedzonko :D Ale z tym sobie jakoś radzimy (namaczamy jedzonko, mamy miskę spowalniającą, jemy z ręki, itd). Nic nie zapowiadało, że nagle stan zdrowia Tosi raptownie się zmieni...
Wtorek 26.01.2021r.
Rano wyprowadziłam obie moje sunie na spacerek. Bawiły się ze sobą jak zwykle, nic nie zapowiadało, że tego dnia Tosia nie będzie już chodzić...
Ok. godziny 16.00 Tosia nagle zaczęła dyszeć, jej powłoki brzuszne stały się bardzo twarde, stała się apatyczna. Byłam przekonana, że to niestrawność (jest psem od małego niegryzącym, jedzenie połyka i takie sytuacje już nam się zdarzały). Dostała espumisan, węgiel i poszłyśmy we 3 do apteki po no-spę (całą sytuację konsultowałam z koleżanką weterynarz). Tosia szła wolniej, nie była taka energiczna jak zwykle, ale szła z nami. W domu zaczęła się dziwnie zachowywać, chowała się w kąt, odczuwała wyraźnie ból (myślałam, że w brzuchu, jednak to napięcie mięśniowe to była reakcja na ból pleców), nadal bardzo dyszała, cała drżała. Weszła do mnie na łóżko i zaczęła się bardzo do mnie tulić, ewidentnie prosząc o pomoc. Nagle do domu weszła moja mama i Tosia ciesząc się na jej widok zeskoczyła z łóżka na ... dupkę ;( próbowała iść w stronę mojej mamy, ale szło jej to niezdarnie, krzyżowała nóżki, powłóczyła nimi. Od razu wsiadłam z nią w auto i pojechałam do kliniki weterynaryjnej. W mieście w którym mieszka moja mama klinika do której się udałyśmy jest bardzo nowoczesna, dobrze uposażona, personel wykwalifikowany w różnych specjalistów, na miejscu jest diagnostyka obrazowa itd. Wszystko wspaniale... niestety w naszym przypadku jedynie z opisu.
Po wstępnym badaniu Tosi lekarz ocenił porażenie kończyn miednicznych w skali 5 stopniowej na 3 - czyli miała jeszcze czucie głębokie. TO BARDZO WAŻNA INFORMACJA! Gdyż w takim stadium operując sunię miałaby ona 80-90% szans na powrót do sprawności. Sunię od razu mi zabrano na oddział szpitalny zgodnie z ustaleniami na dalszą diagnostykę, w tym na RTG, tomografię - jeśli przyjedzie lekarz zajmujący się tym i ewentualnie operację, po tomografii. O wszystkim miałam być informowana, ustaliliśmy, że będę całą noc pod telefonem w razie problemów i jakby nic się nie działo rano miałam otrzymać telefon z informacją zwrotną o stanie suni i dalszych działaniach. Niestety nic z tego nie miało miejsca. RTG się odbyło, ale cytując lekarza nieudolnie, gdyż nie mogli suni ułożyć do zdjęcia. CT nie było, bo nie udało im się ściągnąć lekarza, zatem operacji też nie, co gorsza telefonu w tej sprawie również. Smutne jest to, że kiedy chciałam suni dać jej kocyk na czas pobytu w szpitalu odmówiono mi, tłumacząc się, że je gubią. I tak biedna psina z ogromnym bólem, stresem, że jej odcięło pół ciała, w obcym miejscu, pierwszą noc bez siostry i beze mnie spędziła siedząc, trzęsąc się, dysząc i nie śpiąc. Ok 3-4 postanowiono ją zacewnikować i dopiero wtedy zeszło napięcie z brzucha i Tosia spokojnie poszła spać!
Środa 27.01.2021r.
Godzina 9.00 rano brak jakiegokolwiek telefonu przez chwilę dał mi nadzieję, że Tosi się poprawiło i to nagłe porażenie jakimś cudem się cofnęło. Niecierpliwiąc się już, że nadal lekarz nie dzwoni postanowiłam sama zadzwonić (telefon kliniki 24h działa w godzinach 9-21) recepcja oświadczyła, że zaraz lekarz oddzwoni. Godzina 10.15 nadal cisza, dzwonię ponownie. Tym razem niemiła już recepcjonistka kazała mi nie wydzwaniać tylko czekać. 15min później oddzwania lekarka i informuje mnie, że STAN SUNI JEST KRYTYCZNY, PORAŻENIE 5/5, POGŁĘBIA SIĘ, BRAK CZUCIA GŁĘBOKIEGO. W klinice nie było lekarza, który mógł zrobić badanie tomografii i nie będzie w najbliższym czasie, mam szybko zabrać sunię i szukać na cito jej diagnostyki i lekarza do operacji!!! Szok! Po co sunia spędziła noc w tej klinice? Czemu nikt mnie nie poinformował o postępie porażenia z 3 na 5? Czemu nikt nie poinformował mnie, że klinika nie ma specjalistów na miejscu i mieć do tego przypadku nie będzie. Czemu nikt nie raczył wysilić się na telefon, tylko ja musiałam wydzwaniać? Klinika nawet nie spróbowała na własną rękę znaleźć mi jakiegoś specjalisty od CT i do operacji, bym tylko do danego punktu ją zawiozła. W nerwach na szybko szukałam jej specjalistów. Obdzwoniłam całe województwo. Z pomocą fundacji pro zwierzęcej otrzymałam kontakt do AbVet w Czechach, dr. Novaka. Jednak stan suni na tamtą chwilę był na tyle zły, że podróż 4,5h w jedną stronę, plus formlaności jakie trzeba było dopełnić - test PCR z negatywnym wynikiem na koronawirusa- były abstrakcją. Drugi namiar Milanówek klinika Auxilium dr Olkowskiego, wizyta zorganizowana na 15, u neurologa na 19.
Odebrałam Tosię na ostatnią chwilę przed wyjazdem do Milanówka, by mimo wszystko była pod opieką weterynarzy, dostawała też kroplówkę i była zacewnikowana...
U dr Olkowskiego od razu usłyszałam, że przy porażeniu 5 na 5 szanse na powrót do sprawności są na poziomie 30%, a jeśli operowałabym ją następnego dnia, to sunia by nie przeżyła. Zmarnowaliśmy poprzednią noc...
Tym razem również po badaniu od razu Tosię mi zabrano. Pani lekarka SAMA POPROSIŁA O KOCYK TOSI, by czuła się choć troszkę lepiej. Na wizycie usłyszałam co będzie miała robione, jakie są rokowania oraz, że będę informowana na bieżąco telefonicznie o przebiegu badań i operacji. Pierwszy telefon wieczorem... potwierdzenie diagnozy po CT. Przepuklina, ucisk na rdzeń, trzeba bezzwłocznie operować. Kolejny telefon po operacji. Operacja udana!!! Czucia głębokiego niestety brak, 30% szans na powrót do sprawności.
Czwartek 28.01.2021r.
Rano po rozmowie z lekarzem wiedziałam, że czucia głębokiego nadal brak. Tosia nie chce siusiać, trzeba będzie ją cewnikować, poza tym czuje się dobrze. Zostaje do wieczora celem aplikacji leków i obserwacji.
Ok. g.20.00 odebrałam Tosię. Rokowania bez zmian 30% na odzyskanie sprawności. Teraz czekamy na konsultację pooperacyjną u neurologa oraz wyjęcie szwów (12.02). W międzyczasie mamy już zorganizowaną konsultację u zoofizjoterapeuty (9.02) w sprawie podjęcia rehabilitacji.
Przez kilka dni po operacji Tosia dostawała zestaw leków, który uśmierzał jej ból i troszkę otępiał, była wyraźnie osowiała, smutna i bardzo zmęczona.
Jednak po kilku dniach odzyskała energię, wyraźnie stała się pogodniejsza. Rana się goi, chociaż nadal wyraźnie czuć opuchliznę w miejscu operacji.
Ponadto z takich wspaniałości do dnia dzisiejszego Tosia poczyniła kilka postępów.
31.01.2021r. 4 dni od operacji zaczęła z radości merdać ogonkiem!!!
Ponadto uaktywniła się w domu, np. zaczęła szczekać i próbować zaczepiać swoją psią siostrę, przekręciła się kilka razy na prawie plecki :)
Zmienia pozycje na łóżku z jednego boku na drugi, zaczęła poruszać się troszkę po domku szurając na dupce, zaczęła prosić o wyjście na dworek, aby zrobić siusiu i kupkę <3.
To akurat się stało po tym jak pół nocy poświęciłam by w 40 pieluszkach dziecięcych porobić dziurki na ogonek, kupiłam piżamki dziecięce i wydłużałam je, by pasowały na Tosię. A tu taka niespodzianka!!! :)
Taka strata cieszy :) będzie ubranko na spacery, teraz ranę muszę chronić przed zimnem. A poza tym Tosia jest psem dosłownie upało-lubnym :D.
Niestety nóżki nadal pozostają bez czucia. Masuję jej je co dziennie, szczotkuję, by pobudzić receptory, Staram się ją stawiać na tych nóżkach podtrzymując jej ciałko.
Poniżej Tosia na spacerku przez chwilkę zapomniała, że jest niepełnosprytkiem i ledwo za nią nadążyłam:
Trenujemy troszkę w domku:
Jednak mimo wszystko prawdziwa rehabilitacja przed nami. Ten kto ma w domu jakiegoś pupila dobrze wie jak wygląda i ile kosztuje opieka weterynaryjna w Polsce, jest płatna i do tanich nie należy. Za samą operację Tosi i jej pobyt w szpitalu zapłaciłam łącznie ok. 3,5tys.
Jednego rachunku o wartości 330zł nie otrzymałam.
Teraz dochodzi rehabilitacja, gdzie same zabiegi na bieżni wodnej to koszt ok. 4 tys. To cena za pakiet minimalny 50 zabiegów, by zobaczyć jakiekolwiek efekty w przypadku Tosi. W przypadku Tosi niezbędne będą inne zabiegi fizykalne i manualne, a to kolejne kilka tysięcy. Plan fizjoterapii zakłada, że dla efektów w tym rodzaju porażenia powinnam z nią być najrzadziej co drugi dzień. Celem usprawnienia jej powrotu do zdrowia powinnyśmy wdrożyć jej wózek rehabilitacyjny, który kosztuje w przedziale 300-500zł. Powinnam wspomagać ją w w próbie stawania na uprzęży rehabilitacyjnej tylnej (koszt uprzęży jest w przedziale 100-150zł). Do pogodzenia spacerów i przemieszczania się z żywiołową i sprawną Amelką najprawdopodobniej będę musiała zakupić wózek spacerowy (ceny wózków zaczynają się od 250zł).
A teraz sedno całego wpisu...
Sytuacja "pandemiczna" w Polsce zamknęła mi możliwości zawodowo-zarobkowe (pracuję w branży fitness). Realnie nie stać mnie na pomoc własnemu psu :(
Normalnie znalazłabym jakąkolwiek alternatywę pracy, jednak w obecnej sytuacji nie mogę, gdyż Tosia wymaga opieki, rehabilitacji, pomocy i uwagi. To wszystko pochłania dużo czasu i pieniędzy. Niestety nie mogę odkładać tego w czasie, goni nas czas, gdyż usprawnienie Tosi w tym rodzaju porażenia może przynieść efekty jedynie wtedy jeśli zadziałamy od razu, przy odpowiedniej ilości wizyt :(
W imieniu Tosi proszę Was o wsparcie i wpłatę symbolicznej złotówki <3
Asia
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Będzie dobrze i będzie jeszcze śmigać !
sam nie mam ale lepiej sobie odmówić a Tosi dać zdrowie - to przesłanie dla "obserwujących"
Trzymaj się Tosiuniu!
Trzymamy za Ciebie łapki z Blanką❤
Przeszłyśmy to samo - siły i powodzenia życzę! Tosia nadal może być szczęśliwa dziewczyna ❤️
Dziękujemy!!!! Bardzo, bardzo w to wierzymy ❤❤❤
Przesyłamy z Timusiem wsparcie i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!
Dziękujemy Pawciu! jJak staniemy na nogi odwiedzimy miłość życiową Amelki ❤❤❤