id: e827zp

Zostali zbombardowani we własnym domu. Pomóżmy rodzinie z Gazy wrócić do Polski!

Zostali zbombardowani we własnym domu. Pomóżmy rodzinie z Gazy wrócić do Polski!

Nasi użytkownicy założyli 1 167 055 zrzutek i zebrali 1 214 267 169 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Ocalała rodzina z Gazy potrzebuje pomocy. MSZ odmawia, okażmy solidarność!


EDIT: Jesteście super! Dzięki Waszemu zainteresowaniu tą sprawą, MSZ znalazł szybko rozwiązanie problemu - rodzina ma już bilety do Polski, z wizą też nie będzie problemu! Ale środki zbieramy dalej!! Żadna z ewakuowanych z Gazy rodzin nie dostała rządowego wsparcia, choć w izraelskich bombardowaniach stracili wszystko. A ta rodzina będzie potrzebowała środków i na start w Polsce i na pomoc prawną. Są ofiarami zbrodni wojennych i mają prawo dochodzić sprawiedliwości.


Alaa i Amżad (obywatel Polski) oraz dwójka ich małych dzieci przeszli piekło w Strefie Gazy. Ich dom został zbombardowany przez izraelskie lotnictwo. Nikt z MSZ-u nie odezwał się do nich by sprawdzić w jakim są stanie. Cudem przeżyli bombardowanie, a przez kolejne pięć miesięcy głodowali i marzli, mieszkając w plastikowym namiocie, bez dostępu do łazienki, adekwatnej opieki medycznej, jedzenia i wody.


W lutym odkryliśmy, że MSZ zapomniało o tej rodzinie - do ewakuacji ze Strefy Gazy został zgłoszony tylko Amżad - ojciec rodziny, na którego wyjazd Izrael odmawiał zgody. Dopiero, gdy dzieci były w stanie skrajnego niedożywienia po pięciu miesiącach ciągłego chorowania i po licznych naciskach, MSZ podjęło działania na rzecz ich ewakuacji. Udało się uzyskać zezwolenie Izraela na wyjazd Ali z dziećmi; Ewakuację Amżada musieliśmy zorganizować sami. 


Alaa nie ma polskiego obywatelstwa. Gdy dotarła z dziećmi do Kairu, polska ambasada naciskała na nią by wyjechała do Polski jak najszybciej, a jednocześnie odmawiano jej wydania wizy humanitarnej. Innej wizy nie miała jak zdobyć - nie ma w Polsce rodziny, która mogłaby ją zaprosić, zagwarantować, że pokryje koszty jej pobytu. Alaa nie mówi po polsku, nie miałaby tu żadnego ubezpieczenia i należało się spodziewać, że tak jak w przypadku innych osób ewakuowanych ze Strefy Gazy - MSZ nie zaoferuje jej żadnego wsparcia. 


Obdzwoniłyśmy kilka urzędów, żeby sprawdzić na jaką pomoc będzie mogła liczyć Palestynka, matka dwójki polskich dzieci, po przyjeździe tutaj. Żaden urząd nie mógł nic zaoferować. Nie wiadomo nawet jak miałaby zostać ubezpieczona. W końcu Alaa została w Egipcie z dziećmi, czekając na przyjazd Amżada ze Strefy Gazy. Tam przynajmniej mogła samodzielnie udać się do szpitala z dziećmi potrzebującymi pilnej opieki medycznej. 


Ewakuacja Amżada kosztowała pięć tysięcy dolarów, środki zebraliśmy prywatnie. Amżad przebywa w Egipicie od dwóch tygodni. Ale wciąż nie mogą wrócić do Polski - konsulat najpierw odmówił pokrycia kosztu zakupu ich biletów do Polski; teraz odmawia udzielenia pożyczki na zakup wszystkich biletów, bo Alaa nie ma polskiego obywatelstwa. Wciąż jest problem z wydaniem wizy. Zamiast ułatwić życie rodzinie po tylu strasznych przejściach, ambasada uparcie odmawia wydania wizy humanitarnej. Rodzina nie ma nic, ale muszą kupić ubezpieczenie w Polsce, bilety i wykazać, że mają zagwarantowany nocleg po przyjeździe. 


Dlatego teraz zbieramy środki na:


  • bilety do Polski i ubezpieczenie - około 3 tysiące zł;
  • rozpoczęcie życia w Polsce (podstawowe potrzeby, w tym: czynsz, odzież, żywność, kursy zawodowe i językowe, opieka medyczna, pomoc psychologiczna) - 80 tysięcy zł;
  • pomoc prawną - 80 tysięcy zł;


Historia rodziny

Amżad Agha jest obywatelem Polski. Przyjechał tu ze Strefy Gazy na studia pod koniec 1987 roku. Skończył w Łodzi dwa kierunki - chemię żywności i zarządzanie. Po dwudziestu latach, gdy zmarł jego ojciec, a starsza schorowana mama została sama, wrócił do Strefy Gazy. Podjął pracę w Ministerstwie Rolnictwa - jest ekspertem od uprawy grzybów, prowadził pierwsze laboratorium w Gazie poświęcone ich hodowli. W Gazie najlepiej sprawdzały się pieczarki, bo na skutek izraelskiej blokady, od lat nie ma stałych dostaw prądu. W lepszych czasach, prąd był włączany co osiem godzin, potem osiem godzin bez prądu itd. Pieczarki nie są tak delikatne jak inne gatunki grzybów, więc można było je uprawiać nawet jeśli zmieniała się temperatura. 


Amżad prowadził zajęcia w szkołach, na uniwersytetach, ale też robił szkolenia dla zubożałych mieszkańców enklawy, gdzie już w 2022 roku ¾ osób żyło w ubóstwie, a bezrobocie dotykało blisko połowę Palestyńczyków i Palestynek w Strefie Gazy. Amżad uczył jak założyć własną hodowlę pieczarek i w ten sposób zdobyć dochód. Izraelska blokada wyniszczała od lat gazańską gospodarkę. I mimo, że ponad 40% młodych ludzi studiuje, wielu z nich pozostaje bez pracy po uzyskaniu dyplomu. Teraz, oczywiście nie studiuje nikt, i ciężko sobie wyobrazić przyszłość systemu edukacji w Gazie, w związku z tym, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, izraelska armia zbombardowała wszystkie 12 uniwersytetów w Gazie, i zniszczyła lub uszkodziła 75% placówek edukacyjnych. 


Amżad i Alaa mają dwójkę małych dzieci. Dziś, Malik jest słodkim trzyletnim urwisem, który uwielbia swoją młodszą, prawie dwuletnią siostrzyczkę Razan. Rodzina mieszkała w południowej części Strefy Gazy, w Chan Junis. Amżad mówi, że byli mimo wszystkich trudności szczęśliwi. Normalne życie: rano wychodził do pracy, którą lubił i w której czuł, że może pomóc ludziom w potrzebie, a potem spieszył do domu by spędzać jak najwięcej czasu z żoną i dziećmi. 


Bombardowanie domu rodziny Agha

Gdy 7 października, po ataku Hamasu, zaczęły się odwetowe izraelskie bombardowania - pomimo ich intensywności i skali - rodzina Amżada początkowo nie planowała wyjeżdżać ze Strefy Gazy. W połowie października, izraelskie lotnictwo zbombardowało sąsiadujący z ich domem budynek. Rodzina spała w korytarzu - najbardziej wewnętrznej i osłoniętej części swojego mieszkania. Uratowało im to życie. Na ich pustą sypialnię spadł betonowy słup. Zostali wyciągnięci spod gruzów i trafili do szpitala. Półtoraroczna Razan straciła w przytomność, przestała oddychać i zaczęła sinieć. Lekarzom w szpitalu na szczęście udało się ją uratować. Wszyscy ponieśli obrażenia, Malik miał rany powierzchniowe i poparzenia na rękach i nogach; Alaa miała oparzenia na całej nodze, przez kilka dni lekarze nie byli pewni czy da się uratować jej nogę. Choć po kilku miesiącach rany się wygoiły, cała rodzina od października miała nawracające choroby dróg oddechowych; Amżad tłumaczy, że nawdychali się wtedy nie tylko pyłu ze zbombardowanych budynków, ale również substancji chemicznych uwolnionych na skutek wybuchu.


Ewakuacja

Po wyjściu ze szpitala, zamieszkali w namiocie w Chan Junis. Gdy tam zaczęły się bombardowania, przenieśli się do namiotu w Dejr al-Balah. W końcu, w grudniu, wobec dramatycznie trudnych warunków i braku perspektyw na poprawę sytuacji, Amżad zwrócił się do polskiego konsula w Tel Awiwie z prośbą o wpisanie ich na polską listę osób do ewakuacji. Konsul przyjął prośbę do wiadomości, a potem przez blisko dwa miesiące, na pytanie czy coś się wyjaśniło - odpisywał, że Izrael nie wyraża zgody na wyjazd rodziny. 


Jak działa mechanizm ewakuacji

Od kiedy Izrael, przy cichym wsparciu Egiptu, nałożył na Gazę blokadę 17 lat temu, nie da się z niej łatwo wyjechać (ani do niej wjechać). W trakcie izraelskich ataków, ambasady organizują wyjazd swoich obywateli i ich rodzin. Każdy kraj robi listę osób wskazanych do ewakuacji, a następnie zgłasza tę listę do izraelskiej i egipskiej administracji. Strona izraelska weryfikuje nazwiska na liście i wydaje zgodę na wybrane przez siebie osoby. Odmowa zgody na wyjazd bywa różnie uzasadniania - od “zagrożenia dla bezpieczeństwa” przez “kwestie techniczne”. Lista zaaprobowanych osób jest wysyłana do Egiptu, i po egipskiej akceptacji - trafia do Strefy Gazy, gdzie jest publikowana, zazwyczaj w godzinach wieczornych. Osoby z tej listy na drugi dzień powinny udać się na przejście graniczne z Egiptem w Rafah.


Izrael notorycznie odmawiał wydania zgody na wyjazd polskim obywatelom oraz ich najbliższym z niewyjaśnionych powodów. Kilka rodzin, mimo, że ich bliscy kwalifikowali się do rządowej ewakuacji, musiało i tak ich wykupić z Gazy, opłacając egipskich pośredników. MSZ nie wzywał wtedy izraelskiego ambasadora ani nie kazała się nikomu tłumaczyć z faktu, że Izrael bezprawnie więził polskich obywateli w Strefie Gazy, którzy tak samo jak inni - byli pozbawieni dostępu do schronienia, wody, jedzenia i opieki medycznej. 


Sytuacja rodziny w Gazie

Jesteśmy w kontakcie z rodziną Amżada od połowy lutego. Podczas naszej pierwszej rozmowy, Amżadowi zadrżał głos ze wzruszenia - okazało się, że przez te wszystkie miesiące, nikt z Polski nie zapytał ich co się z nimi dzieje, w jakim są stanie, czy są ranni, czy czegoś potrzebują. Konsul wysyłał tylko wiadomości z informacją, że Izrael nie zgadza się na ich wyjazd. 


Amżad opowiedział o warunkach, w jakich próbują przetrwać od pięciu miesięcy, mieszkając w plastikowych namiotach, bez toalety i łazienki. Głównie opowiadał o dzieciach - że cały czas chorują, mają przewlekłe, ostre biegunki. Do tego ciągły kaszel. Są przemarznięci. Nie mają odpowiednich ubrań, brakuje nawet koców, żeby w nocy się przykryć. Nie mają dostępu do czystej pitnej wody. Chodzą głodni. Warzyw i owoców nie da się kupić, a jeśli się pojawiają - to ceny są horrendalne. Ciągłe bombardowania. Wszyscy dramatycznie schudli. Mimo, że centrala MSZ-u została przeze nas poinformowana o ich sytuacji, nadal nikt nie skontaktował się z rodziną by zapytać w jakim stanie są dzieci. Co więcej, okazało się wtedy, że konsul w Tel Awiwie zapomniał wpisać dwójkę dzieci i ich mamę na listę osób do ewakuacji.


Gdy pod koniec lutego, Amżad poinformował nas, że udało mu się dostać z Razan do przychodni i lekarz orzekł, że dziewczynka jest w stanie ostrego niedożywienia, poprosiliśmy o interwencję w tej sprawie w MSZ-ecie m.in. dr Hannę Machińską i posła Maćka Koniecznego.


Alaa, Razan i Malik dostali zgody na wyjazd, tydzień później byli w Kairze. Alaa po pierwszej nocy w Kairze nagrała wiadomość z podziękowaniami dla wszystkich osób, które pomogły uzyskać izraelską zgodę na ich wyjazd. Mówiła, że pierwszy raz od pięciu miesięcy ona i dzieci spały w nocy, że w końcu mieli łazienkę, dzieci przestały płakać ze strachu, pierwszy raz od miesięcy nie trzęśli się z zimna.


Amżad - prawdopodobnie dlatego, że pracował w Ministerstwie Rolnictwa - zgody od Izraela nie dostał. Zebraliśmy 5700 USD i przez znajomych udało się je przekazać do Egiptu (nawet wysyłanie pieniędzy do Kairu, szczególnie dolarów nie jest teraz proste). 


Alaa zgłosiła się do agencji Hala - jest to egipska “agencja podróży”, która za pięć tysięcy dolarów załatwia egipską i izraelską zgodę na wyjazd ze Strefy Gazy. Najpierw dzień, dwa w kolejce do ich biura, a potem 30-45 dni czekania, aż nazwisko zgłoszonej osoby pojawi się na liście osób, które mają zgodę na wyjazd. Hala załatwia to, czego nie może załatwić nasz MSZ - zgodę izraelskiej strony na wyjazd polskich obywateli i ich rodzin.


Amżad dotarł do Egiptu 13 kwietnia. Jego głos brzmi już zupełnie inaczej, zaczął odzyskiwać siły. Chciałby, żeby jego rodzina mogła już przylecieć do Polski, żeby jego dzieci były pod stałą opieką medyczną, żeby w końcu mogli zacząć do siebie dochodzić po koszmarze, którego doświadczyli. Dzieci wciąż płaczą, gdy słyszą samoloty. Ale w izraelskich bombardowaniach stracili wszystko. A polski MSZ uparcie odmawia przyjęcia do wiadomości tego faktu i robi trudności nawet z pożyczką na zakup biletów do Polski.


8bDnqz5WF9Hah9qa.png

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Jeszcze nikt nie założył skarbonki na tej zrzutce. Twoja może być pierwsza!

Wpłaty 290

preloader