Nigdy w życiu nie myślałam, że będę w ten sposób prosić o pomoc...

Zapewne pamiętacie TEQ. To z nią zaczęła sie moja przygoda z jeździectwem. Razem z nią i jej kontuzją nogi również skończyła.

Ja od kilku lat zakończyłam tą część życia, a Tequilla ma swoją ala emeryturę i żyje na wolnym wybiegu od czasu do czasu nosząc siodło w terenie.

Kilka dni temu zaczęły się problemy zdrowotne, które przerosły i mnie i Natalię, która obecnie opiekuje się TeQ.

Koszta w kilka dni poszły już na kilka tysięcy złotych, a okazuje się, że to dopiero początek. Razem z Natalią razem próbujemy ratować TeQ wspólnymi siłami, ale to nie wystarcza. Kolka trwająca kilka dni i mająca dziwny przebig, a dodatkowo okazało się, że wymagane jest bardzo kosztowne leczenie wrzodow, a to wykracza poza nasze możliwości…

Wszelkie oszczędności wtopiłam teraz w budowę domu. Wydaje też ogromne sumy co miesiąc na leczenie mojego chorego psiaka. Pracuję za granicą ile wlezie, jednak jak widać to czasem nie wystarczy. Kwoty wchodzące na kilka/kilkanaście tysięcy złotych to dla mnie teraz suma, której nie mogę udźwignąć.

Mimo iż odwiedzam TeQ raz do roku, a nasza wspólna droga się zakończyła, to ciągle jest ona ważna częścią mojego życia. Członkiem rodziny.

Do zrzutki dołączyłam też możliwość zakupu mojego Ebooka poniżej ceny regularnej.

Dane w zrzutce są na Natalię, gdyż to ona pełni rolę opiekuna i właściciela TeQ teraz.

Leczenie TeQ zaczęło nas przerastać i muszę prosić o pomoc. Jeśli nie możesz - proszę, chociaż udostępnij.