W dniu 30.11.2020r. parę minut po 22 doszło do pożaru w naszym domu...To był bardzo spokojny wieczór...Ja z mężem i synkiem oglądaliśmy TV. Nie świadomi niczego w tym momencie byliśmy... To co się wydarzy za chwilę. Było jeszcze dosyć wcześnie, nie chciało nam się spać...Mój mąż poczuł dym(dobrze że był czujny...)W tedy Bóg musiał być bardzo blisko, musiał czuwać nad naszą rodziną. Pożar strawił kotłownie która ogrzewała nasz dom na szczęście budynek mieszkalny udało się uratować. Ognisko zostało odcięte dzięki szybkiej reakcji straży pożarnej która przyjechała bardzo szybko, o mały włos brakowało i stało by się co najgorsze...Niestety widok płonącego domu i stres z tym związany odbił się negatywnie na nas. Dla nas jest to ogromna strata i zarazem bolesna gdyż idą Święta Bożego Narodzenia w którym tradycyjnie spędzaliśmy razem w którym było zawsze ciepło. Na dodatek stres potęguje zbliżająca się zima...