Jesteś samotną mamą i mimo, że nie zarabiasz kokosów, udaje Ci się zakończyć związek i rozpocząć nowe życie. Wynajęcie nowego lokum, mimo, że małej mieścinie, pochłania mnóstwo pieniędzy, ale w końcu się udaje. Mały domek pod lasem, z dala od centrum, bo w centrum niestety jest za drogo. Twój samochód, coraz częściej się psujący, pozwala na w miarę wygodny dojazd z odludzia do pracy. Ceny rosną, pracujesz w jednej pracy, po pracy dorabiasz, jak możesz i jak umiesz - rękodziełem, przetworami - żeby tylko związać koniec z końcem, chodzisz spać późno, wstajesz wcześnie, ale jakoś się udaje. I powoli wyszłaś ze zobowiązań finansowych, z których by wyrwać się i stanąć samemu na nogi, było się sporo. Happy ending? Niestety nie zawsze, bo w drodze z pracy wpadasz w poślizg, wirujesz na ulicy jak bąk, po chwili uderza w Ciebie inne auto. Cudem uchodzisz bez poważnych kontuzji, bo w starszym samochodzie nie wyskoczyła nawet poduszka powietrzna. W szoku nie wiesz co się dzieje, a potem widzisz swoje auto, jedyny środek transportu spod lasu, pod który nie dojeżdżają żadne autobusy, zupełnie skasowane. Rodzina mówi, że zdarzył się cud i cieszy się, że żyjesz. Ty płaczesz. Nie masz oszczędności i nie masz pojęcia, jak będziesz w stanie pokryć koszty wygenerowane przez wypadek i zakup nowego auta, żeby móc w jakikolwiek sposób dojechać do pracy.

Chyba nikt nie życzyłby swojej mamie takiej sytuacji, a i ja nie mogę pozwolić, żeby kupiła za grosze następnego rzęcha. Dlatego właśnie zakładam dla niej zrzutkę, żeby pomóc jej kupić coś porządniejszego. Nie chcę prosić o niebotyczne sumy pieniędzy. Na początek 5 tysięcy, do tego dorzucimy się w rodzinie każdy trochę i razem pomożemy jej wyjść z tego bagna.

Każdy grosz się liczy. Pomóżcie mi pomóc mojej mamie.