Edit: Drugi kot- 3 letni Nero też jest chory. Został zdiagnozowany 05.05.21...

Ten rok zaczął się dla nas od trzęsienia ziemi a potem było już tylko gorzej...

Na początku roku miałam pod swoją opieką 17 kotów (wszystkie to znajdy, pozbierane dosłownie z ulicy, niechciane, często chore, część wykarmiona przeze mnie butelką). Kiedy jeden z nich zachorował i po 2 miesiącach walki zmarł myślałam, że nic gorszego mnie już nie może spotkać. Choroba Lucusia mocno nadszarpnęła mój budżet...

We wtorek 16.03.2021 jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość, że Klusek, moje 7 miesięczne kociątko ma podejrzenie  wirusowego zakażenia otrzewnej, choroby której jako posiadacz kotów bałam się najbardziej na świecie i miałam nadzieję, że nigdy się z nią nie spotkam... Choroby uważanej za śmiertelną...

Klusek ma 7 miesiecy. Wraz z 3 swojego rodzeństwa trafił do mnie w wieku 5 tygodni gdy ich matkę potracił samochód. 

Zabraliśmy Kluseczka do weterynarza gdyż miał duży brzuszek, często bywał wzdęty wiec sadziliśmy, że to nic poważnego.

Okazało się, że Klusek ma płyn w brzuszku- gęstawy żółty płyn. Test Rivalty dzięki któremu można zweryfikować jeszcze w gabinecie czy płyn jest "fipowy" 2 razy wyszedł pozytywny. Reszta pobranego płynu została wysłana na badanie PCR. Wynik otrzymaliśmy pozytywny...

Udało nam się umówić wizytę na badania krwi u lekarza weterynarii, który ma dużą wiedzę o chorobie Kluska. 

Koszty leczenia są ogromne... A ja mam jeszcze 15 innych kotów które muszę wykarmić.

Prosimy choćby o złotówkę, nie chcę wybierać czy nakarmić koty czy ratować życie jednego z nich....