Na nowe życie dla Mediny / For a new life for Medina
Na nowe życie dla Mediny / For a new life for Medina
Nasi użytkownicy założyli 1 231 452 zrzutki i zebrali 1 364 001 580 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
[ENGLISH BELOW]
Przyjechaliśmy do Maroka, żeby spędzić tu wakacje. Jednak w połowie naszego pobytu zamiast na oglądanie zabytków, poznawanie lokalnych smaków zdecydowaliśmy się na rzucenie w wir pomocy trzymiesięcznej kotce, na którą natknęliśmy się w jednej z uliczek Marrakeszu.
Gdy zobaczyliśmy małą, naszą pierwszą myślą było: „Ona chyba nie żyje”. Na szczęście gdy podeszliśmy bliżej, okazało się, że kotka słabo, ale jednak oddycha. Brudna, wychudzona, z niesprawną łapką, która uniemożliwiała jej poruszanie się.
Kupiliśmy jej jedzenie, daliśmy wody, poszliśmy dalej. Myśl o małej jednak nie dawała nam spokoju.
Wróciliśmy do niej i postanowiliśmy, że poszukamy jej schroniska, organizacji – miejsca, które mogłoby ją ocalić, bo na ulicy nie miała żadnych szans.
Widzieliśmy wiele zwierząt na ulicach, ale były to zwierzęta w pełni sprawne – takie, które umieją szybko odskoczyć, gdy jedzie rozpędzony samochód lub motocykl; takie, które umieją zawalczyć o kawałek jedzenia pozostawiony przez ulicznych sprzedawców lub turystów. Szanse na przeżycie dla niepełnosprawnych zwierząt są nikłe, często zerowe.
Zaczęliśmy więc szukać miejsca dla małej.
Niestety okazało się to drogą przez mękę. W niektórych miejscach słyszeliśmy, że mogą wziąć kotkę, ale dopiero wtedy, gdy będzie w pełni zdrowa. Inne odmawiały wzięcia, bo były już przepełnione bezdomnymi zwierzętami. Jeszcze inne nie odbierały telefonów, nie odpisywały na wiadomości, na ich stronach nie było adresów, a raz nawet jeden adres okazał się adresem widmo – przejechaliśmy 60 kilometrów, żeby znaleźć jedynie skład budowlany.
Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy dla niej dom (oddalony ponad 400 km od Marrakeszu) – pomyśleliśmy, że stał się cud. Pojechaliśmy.
Okazało się jednak, że w tym domu jest jeszcze agresywny pies, który w pewnym momencie rzucił się na małą i gdyby nie moja interwencja, Medina (bo tak nazwaliśmy kotkę) zostałaby zagryziona. Ponadto kotka musiałaby tam wychodzić na ulicę, żeby załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, co w jej stanie jest bardzo niebezpieczne.
Zdecydowaliśmy się szukać dalej. Chcieliśmy mieć pewność, że będzie bezpieczna.
I wtedy wpadliśmy na pomysł, że to my damy jej dom i szansę na wyzdrowienie.
Niestety okazało się, że przygotowanie zwierzęcia do transportu do Europy trwa aż 4 miesiące. Najdłużej trwa miareczkowanie, czyli badanie poziomu przeciwciał po zaszczepieniu na wściekliznę.
Gdy się o tym dowiedzieliśmy, nie powiem – trochę się załamaliśmy. To brzmiało niewykonalnie. Mieliśmy już wracać do Polski.
I wtedy udało nam się skontaktować z Renatą – Szwajcarką, która mieszka w Tamraght (700 km od miejsca, w którym byliśmy) i która jest w stanie zająć się Mediną przez te 4 miesiące – zapewnić wizyty u lekarza, leczenie, rehabilitację oraz przygotować małą do transportu do Europy (Renata już wcześniej takie rzeczy robiła, jej organizację znajdziecie tutaj: http://www.al-nour-pro-marokko.ch/).
Niestety wszystko to kosztuje, dlatego postanowiliśmy zebrać na to pieniądze.
Wyrwaliśmy Medinę ze szponów śmierci.
Wierzymy, że wraz z Waszą pomocą jesteśmy w stanie dać jej bezpieczny dom i szansę na normalne życie.
Kwota, którą tu zbieramy, pokryje koszty:
- leczenia, rehabilitacji, wizyt u weterynarza,
- obowiązkowych szczepień,
- mikroczipa,
- przygotowania Mediny do transportu do Polski,
- opłat schroniskowych,
- transportu Mediny do Polski.
------------------------------------------------------------
We came to Morocco to spend our vacation here. However, in the middle of our stay, instead of seeing the monuments and getting to know local flavors, we decided to throw into the vortex of helping a three-month-old cat, whom we came across in one of the streets of Marrakesh.
When we saw her, our first thought was: "She is probably dead." Fortunately, when we got closer, it turned out that the kitten is not breathing well, but is still alive. She was dirty, skinny, with a paw in bad condition that made it impossible for her to move. We bought her food, gave her water, and continued walking.
The thought of the little one didn't give us peace.
We returned to her and decided to look for a shelter for her, an organization - a place that could save her, because she had no chance of surviving the street.
We've seen many animals on the streets, but they were fully functional animals - they could jump away quickly when a car or motorbike was coming; those that can fight for a piece of food left by street sellers or tourists. The chances of survival for disabled animals are small or even zero.
So we started looking for a place for her. Unfortunately, it turned out to be a torment. In some places they said they could take her, but only after when she is completely healed. Others refused to take her because they were already full of homeless animals. Others didn't answer phone calls, didn't reply to messages, there were no address on their pages, and once even one address turned out to be a ghost one - we traveled 60 kilometers only to find a construction warehouse.
After a long search, we found a house for her (more than 400 km from Marrakesh). We thought that a miracle had happened. We went there.
It turned out that there was an aggressive dog living in this house which at some point attacked our kitten and if I hadn't intervened, Medina would have been bitten. In addition, the cat would have to go outside to take care of its physiological needs which in her condition would be very dangerous. We decided to look further. We wanted to make sure she would be safe.
And then we camp up with an idea that we would give her a home and a chance to recover.
Unfortunately, it turned out that preparing an animal for transport to Europe takes 4 months. The longest is titration, i.e. testing the level of antibodies after vaccination against rabies. When we found out about it, I must admit - we almost gave up It sounded impossible. We were about to go back to Poland.
But then we managed to contact Renata - a Swiss woman who lives in Tamraght (700 km from where we were) and who is able to take care of Medina for these 4 months - to provide doctor visits, treatment, rehabilitation and prepare her for transport to Europe (Renata has done such things before, you can find her organization here: http://www.al-nour-pro-marokko.ch/).
Unfortunately, all this costs, so we decided to raise money for it.
We snatched Medina from the clutches of death.
We believe that with your help we are able to give her a safe home and a chance for a normal life.
The money we collect here will cover the costs of:
- treatment, rehabilitation, visits to the vet,
- compulsory vaccinations,
- microchip,
- Medina's preparation for transport to Poland,
- shelter fees,
- Medina's transport to Poland.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Robicie wielkie rzeczy na które mało kto by się pisał, życzę powodzenia i zdrówka dla kici!
Trzymajcie się i trzymam mocno kciuki za szybki powrót kici do zdrowia. Tak jak pisałam w komentarzu do ogłoszenia proszę spróbować z akupunktura i komórkami macierzystymi. Naszemu kotkowi bardzo to pomogło pomimo, że jest sparaliżowany
Dziękuje ze się Koteczką zajęliście oby z tego wyszła! Prosimy o aktualizacje ❤️
"Jeśli uratujesz jedno istnienie to tak jakbyś uratował cały świat ". To prawda, że to był prawdziwy powód Waszej wizyty w Maroku... Tak miało być, Medina na Was ostatkiem sił czekała... A teraz dzięki tym wszystkim Ludziom Dobrej Woli, którzy zechcieli i zechcą pomóc - Medinka dotrze do Polski i w Waszym domu pozna nowe, lepsze ŻYCIE .... Ela
Razem z moją kotką trzymamy kciuki, aby wszystko już poszło po Waszej myśli i obyło się bez kolejnych problemów. Dużo siły dla Mediny i dla Was.! ❤️