Witam, jestem właścicielką królika o imieniu Ziółek. Nasze drogi skrzyżowały się w połowie lutego 2021 roku, kiedy został odebrany z tragicznych warunków. Był skrajnie zaniedbany, sierść zbita w masywne "dredy" bez dostępu do powietrza, wychudzenie, widać było u niego każdą kosteczkę, brak ukształtowanych mięśni, stwierdzona kaheksja. Królik bał się człowieka, prawdopodobnie był bity przez półtora roku swojego życia, systematycznie głodzony, odwodniony, nie wypuszczany z malutkiej klatki. Po tych traumatycznych przejściach potrzebował sporo czasu, by na nowo zaufać człowiekowi. Zmagaliśmy się z jego agresją, spaczonym łaknieniem (zjadał wszystko na raz, jak miał dostać jedzenie obijał się o klatkę), strachem przed ręką człowieka. Gdy wreszcie przytył, zaufał mi, pojechałam do kardiologa z obawy o jego zdrowie, gdyż szybko się przemęczał, na echo serca. W badaniu wyszedł przerost lewej komory. Powtórzyliśmy badanie 4 miesiące później, cudem serce okazało się być w jak najlepszym zdrowiu. Jak dotąd udało mi się pokryć liczne badania oraz jego rehabilitację. Obecnie niepokoją mnie jedynie jego liczne przeczosy na sierści. Chcę wybrać się z nim ponownie do weterynarza, jednak nie stać mnie na tak liczne wydatki, gdyż oprócz niego przygotowuję się do narodzin dziecka, co wiąże się z setkami, a czasem tysiącem złotych miesięcznie. Po ostatnich badaniach moja sytuacja materialna jest bardzo ciężka. Proszę o wsparcie w dalszym leczeniu i diagnostyce Ziółka. Podejrzewamy grzybicę, której leczenie, jak i każdej innej choroby wymaga wkładu pieniędzy. Nie pozwolę, by Ziółek nie otrzymał odpowiedniej opieki zdrowotnej, zatem proszę Was o wsparcie.