Witam, mam na imię Mirosława i zaledwie 48 lat, a to za wcześnie, aby umierać. 

Grudzień poprzedniego roku zapamiętam do końca życia, to właśnie wtedy zdiagnozowano u mnie potrójnie negatywny nowotwór piersi (TNBC), który uważany jest za najbardziej agresywny. Guz rośnie bardzo szybko, często występują przerzuty, a chemioterapia bywa nieskuteczna. Ja się jednak nie poddaje, bo mam dla kogo żyć. Jestem szczęśliwą żoną i matką dwóch wspaniałych chłopców, a moim największym marzeniem jest dożycie ich pełnoletności, ale do tego potrzebuje waszej pomocy. 

Leki przepisywane przez lekarzy, nutridrinki, kurację wspomagające, dojazdy na chemioterapię, oraz konsultacje prywatne pochłaniają bardzo dużo pieniędzy, a oszczędności zbierane przez lata już się niestety kończą. Koronawirus również nie pomaga, przez pandemię dochody z naszej firmy są znikome, ledwie wystarczają na życie, co sprawia, że niedługo może już mnie nie być stać na dalszą walkę.. Problemem jest również sposób leczenia w Polsce, którym jest metoda prób i błędów, najpierw muszę przyjąć 16 dawek chemioterapii (4 czerwone i 12 białych) wytrzymać ich skutki uboczne, a dopiero wtedy dowiem się czy to miało sens i będą mogli zrobić mi masektomię, aby usunąć tego potwora. Życie jest zbyt cenne, abym mogła czekać pół roku do końca chemii na dalszą diagnozę i dlatego muszę nieustannie szukać innych metod leczenia, najlepszych specjalistów, którzy pomogą mi powstrzymać postęp choroby chociaż na kilka lat. 

Chciałabym więc spróbować leczenia lub chociaż konsultacji medycznej za granicą, niestety potrzebuje na to pieniędzy, których już nie mam. 

Zwracam się więc do Was z prośbą o pomoc, nie proszę o jakieś kosmiczne kwoty, bo wiem, że jest wielu potrzebujących, ale każda złotówka, a nawet udostępnienie mojej zrzutki może mi pomóc w walce o dodatkowy, cudowny dzień życia spędzony z rodziną. Dziękuję Wszystkim za okazane serce.