Dwa dni temu mój świat runął.

Mój maleńki chihuahua — moje dziecko, mój cień, moje serce — został nagle zaatakowany przez psa. Stało się to tak szybko i niespodziewanie. W jednej strasznej chwili głowa i szyja mojego maluszka zostały zmiażdżone — i wszystko się zmieniło.

W drodze do weterynarza zwiotczał w moich ramionach, łapiąc rozpaczliwie oddech. Myślałam, że już go straciłam. A jednak on wciąż tu jest, wciąż walczy.

Teraz przebywa w szpitalu, podłączony do tlenu, środków przeciwbólowych i całodobowej opieki. Jego parametry życiowe są stabilne, ale zmaga się z poważnymi problemami neurologicznymi i już wystąpiły komplikacje żołądkowe związane z urazem. Lekarze wykonują badania obrazowe i mogą być zmuszeni do dodatkowych zabiegów, by zmniejszyć ucisk w jamie brzusznej.

Jest taki malutki i kruchy, a jednak ma ogromnego ducha — i nie poddaje się. Dziś pielęgniarka powiedziała mi, że wyglądał „trochę lepiej”. Tego maleńkiego promyka nadziei trzymam się całym sercem.

Ale taka intensywna opieka ratująca życie jest niezwykle kosztowna. Chcę dać mu każdą szansę na przeżycie i powrót do zdrowia, ale sama nie dam rady pokryć wszystkich wydatków.

✨ Jeśli możesz, wesprzyj go choćby najmniejszą kwotą — wszystko trafi bezpośrednio na jego leczenie.

✨ Jeśli nie możesz pomóc finansowo, proszę — udostępnij tę stronę, pomyśl o nim ciepło i przytul dziś swojego pupila trochę mocniej.

On jest całym moim światem i nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego. Każdy gest dobroci, każde udostępnienie, każda wiadomość wsparcia znaczy dla mnie więcej, niż potrafię wyrazić słowami.

Z całego serca dziękuję, że pomagasz mi walczyć o mojego maluszka. ❤️