Ola Młynarczyk - Częstochowa
„Mam na imię Ola. W 2004 roku zachorowałam ...rak złośliwy jajnika, operacja z gatunku tniemy wszystko profilaktycznie, żeby bandyta się nie rozlazł..No i wycieli wszystkie "przypadki" sieć jelitową i 14 innych części z zasięgu wzroku.Potknęłam się.Potem chemioterapia w instytucie w Gliwicach. W sumie 7 razy pełnych cykli po 6 co trzy tygodnie i tak co pół roku...Nie mogę chodzić ani jeść, leżę pod kroplówką – życiodajną. Cisza głaszcze mnie po ręce, kiedy lekarstwo pali żyły.Teraz zadomowił się w mojej głowie kolejny lokator, nieoperacyjna mendaale, spustoszenie jakie mi zrobił nie jest do opisania.Dane mi było ofiarować życiodajną miłość mojej córce.Zostałam mamą pomimo kosmicznych wątpliwości państwa doktorostwa...Świat się kręci. Jest kolorowy, czasami szary. Zaczynam studia, o których zawsze marzyłam. Moja Justynka to prawdziwy skarb, zdrowa, wesoła i cudna. Jesteśmy trochę jak rodzinka.pl, która potrafi zaśmiewać się z byle czego, ale ma też swoje kłopoty, które dyktuje samo życie. I choć czasem mnie przerastają, to i tak wiem, że mam za co dziękować. Słońce świeci, mijają pory roku i wszystko kręci się we właściwym kierunku. Mam marzenia i plany, skrzętnie je realizuję i jestem przekonana, że dam radę, nawet jak o coś się potknę. Jednak w scenariuszu, który sobie przygotowałam na życie, nie przewidziałam tego jednego krótkiego zdania, po usłyszeniu którego zawali się mój świat.Od tego dnia trwa nieustanna walka o moje życie… „Kochani, to słowa Oli… pomóżmy tej silnej i wspaniałej kobiecie.9 grudnia tego roku dostała kolejna dawkę chemiii...Pomóżmy Oli poczuć magię świat ...