Paddy miał trudne i krótkie życie. W pierwszym roku został oddany do adopcji jako pies "za trudny" dla właścicieli, a gdy znalazł kogoś kto otoczy go bezwarunkową miłością i ciepłem, zaczął podupadać na zdrowiu. Przez swoje ostatie miesiące zaczął mieć napady padaczki, zaczęły się wizyty u weterynarzy, specjalna dieta i leki. I przez ten czas jakoś sobie radziliśmy, mimo koszmarnych podwyżek wszystkiego wokół.

Niestety 21 stycznia 2024 okazał się być ostatnim dniem jego życia, mimo walki. W związku z tym, że była to niedziela, ciężko było umówić się do preferowanego weterynarza i musieliśmy skorzystać z pomocy z zewnątrz, która okazała się bardzo kosztowna i nie do pokrycia przez ubezpieczenie.

Rachunek musi być uiszczony jak najszybciej, żeby nie narosły odsetki. Bez nich i tak jest ciężko. Gdyby nie była to absolutna konieczność, nigdy nie prosiłabym o te pieniądze. Jest mi głupio, ale nic innego nie jestem w stanie zrobić. Będę wdzięczna za każdy grosz, który pomoże nam trochę wygrzebać się z obecnego ciężkiego okresu.

Renata