Własne miejsce na ziemi
Własne miejsce na ziemi
Nasi użytkownicy założyli 1 231 416 zrzutek i zebrali 1 363 811 889 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Celem zrzutki jest pozyskanie funduszy na zakup działki budowlanej, rolno-budowlanej. Co dalej? Mając skrawek własnej ziemi będę mógł samodzielnie lub z pomocą postawić mały kompaktowy domek. Może całoroczny, mały domek letniskowy. Cokolwiek co pozwoli mi zamieszkać z psem na własnym skrawku ziemi. Spędzać czas z moimi dziećmi. Mam dorosłą córkę w wieku 20 lat, córkę 9 lat i synka 6 lat. Chciałbym uczyć moje dzieci tolerancji dla przyrody, przekazywać zdobytą wiedzę jak sadzić warzywa, spędzać czas na wolnym powietrzu. Do tej pory mogłem im to zapewnić ale w najbliższym czasie to się zmieni. Moim marzeniem jest także być w miarę możliwości samowystarczalnym. Taki dysonans lub równowaga. Na co dzień jestem grafikiem komputerowym.
Mam 49 lat, moje obecne zobowiązania finansowe, wiek i zarobki nie pozwalają już na kredyt, który pozwoliłby na realizację założeń i marzeń. Mam dwie ręce, nogi i głowę jednak sytuacja w jakiej się znalazłem podcięła moje skrzydła. Wspólnie z żoną planowaliśmy, że razem zrealizujemy pomysł z wyprowadzką na „swoje”. Była już żona postanowiła zrobić coś zupełnie innego. Zdecydowała za mnie, za nasze dzieci o dalszej przyszłości dzieci i mojej.
Co się wydarzyło?
Subiektywny, krótki opis. Trudno mi wspominać te czasy, a jeszcze trudniej prosić o wsparcie i o tym pisać. O czasach które doprowadził mnie do punktu w którym się znalazłem.
Wykorzystany, porzucony, upokorzony. „Oblany” wszelkiej maści szlamem. Prawie półtora roku temu w ciągu weekendu moja była już żona zabrała 90% rzeczy, mebli, wyposażenia. Od dziesięciu lat wynajmowaliśmy z żoną parter domu od syna ponad osiemdziesięcioletnich Państwa zamieszkujących piętro domu. Mieliśmy w planach wyprowadzić się i zakupić dom na kredyt ale…
… W ciągu weekendu „straciłem”, dzieci, żonę i zostałem sam z psem, w prawie pustym lokum. Zostawiła kilka starych zniszczonych mebli, kilka odrapanych kubków ze świątecznymi motywami i wyposażenie należące do wynajmującego. W tamtym czasie nawet nie dowiedziałem się gdzie jadą, gdzie będą mieszkać. Krótko potem dostałem pozew rozwodowy, za porozumieniem stron. Na jaw wyszły fakty, których albo nie widziałem albo nie chciałem widzieć. Bywa różnie w związkach. Są kryzysy, wzloty i upadki. Podpisałem rozdzielność majątkową, myśląc że tak będzie dobrze, choć jej nie chciałem. Za moimi plecami żona kupiła mieszkanie w bloku, a z naszego domu, prawie przez rok uczyniła magazyn. Przechowywała rzeczy, meble ponoć od brata. W rzeczywistości „wiła sobie nowe gniazdko”. Podczas gdy ja zabiegałem o naszą rodzinę. O nowym mieszkaniu dowiedziałem się dopiero po jej wyprowadzce. Wszystko stało się klarowne. To było jak nóż w plecy. Nie brnąc dalej i nie chcąc nikogo obrażać… Nie zasłużyłem i nie zrobiłem nic, co mogłoby spowodować takie działania. W mojej głowie nadal słyszę słowa mojej adwokat: „Nie wyznaczał Pan żadnych granic i pozwalał Jej Pan na wszystko”… Dość użalania. Chyba z dziesięć razy odchodziłem od klawiatury pisząc ten tekst. Wspomnienia i żal nadal we mnie tkwi, a słowa osoby której kiedyś zaufałem motywują do działania: „Nienawidzę Cię! Chętnie wbiłabym Ci nóż w plecy ale nie chcę iść siedzieć. Dlatego jeszcze żyjesz!”
Obecnie staram się twardo stąpać po ziemi. Pozbierałem resztki mojej dumy z podłogi. Zamiast „żałoby” musiałem się bronić i udowadniać, że nie jestem Wielbłądem. Wywalczyłem dość częste kontakty z małoletnimi dziećmi i tego się trzymam. Dwa razy w ciągu tygodnia roboczego i co drugi weekend (sobota, niedziela). Sąd „przejechał mnie walcem, obrażając. Mówiąc, że nie istnieje opieka naprzemienna i chce tylko uniknięcia płacenia. Finalnie zaakceptował nasze porozumienie. Wróciłem do aktywności fizycznej. Spaliłem sadło i myślę o przyszłości z otwartą głową.
Dlaczego nie mieszkanie?
Ktoś może zapytać, dlaczego nie mieszkanie? Mam dobre kontakty z sąsiadami z piętra (obecnie tyko z sąsiadką – śmierć jej małżonka). Pomagam, pomagałem przy koszeniu ogrodu i innych pracach związanych z domem. Czasami mam wrażenie, że wiem o ich domu więcej niż oni sami. Dzięki temu mam możliwość korzystania z ogrodu i płacę stosunkowo mały czynsz. Hoduję ogórki, pomidory i parę innych warzyw, które pozwalają mi redukować koszty żywności. Dzięki uprzejmości mam możliwości korzystania z dodatkowej powierzchni w piwnicy domu. Mogłem tam urządzić mały warsztat stolarski. Zajmuję się dodatkowo robieniem cajonów (prosty instrument perkusyjny). One również pozwalają mi łatać domowy budżet. Tego nie zrobię w kawalerce. Niedawno zmarł mąż sąsiadki. Do póki żyje jeszcze sąsiadka mam swoje miejsc lecz gdy jej zabraknie… zostanę bez tego wszystkiego.
Co zrobię z funduszami?
Nawet jeśli nie zbiorę żadnej złotówki zbiórka będzie dla mnie kolejną lekcją pokory i wyjścia do ludzi. Coś na kształt autoterapii, wydusiłem to z siebie. To mnie motywuje do działania. Jeśli nie osiągnę celu zrzutki. W zależności od kwoty. Przeznaczę ją na wkład własny do małego kredytu na zakup działki (domek będzie musiał poczekać). Projekt domku lub jeśli uzbierana kwota będzie mała – pójdę na dobre lody z dziećmi!
Co w zamian?
Moja dozgonna wdzięczność. Wszystkim, którzy choć przeczytali tekst – dziękuję i siła z Wami!
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!