Co zrobić gdy ratujesz jedno końskie życie a drugie zostaje u handlarza z biletem w jedną stronę??Co zrobić gdy okazuje się ,że rozdzielasz być może matkę z synem,który jest ochwacony i cierpi?Ile można znieść i zrobić by ratować?!

Do dziś zadaję sobie te pytania.Dobrzy ludzie pomogli i odkupiliśmy oba konie.Klacz Lili ok16 letnia chora,zakatarzona,wychudzona i wycieńczona i ON..Misio bo tak go nazwaliśmy nawet imienia swojego nie posiadał...lezący,obolały.Czekający na ulgę.Bardzo wiele lekarzy go diagnozowało.Szukaliśmy złotego środka.Dziś trwa walka o jego życie,o jego sprawność.Codziennie podnoszenie 600kg konia po 4 razy .Czy Misio znajdzie w sobie tyle siły by wygrać?My się nie poddamy,ale bez funduszy wiele nie zrobimy.W obecnej chwili koszt leczenia to ok 1700zł ale leczenie trwa i trwać będzie długo,.Misio to nie jest prosty przypadek.Codziennie oczyszczanie ran to wiele litrów wylanego rivanolu i wody utlenionej,gazy,strzykawki,maści na odleżyny i spreje.Codzienne dawki leków i walka o każdy kęs by Misio zjadł coś na co akurat ma chęć.Kochani my walczymy ile tylko mamy sił ale cichutko prosimy o wsparcie na to leczenie bo nie jesteśmy w stanie zainwestować tak dużej kwoty.Lili wymaga witamin i dobrego odżywienia.Bardzo prosimy o wsparcie,udostępnianie.Będziemy wdzięczni za każdą pomoc!Trzymajcie mocne kciuki!