Hejo!

Dwa lata temu zrobiłam część pierwszą, udało się zabezpieczyć zakupami karmy na dokładnie 1,5 roku. Na dodatkowe zakupy zbieramy co łaska na bieżąco, jedziemy na oparach, bierzemy na kreskę w lecznicy i liczymy na "jakoś to będzie". Musimy kupić kolejną pakę z jedzeniem dla stada, dla Donuta, dla Gazi, trzy dni temu pod nasza opiekę trafił kolejny kocur...

Od dłuższego czasu się z tym noszę, ale wiecie... Zawsze mi się wydawało, że to nie ten czas, że jeszcze chwila, że nie jest źle. Przecież dopiero co prosiłam na zabieg stomatologiczny, na rehabilitację Mary... Dzięki łańcuszkowi super osób udawało się do tej pory zabezpieczyć byt zwierzaków pod moją opieką.

Wydaje się to niedużo, przecież to tylko karma czy żwir.

Owszem, ale nie kiedy ma się pod opieką tyle zwierząt (co w porównaniu z poprzednimi latami i tak jest jakimś minimum).

Od października na całą profilaktykę zwierząt bezdomnych (czy to wolno żyjących czy tymczasów) wydałam prawie 3 tys złotych :o Nie byłoby to możliwe bez wsparcia osób, które mi ufają i wspierają moje mikro działania.

POMAGANIE KOSZTUJE.

Cała profilaktyka: szczepienia, czipowanie, testy na choroby zakaźne, odrobaczanie, badanie kału, kastracje i wiele innych.

W stadzie wolno żyjących kotów które dokarmiam jest ich prawie 20. Karma schodzi w tempie ekspresowym.