Szanowni.

Podobno trzeba mieć odwagę prosić o pomoc....

To, co widzicie na zdjęciach to keloid czyli przerośnięta blizna.

Narośl, która przypomina wiszące czerwone winogrona. Spotkałam się też z innymi, brzydkimi określeniami. Chcecie wiedzieć jakimi? Np. Hemoroidy na uchu....

Przyznacie, że brzmi fatalnie? A wygląda jeszcze fatalniej.

Powoduje również ból i silne swędzenie.

Moja praca polega na spotkaniach i rozmowach z ludźmi. Za każdym razem są to nowe osoby. Wyobraźcie sobie, że Wasz rozmówca nie jest w stanie skupić wzroku na Was tylko cały czas z zainteresowaniem lub obrzydzeniem zerka na moją deformację.

Nie można tego niczym zasłonić, rozpuszczone włosy nic nie dają. Narośl jest (tego na zdjęciach nie widać) w kolorze fioletu, wielkości ogromnej (3,5cm średnicy) i pięknie wystaje spod włosów, dodatkowo opadające włosy powodują silne swędzenie.

Co bardziej odważni pytają w prost, co to jest, czy boli, czy nie jest to niebezpieczne i zapewniają o współczuciu. Oczywiście zawsze pojawia się pytanie, czy można to usunąć?

TAK ! Można. Wielokrotnie poddawałam się bolesnym zabiegom, wielokrotnie też keloid był wycinany. Niestety zawsze odrastał, większy i bardziej bolesny. Takie uwarunkowania genetyczne dostałam w spadku...

Obecnie istnieje jedyna metoda, która daje mi 95% szans na stałe pozbycie się deformacji. Polega na ponownym wycięciu i poddaniu się radioterapii. W moim przypadku wycięcie misi być mocno inwazyjne, a naświetlania wielokrotne.

Koszt całego przedsięwzięcia jest znaczny, sama go nie udźwignę.

Pomożecie?

Za Waszą pomoc będę każdemu z Was bardzo wdzięczna, a odwdzięczę się pomaganiem innym potrzebującym - co zawsze robię