Witam! Moja historia z kotami sięga już około 7 lat. Ten kto mnie zna, wie, że zawsze staram się pomóc zwierzętom i nie przechodzę obok nich obojętnie. Mam w swoim domu na utrzymaniu 5 kotów. Z dworu wyłapuję koty, kastruję i leczę na własną rękę. Staram się im na ogrodzie zapewnić jakiekolwiek schronienie i mają zapewnione w drewutni ocieplone budy. Nikogo nie proszę o pomoc, ale nie tym razem. Znowu zawitała do mnie kolejna przybłęda, którą ktoś porzucił i nie jestem w stanie na raz ją wyleczyć, a widać ze kicia potrzebuje leczenia. Zarobaczony, zakleszczony, niewykastrowany kot. Z pyszczka leci mu ślina, zacieki na oczach. Zbieram na podstawowe leczenie tego kota. Nie jestem w stanie wyleczyć kolejnego kota bez pomocy, w momencie kiedy wydaje na bieżące odrobaczenia moich kotów i tych wolnożyjących i oczywiście na karmę. Gdyby nie moja pomoc dla większości kotów które u mnie urzędują już by ich nie było Nie jestem żadną fundacją, ale staram się zapewnić lepszy byt kotom które do mnie przychodzą. Wszystkie paragony od weterynarza zamieszczę tutaj gdy uzbiera się jakaś kwota. Z góry dziękuję! PS. Gdyby ktoś chciał przygarnąć tego kotka zapraszam do kontaktu.