Pilna pomoc na auto do prowadzenia Azylu dla zwierząt – bus został okradziony i podpalony!!!
Pilna pomoc na auto do prowadzenia Azylu dla zwierząt – bus został okradziony i podpalony!!!
Nasi użytkownicy założyli 1 233 650 zrzutek i zebrali 1 371 137 024 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Azyl dla zwierząt imienia Prosiaczka Chrumka (https://www.facebook.com/prosiaczekchrumek) znalazł się w bardzo trudnej sytuacji.
Nie mam innego wyjścia, jak chociaż spróbować zebrać pieniądze na nowe auto. Mój azylowy bus dzisiejszej nocy został okradziony i podpalony!!!!!! Służył mi niemalże codziennie do przywożenia słomy, śruty, warzyw, a także drewna, materiałów budowlanych i części do budowy domków czy zagród, a czasami nawet do przewożenia zwierząt w potrzebie. Spłonął doszczętnie, został z niego tylko wrak, którego w poniedziałek zabierze laweta. Niestety, prowadzenie Azylu bez auta, i to dostawczego, jest po prostu niemożliwe. Busa, który padł ofiarą tej napaści, kupiłam za własne pieniądze. Niestety, na ten moment nie posiadam funduszy, a auto muszę mieć na już. Bardzo proszę o dowolne kwoty, złotówkę, pięć, dziesięć... W kupie siła.
Szczegóły, co się stało:
Parę godzin temu nim jechałam, teraz jest wrakiem. Trudno w to w ogóle uwierzyć, ciężko do mnie dochodzi, jeszcze ciężej w jakiej czarnej dupie jestem bez niego. Wszystko przywoziłam sama: regularnie słomę, śrutę, warzywa. Czasami zdarzało się wozić świniaki do weta. To był stary VW T4 diesel, na takie roczniki nie ma AC, ale ten model jest znany z "niezniszczalnego silnika" i, chociaż się nie prezentowało, to do moich azylowych celów służyłoby jeszcze spokojnie kilka lat.
Kupiłam je za swoje pieniądze, kiedy postanowiłam mieć Azyl.
Auto nie stało dziś przy posesji, gdzie zresztą mam monitoring. Przyjechałam wczoraj wieczorem i uznałam, że rozsądniej będzie zostawić auto na początku polnej drogi niż przedzierać się przez zaspy, jako że już idzie odwilż, a trudno było wyjechać. To spokojna okolica, mało uczęszczana droga wiejska, nieopodal domy. Koło 12/1/nawet 2 w nocy jeszcze nic się nie działo, widziałabym łunę, bo wyjątkowo późno poszłam spać. Rano ktoś zadzwonił, co się dzieje, że spalony bus stoi przy drodze. Uznałam to za nieporozumienie, ale poszłam. Oczywiście policja, straż pożarna (jeszcze się trochę dymił), jutro będzie laweta.
Jestem w strasznym szoku, wiele mi się już w życiu dziwnych sytuacji zdarzało, również różnych włamań, kradzieży – ale spalić komuś auto... To mi się nie mieści w głowie.
Czy to mógł być samozapłon? Teoretycznie mógł, ale wokół auta leżały jakieś randomowe rzeczy, które nawet nie znajdywały się na wierzchu. Ja nimi nie rzucałam, same nie wyszły, więc ewidentnie ktoś tam był i grzebał.
Policja raczej rozkłada ręce. Prawdopodobnie sprawa zostanie umorzona z braku dowodów, bo póki co takowych nie ma, chyba że zdarzy się jakiś cud – ktoś jednak przejeżdżał, coś nagrał, coś przypadkiem znajdą, ktoś się zgłosi z informacjami...
W aucie nie było nic bardzo cennego, ale było parę rzeczy, które są mi potrzebne. Od butów przez łopatę po klatkę... Zresztą łopata by się chyba nie spaliła, a nie ma jej, co jest kolejnym dowodem na to, że to nie natura zawiniła, a człowiek. Brak tych rzeczy, to kolejna strata dla mnie, bo trzeba je będzie odkupić.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!