Na drugie życie Piga!
Na drugie życie Piga!
Nasi użytkownicy założyli 1 231 614 zrzutek i zebrali 1 364 416 247 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Każdy, kto mnie zna, wie, że Pigo i ja to pakiet. Pakiet Premium. Odkąd zawitał do rodziny jedenaście lat temu, każdego dnia udowadnia, że jest psem wyjątkowym. Nie znam nikogo, kto oparłby się jego urokowi. Pigo potrafił zjednać sobie nawet największego przeciwnika psów - tysiącem mokrych psich pocałunków, nieśmiałym niuchaniem nosa spod stołu, zwykłym ułożeniem łba na, bądź co bądź, twardym i niewygodnym kolanie. Ufność i miłość rozświetlały jego oczy, od rana do wieczora. Pomimo wieku, nigdy nie utracił szczenięcej radości i ciekawości świata. Niestety, szybko zorientowaliśmy się, że oprócz szczęścia i uśmiechów, Pigo przyciąga również problemy zdrowotne. Przy próbie kastracji zaraz po adopcji okazało się, że jedno jądro ma schowane w jamie brzusznej, drugie natomiast tylko udawało, bo było dziwnym guzem. Do tego doszły problematyczne pazury, których rdzeń znajduje się na tyle blisko krawędzi, że skutecznie uniemożliwia ich przycięcie. W wyniku tego, Pigo całe swoje życie stawiał łapki w inny, nienaturalny sposób, co mogło, choć nie musiało, przyczynić się do szybszego rozwoju dysplazji stawowo-biodrowej. Przeciwności losu nigdy jednak nie stanęły na pigowej drodze do szaleństw i zabaw - z psami, z ludźmi, z kotami, ze skarpetkami i kocykami.
Dlaczego teraz proszę o pomoc?
Początkiem lipca zauważyłam dziwną wydzielinę, która zbierała się u Piga w nozdrzach i zasychała, co skutecznie utrudniało mu oddychanie. Zbiegło się to w czasie z odnalezieniem wbitego w podbrzusze kleszcza. Niezwłocznie udaliśmy się do weterynarza, który po zbadaniu krwi i przeprowadzeniu USG jamy brzusznej przekazał nam druzgocące wieści - Pigo ma zaawansowaną anemię, znikomy poziom płytek krwi oraz niezidentyfikowane zmiany guzowe na śledzionie, które najprawdopodobniej są skutkiem chłoniaka. Pierwszą myślą, zgodnie z niedawnymi wydarzeniami, była babeszjoza. Trzykrotnie negatywny wynik badania wykreślił jednak udział chorób odkleszczowych. Pigo dostał antybiotyki o szerokim działaniu oraz sterydy. Niski poziom płytek krwi wykluczał możliwość przeprowadzenia biopsji chorego narządu. Przy normie rozpoczynającej się od około stu sześćdziesięciu, Pigo miał ich w najgorszym momencie zaledwie siedem. Płytki krwi odpowiadają za krzepnięcie, zatem każdy zabieg niósł wtedy bardzo wysokie ryzyko krwotoku, którego nie dałoby się zatamować. W międzyczasie udało nam się zapisać do najlepszej we Wrocławiu i okolicy kliniki onkologicznej oraz zmieniliśmy mu dietę. Leczenie nie przynosiło jednak skutku, a Pigo przestał jeść, pić, machać ogonem. Nie mogliśmy zmusić go do spacerów, przestał chodzić, bo nabrzmiała śledziona uciskała wszystkie organy wewnętrzne, co sprawiało mu wielki dyskomfort. Znosiliśmy go zatem na rękach przed kamienicę, żeby mógł się załatwić i wnosiliśmy ponownie do mieszkania. W pewnym momencie przestał się również wypróżniać. W przeciągu miesiąca zestarzał się o kolejne 12 lat. Lekarze podjęli decyzję o pierwszym szocie chemii. Skończyły się alternatywy, bo pomimo różnych leków, jego stan oraz wyniki wciąż się pogarszały. Im gorsze wyniki, tym dłużej musieliśmy czekać na zabieg. A to właśnie z czasem toczy się ta walka. Do tego przy kolejnym badaniu USG znaleziona została zmiana guzowa na wątrobie. Po dziesięciu dniach chemia w końcu zaczęła działać. Płytki krwi skoczyły najpierw do stu osiemdziesięciu, po paru dniach do dwustu dziewięćdziesięciu. Udało się przeprowadzić zabieg biopsji, a Pigo czuł się coraz lepiej. Nie wrócił do stanu sprzed choroby, ale zaczął jeść, wychodzić na spacery, a co najpiękniejsze - znów merdał ogonem. Wyniki biopsji nie są niestety jednoznaczne - śledziona jest skomplikowanym organem, mocno ukrwionym, dlatego ciężko pobrać z niego jakiekolwiek próbki, ponieważ przeważnie znajduje się tylko krew. Natomiast wyniki próbek z wątroby ponownie wskazują na chłoniaka. Pobrane materiały ruszyły na konsultacje z kolejnym lekarzem, zatem wciąż czekamy na dokładną diagnozę. Dalsze leczenie najprawdopodobniej obejmować będzie kolejne dawki chemioterapii. Do tego dochodzą pozostałe leki, regularne badania oraz ewentualne zabiegi. Koszt leczenia onkologicznego jest niezwykle duży i przerósł nasze oczekiwania. Nie wyobrażamy sobie przerwania leczenia członka naszej rodziny ze względu na finanse, bo każde ostatnie pieniądze przeznaczymy na to, aby Pigo poczuł się lepiej. Pozwalam sobie jednak prosić o wsparcie, choćby symbolicznej złotówki. Na ten moment nie wiemy, ile tak naprawdę przyjdzie nam zapłacić, więc ustawiam cel jako 3500 złotych. Jeśli cudownym trafem leczenie będzie kosztować mniej, niż uda się tu uzbierać, przysięgam, że resztę przeznaczę na wrocławskie schronisko dla zwierząt, co oczywiście odpowiednio udokumentuję i załączę potwierdzenie.
Postaram się również na bieżąco aktualizować sytuację, co muszę przyznać, jest swego rodzaju wyzwaniem, bo wciąż ciężko nam się o tym mówi.
Wrzucam parę zdjęć z opisami i wynikami badań. Nie będę udostępniać wszystkiego, bo jest tego naprawdę mnóstwo, ale jeśli ktoś będzie chciał zweryfikować i przejrzeć dokumentację medyczną - proszę o wiadomość. Wyślę w całości do wglądu.
Z całego serca dziękujemy za każde wsparcie, dobrą myśl, trzymane kciuki. Chcemy jeszcze raz zobaczyć Piga hasającego po górskich zboczach i pływającego za patykami w jeziorach. Inaczej być nie może.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!