Adopcja psa z Zanzibaru
Adopcja psa z Zanzibaru
Nasi użytkownicy założyli 1 222 586 zrzutek i zebrali 1 338 869 227 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności17
-
Cóż, wydaje mi się, że Lisek trafił do kochającej rodziny, że będzie szczęśliwy w miejscu, które zna. Wiele osób było przeciwnych sprowadzaniu go do Polski argumentując to zbyt dużymi kosztami, zbyt długą i potencjalnie niebezpieczną dla jego zdrowia podróżą. Ja nie widziałam nadzieji na znalezienie mu domu na miejscu. Dlatego tak bardzo chciałam go przywieźć. Adopcje tam są rzadkie, adoptują tylko rezydenci z Europy czy Ameryki. Dlatego to, że Lisek znalazł dom traktuję jak cud, wygranie w lotto…
Poczekam jeszcze kilka tygodni, żeby mieć pewność, że Lisek się zaadoptował i jest kochany i zamknę tę zbiórkę. Jeśli nikt nie ma nic przeciwko to pieniądze ze zbiórki przekażę na Zaaso, schronisko, które dało Liskowi opiekę przez te kilka miesięcy od uratowania go przez p. Ewę do czasu adopcji. Niech służą innym bidulom, które tam jeszcze są.Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
Witam, nam na imię Ola, a na zdjęciach jest Lisek. Jeden z tysięcy bezdomnych psiaków na Zanzibarze. Zanzibarczycy, w większości Muzułmanie nie tolerują psów motywując to religią. Psy są bite, przeganiane kijami, kopane. Lisek, około roczny psiak, został ranny, przez dwa dni leżał bez pomocy, w końcu jedna z turystek , dobra dusza, Ewa, zabrała go na swój koszt do lokalnej organizacji charytatywnej Zaaso, w której weterynarz opatrzył Liska, zaszczepił i odrobaczył. Lisek został w schronisku przy Zaaso. W czasie mojego pobytu na Zanzibarze, jak większość turystów starałam się karmić i poić kręcące się w pobliżu psy i koty, Lisek szczególnie się z nami zaprzyjaźnił. Po powrocie, kiedy zobaczyłam co go spotkało, postanowiłam go adoptować. Jestem w stałym kontakcie z weterynarzem w Zaaso , można zobaczyć ten ośrodek w Internecie Zaaso Zanzibar, tel do weterynarza +255717491426 Whatsup , można sprawdzić tę historię, napisać, połączyć się i obejrzeć gabinet i schronisko. W grupie znajomych finansujemy pobyt piesków do adopcji. Będę mogła zabrać Liska po przeprowadzeniu kastracji i wszystkich badań. Za kastrację i część badań już zapłaciłam. Proszę o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej na przelot psa, zakup transportera wymaganego do przewozu przez linie lotnicze i wystawienie dokumentów przez lokalne władze. Pozostałe pieniądze ze zbiórki wykorzystam na igły, środki opatrunkowe i kołnierze ochronne dla psów po zabiegach gdyż tego obecnie Zaaso najbardziej potrzebuje. Na miejscu będę przez tydzień mieszkać i pracować w schronisku Zaaso jako wolontariusz. Ten pobyt opłacę sama . A zatem proszę o wsparcie w transporcie pieska do Polski. W domu czekają na niego dwa pieski również przeze mnie wcześniej przygarnięte ze schroniska w Polsce.
Oczywiście po zbiórce udokumentuję Państwu wszystkie wydatki, zdam relację z adopcji .
Serdecznie dziękuję Wszystkim za wsparcie❤️🐕
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Olu….. ta cała wyprawka dla Liska 😍 Jak On będzie tam pięknie wyglądał. Boje się, ze skradnie kolejne serducha. Czekam niecierpliwie na kolejne informacje jak się tam miewa ( w nowym domku) przy boku kolejnego Anioła Iwony ❤️
Wszystko niebieskie, żeby się wyróżniał i żeby nie było wątpliwości, że jest „czyjś” i nie wolno mu robić krzywdy😀
Ewuniu, dziękuję za komentarz. Dzięki Tobie Lisek jest bezpieczny. Wierzę, że już niedługo wspólnymi siłami uda nam się przywieźć go do domu w Polsce❤️
LISEK cześć II Byłam obecna przy zabiegu. Najpierw usuwania sierści z nóżki liska (okropny widok - zwykła żyletka która czasami weszła nieco głębiej i poraniła miejsce zdrowe😔), później pomagałam trzymać go kiedy miał zszywane rany. Widać było po jego oczach, ze te wszystkie działania nie są przyjemne, pojękiwał ale nie wyrywał się… dzielnie znosił ból i szczypanie, z pyska leciała mu ślina ale czuł, ze wszyscy wokół chcą mu pomoc. W trakcie tych działań, trzymając go na stole zabiegowym mogłam zobaczyć inne rany (dwie w okolicy uszu) - dlatego wcześniej napisałam, że w swoim krótkim żywocie zaznał dużo bólu i cierpienia. Kochani…. Mogłabym pisać i pisać, opowiadać jak się żegnaliśmy bo wiedziałam ze już go nigdy nie spotkam, jak to wszystko przeżywała moja córka, która ze mną tam była …. Jak wracałam taksówka i cała drogę kombinowałam ze tego tak nie mogę zostawić 🙂
LISEK - historia o psiaku, który niebawem poleci samolotem i który skradł niejedno serce. Lisek - bo tak go nazwaliśmy to wielki bohater, piękny młody psiak ( aktualnie będzie miał gdzieś około jednego roku), który w swoim krótkim żywocie zaznał tyle bólu i cierpienia że pisząc o tym łzy cisną się do oczu. Skąd to wiem? To opowiem później. Lisek mieszka na rajskiej zanzibarskiej wyspie ale nie wszystko jest tutaj kolorowe a przede wszystkim nie jest kolorowe psie życie. Lokalsi a szczególnie Masaje boja się psów, uważają ze pies to towarzysz diabła … nie dopuszczają do siebie, straszą i biją tymi swoimi okropnymi pałami😔 Na pytanie dlaczego to robią odpowiadają - taka jest nasza kultura. Dla nas turystów mili, uśmiechnięci, chętni do pomocy a dla tych bezbronnych czworonogów bezlitośni. Pieski mieszkają przy hotelach, śpią na plaży a w ciągu dnia towarzysza urlopowiczom gdzie tylko mogą : na długich spacerach, przy leżakach, przy posiłkach. lgną do białych i nie przejawiają żadnej agresji jednak kiedy zobaczą czarnego człowieka boją się lub są agresywne i szczekają a wtedy bywa różnie. Przy nas nic się im nie dzieje jednak kiedy są same obrywają gdzie popadnie. Proszę mi wierzyć … widok po takim spotkaniu jest okropny: kuleją, krwawią ale przychodzą tam gdzie są bezpieczne….do hoteli. Po takiej jednej z akcji nie wytrzymałam widząc Liska poturbowanego i dodatkowo pogryzionego jeszcze przez innego psa, leżącego na piasku i nieruszającego się od kilku godzin. Udało mi się zawieźć go do jedynego na wyspie stowarzyszenia/fundacji weterynaryjnej ZASSO zajmującej się leczeniem zwierząt gdzie weterynarz zajął się nim , wyczyścił rany i je opatrzył. Od tego momentu wiedziałam, ze jestem już z nim związana i muszę mu pomoc.