Czasami naprawdę doceniam, że urodziłam się w tej części świata. Dziewczyny w Afryce z reguły mają całe życie pod górkę. Jak wiecie, moja serdeczna przyjaciółka Maureen (rafiki), która nazywa mnie „mamą” ;) mieszka w dość ponurym zakątku Ziemi. Od lat mamy codzienny kontakt, dzielimy się swoimi troskami i radościami (tak naprawdę nasze życie jest kompletnie inne, ale w podstawowych sprawach — identyczne).

Wczoraj dowiedziałam się, że młodsza siostra Maureen — Hellen — w wieku 26 lat została wdową, z trójką dzieci na utrzymaniu. W Kenii jest tak, że nie może ona pozostać w swoim domu. Mimo rozpaczy musi szybko szukać innego schronienia. Niestety, w Kenii kobiety w większości są całkowicie zależne od męża i nie posiadają stałej pracy.

Hellen musi więc wyjechać z najmłodszym, 3-miesięcznym dzieckiem daleko na wieś, do swojego ojca. Ale starsze dzieci, aby mogły kontynuować naukę, muszą zostać rozdzielone i zamieszkać osobno z siostrami Hellen.

I tu jest moja wielka prośba. Ta dziewczyna nie ma nic. Właśnie straciła miłość swojego życia, dom i musi rozdzielić się z dwójką swoich dzieci. Będzie od nich oddalona o 450 km.

Jedynym sposobem, w jaki można jej pomóc w tej wielkiej rozpaczy i beznadziejnej sytuacji, są drobne datki — na pochówek, na bilet, aby odwiedzić dzieci, na jedzenie. To pomoże jej nie utonąć przez kilka miesięcy i dać możliwość walki o ponowne scalenie rodziny.

1500 zł to kwota zapewniająca podstawowe utrzymanie przez kilka miesięcy.