Mroczek ma bardzo smutną historię. Mroczek ma 3.5 latka, mieszka z rodziną w małej przygranicznej miejscowości. Przeuroczy kocurek, który został uratowany przez młodego człowieka. Znaleziony na środku drogi zagłodzony, zarobaczony, skazany na najgorsze. Niestety już po pół roku musiał się zmierzyć ze śmiertelną chorobą jaką była panleukopenia - na sam wydźwięk tej nazwy większość z nas zamiera. Kocurek dzielnie walczył o życie. Udało się wyrwać go z rąk śmierci. Gdy już wydawało się, że nie może się przytrafić nic gorszego Mroczek znów zachorował, choroba postępuje błyskawicznie, bez leczenia to pewna śmierć.

Koszt 7-dniowego leczenia to aż 800 zł... a musi trwać 84 dni

Podjęliśmy walkę i udało nam się wygrać z tym paskudztwem.

Nie minęło 2 lata a kocurek znowu zachorował.. wstępna diagnostyka wykazała że jedynie jest chory na zapalenie górnych dróg oddechowych lecz nie przynosiło to poprawy. Doszły kolejny badania które są bardzo kosztowne kolejne leki i lekarze doszli do wniosku że to mykoplazma. Stan kocurka zaczął nieznacznie się poprawiać ale zbyt wolno i doszło kolejnej choroby: niedokrwistość hemolityczna na tle immunologicznym.. Walczyliśmy dalej. Pojechaliśmy z kotkiem do Lublina do specjal-wet i tam pani hematolog to potwierdziła. Ratowaliśmy go w klinice Lubelskie Centrum Małych Zwierząt. Znaleźliśmy dawce do transfuzji krwi niestety Mroczek się poddał jego małe ciałko nie wytrzymało. Pozostał płacz żal i myśl że można było coś zrobić lepiej... Teraz pozostał nam dług do spłaty. Mam wiele kartek z badań morfologii biochemii elektroferezy białek i tylko jeden paragon ze specjal-wetu.

Proszę pomóżcie nam opłacić dług

Pozdrawiam